Sofię poznałam kilka dni po pożegnaniu z Bellamym. Spotkałam brunetkę w środku lasu, gdy walczyła z pumą. Walczyła o życie podczas gdy ja się przyglądałam z ukrycia. W pewnym momencie poczułam wstyd i podbiegłam do niej. I w sumie w dużym skrócie tak się poznałyśmy.
- Opowiedz mi o Mount Weather - powiedziała do mnie, siedząc ze mną przy ognisku.
- Myślę o tym miejscu i wydarzeniach, które miały tam miejsce każdego wieczoru, nie chcę tego jeszcze bardziej wspominać - odpowiedziałam krótko, a Sofia położyła się na plecach i zaczęła patrzeć w niebo. Robiła tak bardzo często. Zawsze się zachwycała jego nieskończonością i różnorodnością barw. Fascynowały ją gwiazdy. Ten bezkres. Kiedyś stwierdziłam, że to niebo jest jedyną stałą w życiu. Ono zawsze jest i nie znika.
- Zrobiłam tam wszystko, by ochronić moich ludzi. - odezwałam się, a ona usiadła. - Wszystko. Zabiłam ponad 300 ludzi. Byli tam starcy i dzieci. Kobiety i niemowlęcia. Zrobiłam, co musiałam. Zrobiłam to, by ich ocalić. Jestem największą morderczynią, która przybyła z nieba na Ziemię. Spaliłam 300 ziemian, nie ostrzegłam moich, choć wiedziałam że zaraz spadnie na nich rakieta, napromieniowałam bezbronnych w Mount Weather.. - zamilkłam, gdyż poczułam, że powiedziałam za dużo.
- I ich po tym wszystkim zostawiłaś? - zapytała zaskoczona.
- Ponoszę odpowiedzialność, by oni nie musieli - powtórzyłam słowa, które wcześniej usłyszałam w tej przeklętej górze i położyłam się na ziemi. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Myślałam o tym, jak radzą sobie w Obozie Jaha. Miałam tak wiele pytań w głowie. Czy ktoś umarł odkąd odeszłam? Jakie zajęcie znaleźli sobie Jasper i Monty? Czy Lincoln i Octavia wciąż są razem? Czy Bellamy nadal jest przywódcą? Czy wszyscy wciąż nienawidzą Murphy'ego? Jak mama zareagowała na wieść, że znów mnie straciła? Czy Raven pozbierała się po utracie Finna i czy jej romans z inżynierem trwa nadal? Czy pokój z ziemianami obowiązuje? A może zamieszkali w Mount Weather? Nie wiedziałam nic.
- Cieszę się, że mi powiedziałaś. Jeśli twoi wciąż żyją to zrobiłaś dobrze. Nieważne, ilu zginęło. Ważne, ile jeszcze żyje, Clarke. Wstydzisz się tam być i spojrzeć im w oczy po tym co zrobiłaś. Nie wybaczyłaś sobie. Dlatego tu jesteś. Tu nie chodzi o żadną winę, Clarke. Jesteś tchórzem. Po prostu się boisz i tyle. Dobranoc. - odezwała się, a ja nie byłam w stanie nic odpowiedzieć.
Nie ma racji, nie może mieć. Tyle przeszłam i już się nie boję. Niczego.
CZYTASZ
The 100
FanfictionMoje własne wyobrażenie 3 sezonu The 100. Czy ktoś umarł odkąd odeszłam? Jakie zajęcie znaleźli sobie Jasper i Monty? Czy Lincoln i Octavia wciąż są razem? Czy Bellamy nadal jest przywódcą? Czy wszyscy wciąż nienawidzą Murphy'ego? Jak mama zareagowa...