Call me everyday. 44

884 40 11
                                    

To już jest koniec, nie ma już nic...

Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali, komentowali i dawali gwiazdki, nawet nie wiecie, jaką radość mi to sprawia. Właściwie, to nie będę was zanudzać. No może jeszcze chwilka.

Rok temu zaczęłam pisać to opowiadanie i nie liczyłam, że doczekam się aż tylu odsłon. Może i są opka o ich większej ilości i wyższych miejscach w rankingu, ale to 207, które pewnego dnia mi się ukazało było dla mnie sukcesem. Dziękuję Wam wszystkim z całego serca i do zobaczenia przy kolejnych pracach ;)

Ten rozdział chciałbym przede wszystkim zadedykować KasiaMargula (wspaniały pomysłodawca 😍), dzięki niej udało mi się to skończyć w poniższy sposób. ;) No i znowu mojemu pączkowi vnattv ;)

- Callie -

- Tak, wszystko z nim dobrze. Pewnie powinien więcej odpoczywać i mniej mówić, ale na to chyba nic nie poradzimy - uśmiechnęłam się do telefonu.

- W końcu to Jullian. Musisz mu to wybaczyć - zaśmiała się Kate. Słychać było, że polepszył jej się humor. Już na samym początku rozmowy, zakazałam jej wracać się do szpitala. Była już prawie przy swoim mieszkaniu. Na całe szczęście pani Moore już zapewne była w trakcie odprężającej kąpieli i, pomimo zamartwiania się o stan swojego syna, starała się zregenerować siły. Nie chciałam jej tego odbierać, dlatego to do Katherine zadzwoniłam.

- Odpoczywaj spokojnie, a ja się nim zajmę. Chciałam zadzwonić do twojej mamy, ale...

- Nie musisz mi nic mówić. Widziałam ją przecież. Trzymaj się tam. Tak właściwie, to kiedy go wypiszą?

- Nie wiem. Z tego co wiem, rozmawiają teraz z doktorem. Dam ci znać. Odpocznij, a potem przywieź mamę.

- Tak jest - rozłączyła się.

Mi też chyba przydałaby się chwila snu, ale to dopiero, kiedy reszta wesołej rodzinki zmieni wartę przy naszym poszkodowanym.

Weszłam niepewnie przez drzwi, spodziewając się zastać tam jeszcze lekarza. Najwyraźniej zagadałam się z Kate, bo jego już nie było w pomieszczeniu, a Jullian wpatrywał się we mnie z dziwacznym wyrazem twarzy.

- Coś się stało? - Zapytałam bez ogródek.

- Nie, a czemu miałoby się coś stać?

Czy coś mnie ominęło?

- Jullian, jesteś słabym aktorem. Czy lekarz powiedział coś, co cię zaniepokoiło?

- Nie. Mogłabyś usiąść koło mnie? - Kiedy zajęłam miejsce na krześle, złapał mnie za rękę. - No może nie do końca.

Czułam, że robię się blada. Krew odpłynęła mi z twarzy. Coś jest nie tak? Przecież miało być dobrze.

- To nic złego. Uspokój się i posłuchaj mnie uważnie. To nie jest idealne miejsce, ani czas i wiem o tym doskonale - wykonał głęboki wdech, po czym kontynuował. - Właściwie, wierz mi lub nie, myślałem o tym, już od bardzo dawna, chyba od naszej drugiej czy trzeciej rozmowy. Wiedziałem, że jesteś inna, oczywiście w pozytywnym aspekcie tego słowa. Bardzo mi na tobie zależy. Jesteś moim lekarstwem, Callie. Jakkolwiek głupio to brzmi.

Zaśmiałam się cicho.

- Kontynuując. Może nasza rzeczywista znajomość nie trwa długo, jednak bardzo cię kocham. Chciałbym, żebyś była ze mną już na zawsze, a przynajmniej tak długo, ile wytrzymasz. Wiesz, że jestem czasami ciężki w obyciu. Powinienem teraz uklęknąć, ale w obecnym stanie, pielęgniarka przypatrująca się nam zza drzwi mogłaby dosypać mi jakichś prochów na sen, dlatego po prostu zapytam.

Call me everydayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz