2013

266 29 1
                                    


 Pierwszy raz, odkąd pracowała w szpitalu w Doncaster miała wolną całą Wigilię. Cieszyła się niezmiernie z tego powodu tym bardziej, że Tom także tego dnia nie pracował. Mieli wspólnie spędzić Wigilię, a w pozostałe dwa dni świąt pojechać do Londynu na romantyczny czas we dwoje. Olivia nie mogła usiedzieć z radości w miejscu, przez całe przedpołudnie latała niczym na niewidzialnych skrzydłach po mieszkaniu Toma. Poprawiała jeszcze ozdoby na choince, sprzątała w kuchni i łazience ostatnie psujące jej porządek, detale. Potrawy wigilnie były już dostarczone od zaufanej pacjentki dziewczyny, która nie przejawiała zbyt dużego kulinarnego talentu. Natomiast pani Brown za stosowną opłatą zgodziła się przygotować iście królewską ucztę dla zakochanej pary lekarzy. Liv kręciła się jeszcze w salonie przy stole, który dopracowywała z każdym kolejnym szczegółem jak serwetki czy świeczki. Tom powinien lada chwila wrócić, obecnie było już po piętnastej i dość szybko zaczęło się ściemniać. Jednak zamiast dźwięku otwieranych drzwi dało się słyszeć dzwonek telefonu szatynki. Gdy zobaczyła, kto dzwonił od razu odebrała z szerokim uśmiechem na ustach.
- Gdzie jesteś, Tommy? Czyżbyś stał w takich korkach i postanowił z nudów zadzwonić do swojej stęsknionej dziewczyny? - zapytała, poprawiając na szyi swój łańcuszek, który dostała na ostatnie urodziny od swojego rozmówcy.
- Przepraszam skarbie, ale nastąpiła zmiana planów. Tata gorzej się czuje, muszę jechać na święta do rodziców. Boję się, że te mogą być jego ostatnimi.
- Och - westchnęła przejęta. - Rozumiem, w takim razie pojadę z tobą do Liverpoolu.
- Skarbie, ale jestem już w drodze ... Następnym razem spędzimy razem święta, dobrze? Kocham cię - nie czekając na jej odzew przerwał połączenie, a Olivia miała ochotę rozpłakać się w głos.
Mijały minuty, godziny, zmęczona płaczem i samotnością postanowiła pojechać do pracy. Wolała być tam z nielicznymi pacjentami niż sama w czterech ścianach.   

*****

 Ściągnęła z głowy czapkę, później szalik i powoli skierowała się w stronę lekarskiej dyżurki. Nie była nawet pewna, kto miał dziś dyżur, więc niepewnie zerknęła do środka.

- Olivia, co tu robisz? Byłem pewny, że tym razem mam dyżur z Ethanem - odezwał się Tomlinson, kiedy dostrzegł jej osobę. Nie umknęły mu spuchnięte i zaczerwienione oczy Fell. Wtedy dziewczyna rozpłakała się ponownie i nie panując nad sobą wtuliła się w zdziwionego szatyna, który po sekundzie wahania oddał uścisk. Trwali tak minutę, może dwie, a może i dziesięć. W końcu ciszę między nimi przerwał szept Tomlinsona, jednak nie odsunął się od Liv.

- Co powiesz na gorące kakao z piankami?

- Poproszę - wymamrotała cicho w jego koszulę, która pachniała wodą kolońską i papierosami. Nie miała pojęcia, że szatyn palił.

- Opowiesz mi, co się stało? - spytał, odsuwając się w celu zrobienia ciepłego napoju. - Dlaczego płakałaś?

- Udajesz, że cię to obchodzi czy po prostu zżera cię zwykła ludzka ciekawość, Tomlinson? - rzuciła, ocierając dłonią mokre od łez policzki. Błękitnooki stał do niej tyłem, ale odwrócił się na moment, by odpowiedzieć.

- W zeszłym roku to ja miałem mały kryzys i koniec końców wyciągnęłaś ze mnie wszystko, co się dało. Nie uważasz, że teraz moja kolej?

- Lepiej rób to kakao - rzuciła, chcąc zmienić temat chociaż na chwilę.

- Przecież robię! - obruszył się, mieszając zawartość po kolei każdego z kubków. Po chwili jeden z nich wylądował w dłoniach Fell.

- Dziękuję - mruknęła, dmuchając w brązową ciecz, zanim upiła spory łyk i sięgnęła po parę pianek, które wrzuciła do kakao.

- A teraz zamieniam się w słuch, Fell-bell - powiedział Louis, wpychając sobie garść pianek do ust, a Olivia jęknęła przeciągle z rezygnacją. 



______________________________________________________________________

a/n tym razem ciut dłuższy i chyba z lepszą odsłoną Lou ... jeśli Wam się podoba, proszę o gwiazdkę i komentarz, dziękuję! xx


christmas night talks II  l.t. [#OUaD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz