Rozdział III

194 12 3
                                    

Nie zamierzałam jednak wracać na lekcje. Poszłam do Biedronki. Miałam wielką ochotę zapalić, ale nikt nie sprzedałby mi papierosów. Zobaczyłam jakiegoś pijaka pod sklepem
-Hej. Pójdziesz mi kupić fajki? Zapłace 10 zł
- Jasne - powiedział i poszedł do sklepu. Po chwili wrócił z paczką papierosów. Dałam mu pieniądze i poszłam.


Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na godzinę. Była 8:25. Lekcja kończyła się o 8:45. Następny miałam język polski. Na tą lekcje tez nie chciało mi się iść. Postanowiłam że pójdę w moje ulubione miejsce, czyli na cmentarz. Tam czułam się dobrze, a najlepiej koło grobu jakieś dziewczyny. Kiedy zmarła miała 15 lat. Tyle ile ja. Nawet imię miała takie samo. Nazwisko podobne. Na nagropku napisane było "Ś.P Magda Dębska ur. 24 stycznia 2000 r. zm. 15 sierpnia 2015 r." Dzisiaj był 15 wrzesień. Miesiąc po jej śmierci. Ciekawe co jej bylo. Bardzo chciałabym ją poznać. I wtedy wpadłam na pomysł. Skoro znam jej nazwisko to mogłabym poszukać jej rodziców.


Wróciłam do domu. Wzięłam laptopa i zaczęłam szukać. Wpisałam w Google "Magda Dębska Warszawa". Znalazłam ją! Miałam jej adres! Mogłam tam jechać i się trochę o niej dowiedzieć. Nie mogłam w to uwierzyć. Wzięłam torbę, spakowałam pieniądze i wyszłam. Poszłam na przystanek. Podjechał mój bus. Wsiadłam.


Po 30 minutach byłam już przed domem rodziców Madzi. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła jakąś kobieta. Na oko miała około 35 lat. Była szczupłą blondynką. Zapewne to była jej mama. Patrzyła na mnie z łzami w oczach. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Zaczęła mnie ściskać.
- Madziu to ty! Wiedziałam że żyjesz! Ja to wiedziałam! - mówiła nieznajoma całując mnie.
- Nie jestem pani Madzią. - powiedziałam. Z twarzy kobiety znikł uśmiech. - Nazywam się Magda Dębińska. Widziałam grób pani córki. Bardzo mnie ona ciekawi. Mogę wejść?
- Oczywiście. Zapraszam. - odpowiedziała kobieta ze sztucznym usmiechem.


Weszłam i usiadłam razem z nią w salonie.
- Od sierpnia ciągnęło mnie na cmentarz. Na ten, w którym pochowana jest pani córka. - mówiłam. Kobieta patrzyła na mnie z zainteresowaniem.
- Przepraszam za tą sytuację przed domem, ale Ty wygladasz jak moja Madzia. - powiedziała nieznajoma. Nagle otworzyły się drzwi. Wszedł jakiś mężczyzna.
- Kochanie wróciłem
- Chodź do salonu!- krzyknęła kobieta. To chyba był jej mąż, czyli tata Madzi. Stanął w drzwiach dzielących korytarz i salon. Jego twarz zbaldła na mój widok.
- Kochanie to Magda

------------------------
Rozdział 3 już jest. I jak? Podoba się?

Nawiedzony psychiatrykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz