2012

288 29 1
                                    


 Raz w życiu może się zdarzyć nocny dyżur w Wigilię, a jednocześnie w swoje urodziny, w towarzystwie kogoś, kogo nie lubimy. Raz. Ale gdy coś takiego zdarzy się dwa razy to czy nie jest już drwina losu z naszej osoby? Louis zachodził w głowę dlaczego los tak go karze. Nie dość, że musiał znosić Fell na co dzień od przeszło roku, bo po stażu dostała stałe zatrudnienie to jeszcze znowu dzielił z nią nocny wigilijny dyżur. Po prostu cudownie. Jakby tego było mało, Danielle - jego dziewczyna właśnie dzień wcześniej oznajmiła mu, że nie widzi dalszej przyszłości ich związku. Dowiedział się, że spędza zbyt dużo czasu w pracy, a potem non stop wyklina Fell i niektórych pacjentów. Potem usłyszał, że nie traktuje jej poważnie, bo po tylu latach związku (zaledwie czterech i pół) już dawno powinni być małżeństwem albo chociaż planować ślub. Przez moment myślał, że to słaby dowcip, jednak gdy zobaczył spakowaną walizkę Danielle, rzeczywistość uderzyła w niego ze zdwojoną siłą.
Tak więc oto właśnie ubierał swój uniform pod nosem mrucząc przekleństwa. Miał 28 lat, był samotny i niespełniony zawodowo za sprawą cholernej Olivii Fell, która przyczyniła się nawet do jego rozstania z ukochaną. Tysiące razy wyobrażał sobie swoje życie bez pojawienia się brązowookiej lekarki i trzeba było przyznać, iż było to życie o wiele bardziej udane w mniemaniu Tomlinsona.
Jedyne, co mogło poprawić ten koszmarny wieczór i noc to kubek kakao i słodkich pianek. Tym razem przezornie się w nie zaopatrzył, nie chcąc po raz drugi liczyć na łaskę Olivii.
Wchodząc do dyżurki lekarskiej minął ją na korytarzu, nie obyło się bez posyłania sobie nawzajem mało sympatycznego spojrzenia. Nawet cholerna melodia Simply Having a Wonderful Christmas Time, liczne światełka i choinka nie spełniły swojego zwyczajowego zadania poprawienia Tomlinsonowi humoru. Od razu skierował się w stronę czajnika, wyjmując potem swój kubek i saszetkę kakao. Nie upłynęły dwie minuty, gdy do dyżurki wparowała Liv. 

 - Widzę, że kontynuujemy tradycję, doktorze - posłał jej zniecierpliwione spojrzenie spod przymrużonych powiek.
- Chciałaś coś konkretnie czy tylko masz ochotę mnie poirytować?
- Chciałam tylko przypomnieć, że jesteś mi dłużny kubek kakao z piankami - błękitnooki westchnął głośno, wyjmując z kieszeni fartucha drugą saszetkę kakao. Kiedy woda w czajniku się zagotowała, zalał oba kubki wrzątkiem, wymieszał zawartość i jeden podał szatynce. Olivia upiła łyk ciepłego napoju i sięgnęła po pianki.
- Hej, to moje! - odezwał się Louis.
- Były twoje - odparła, wpychając kilka naraz do ust.
- Kobiety ... - mruknął niewyraźnie, upijając spory łyk.
- Jakiś problem? - spytała Liv, siląc się na przyjemniejszy ton.
- To nie twoja sprawa - odparował Tomlinson, pocierając dłonią kark w geście zmęczenia.
- Oczywiście. Czasem jednak lepiej jest się wygadać, wyrzucić z siebie ...
- I myślisz, że zwierzę się tobie?
- A co masz do stracenia? Nie zmęczyła cię ta ciągła walka ze mną?
- Nie ... - urwał, by po paru chwilach odezwać się szeptem - moja dziewczyna wczoraj ze mną zerwała. I to między innymi, z twojego powodu - oczy Liv przypominały teraz wyglądem spodki. A gdyby szczęka mogła się przemieszczać, leżałaby właśnie na podłodze.  



_______________________________________________________________________

a/n ponownie krótko, ale mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu. dajcie znać, co o nim myślicie x






christmas night talks II  l.t. [#OUaD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz