- Zadzwonię, jak będę na miejscu. - Powiedziała uśmiechając się szeroko, na co on odpowiedział również uśmiechem.
- Szczęśliwej podróży.
Pocałował ją w policzek i odprowadzał wzrokiem, aż do momentu w którym wsiadłam do samolotu. Stał na lotnisku wpatrując się w odlatującą maszynę, dopóki nie zniknęła z jego pola widzenia.
Ona w tym czasie zajęła przydzielone jej miejsce i pogrążyła w rozmyślaniach, słuchając jednocześnie muzyki. Próbowała także czytać, ale co chwilę odpływała, więc musiała z tego zrezygnować.
Po wylądowaniu w Nowym Jorku, szybko zabrała swoje bagaże i taksówką, którą cudem udało jej się złapać, wróciła do domu. Był środek dnia, więc spodziewała się tam co najwyżej sprzątaczki. Przechodząc przez drzwi, usłyszała dzwonek.
- Ruby?
- No w końcu. Nie widziałaś, że dzwoniłam? - Zapytała przyjaciółka.
- Przepraszam, nie zauważyłam. Właściwie dobrze, że dzwonisz. Mogłabym się u ciebie zatrzymać na kilka dni?
- Oczywiście. Pokój gościnny czeka z otwartymi ramionami. To koniec?
Callie dobrze wiedziała, o co jej chodziło.
- Definitywnie. Opowiem ci później, teraz muszę się spakować.
- Wysłać Luka po twoje rzeczy?
- Jakby nie miał nic przeciwko. Myślę, że każda pomoc będzie wskazana.
- Dobra, już do niego dzwonię.
- Jesteś cudowna, Ruby.
- Przecież wiem.
Callie uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła do sypialni. Na górnej półce w szafie miała kilka pudełek, które zostały po przeprowadzce. Postanowiła ich użyć, licząc na to, że wszystko się tam zmieści.
Pakowanie zaczęła od ubrań, których jak się okazało było zdecydowanie za wiele. Znalazła wśród nich czerwoną sukienkę, której długo nie mogła znaleźć. Po ubraniach przyszedł czas na kosmetyki i książki.
Siedem pudeł i dwie walizki później była gotowa do wyniesienia się stąd raz na zawsze. Za pięć minut miał przyjechać mąż Ruby. Część rzeczy udało jej się zmieścić w swoim samochodzie, jednak bez jego pomocy musiałaby się wracać, a jej przyjaciółka nie mieszkała zbyt blisko. Usłyszała klakson samochodu.
- Hej. Dużo tego? - Zapytał Luke.
- Nie. Większość już zabrałam. Chodźmy po resztę i zmywajmy się.
Kiedy Luke pakował pudła, Callie sprawdziła czy aby na pewno zabrała wszystko. Zapomniała o najważniejszej rzeczy.
Szybko pobiegła do kuchni i zabrała dwie paczki czekoladowych drażetek. Tak, teraz mogła wyjść.
Swoje klucze zostawiła na stoliku przy drzwiach, żegnając się z Milly.
CZYTASZ
Call me everyday
RomancePrzypadkowo wykręcony numer splata ze sobą dwie, zupełnie różniące się od siebie postaci: Callie - 24-letnią ułożoną stażystkę w biurze prawniczym i Julliana - 26-letniego barmana wiodącego beztroskie życie. Wygląda to trochę, jak przeznaczenie, ale...