Pytanie czy wyzwanie?

13 2 2
                                    

Byłam dość zdziwiona tym incydentem z lustrem. Może mam zwidy? Tak. Napewno.

Postanowiłam że pójdę do Eveline pogadać. Przyszykowana wyszłam z pokoju i skierowałem się na piętro wyżej gdzie jest jej pokój. Przeskakiwałam po 2 schodki. Zapukałam do drzwi na samym począdku korytarza.

Przede mną już stała moją przyjaciółką

- Hej Ev.- uśmiechnęła się do brązowookiej, obecnie białowłosej dziewczyny

- Cześć Sam. Co u Ciebie? Idziesz na kawę?- uścisnęła mnie z całej siły.

- Tak... Z chęcią Eveline.- u śmiechnęłam się wesoło

- To chodź Sam. O 18 jest u mnie przyjęcie urodzinowe bez prezentów. Chciałabyś przyjść?

- Hm... okay. Ty urodziny masz jutro a dzisiaj robisz przyjęcie?

- Tak wiem że to nie w moim typie ,ale przyjeżdżają rodzice więc no... popijawy nie będzie. Za proszę tylko ciebie, tego przystojniaka Alexandra ,Irinę, Sandy, Andy'ego ,Jack'a i najseksowniejszego chłopaka w akademiku-Sebastien'a- podekscytowała się

- Aha... chodźmy już. Potrzebuję kofeiny:)- uśmiechnęła się szeroko. Pociągnęła mnie za nadgarstek i z niewiadomych przyczyn w pośpiechu zbiegłyśmy że schodów.

Po kilku minutach byłyśmy już w kawiarni. Podeszłam do lady

- Dwie waniliowe latte- powiedzialam i dopiero po jakimś czasie spojrzałam na chłopaka za ladą- Hej ...- powiedziaĺam nieśmiało gdy zobaczyłam że A ladą stoi Alexander.

- Cześć. 10,25$ proszę- podałam mu pieniądze i usiadłam przy stoliku zajętym chwilę temu przez Eveline.

- Zaraz zaniesie. Głową mnie boli.- wyznalam przyjaciółce.

- Wczoraj piłaś coś?

- Tylko trochę. Nie powinnam mieć kaca. To chyba nie to- momentalnie załapałam się za głowę. Gdy koleżanka już wydawała by pomóc mi utrzymać równowagę, wszystko zaczęło się rozmazywać

Osunęłam się z krzesła jakimś cudem bezboleśnie na coś trafiając. Coś silnego mnie podtrzymywało. Byłam tego pewna. Usłyszałam jakieś szmery i nieświadome dźwięki. Potem była już tylko ciemność.

***

Nic nie czułam. Tylko nicość. Jakbym nosiła się w powietrzu i wbrew fizyce nie opadała. Poczułam nagle uszczypnięcie w łódkę. Chyba w nią bo nie byłam pewna. Po kilku sekundach "wylądowałam" na czymś lekko twardawym. Moje powieki delikatnie się unosiły.

Otworzyłam oczy szeroko ale zaraz pożałowałam tego. Promienie światła pochłonęła moję przyzwyczajone do ciemności źrenice.

- Doktorze Green, pacjentka Moonlight się obidziła- usłyszałam miły głos kobiety

- Obudziła się?!- to był teraz bardzo znany mi głos. Eveline czekała aż się obudzę.

- Dobrze. Melindo, proszę sporządź wypis.

- Oczywiście. - zwróciła się starsza kobieta.

- Zanim Pani zapyta jest Pani w szpitalu. Dzięki badaniom okazało się że ma Pani nadciśnienie tętnicze i musi się Pani zdrowiej odżywiać. Nie wolno Pani pić kawy, ani żadnych napoji izotonicznych. Rozumie Pani?

- Rozumiem. Czyli dzisiaj mnie wyposażenie?

- Tak pielęgniarka sporządza wypis. - zerwałam się do pozycji siedzącej.

***

Jechałam z Ev autem by wrócić do akademika. Nie mogłam się doczekać dotarcia do domu. Nie na widzę być poza nim

- Ten cały Alexander był przez te 3 godziny z Tobą w szpitalu gdy "spałaś". - Co? Po co?

- Co chciał?- spytałam z ciekawością

- Spytać czy nic ci nie jest ,a jak twój lekarz powiedział żeby wyszedł bo muszą zrobić tobie badania rozwiązał nogę do Twojego łóżka-

- Hahaha... czekaj co!? Po co?

- Musiał coś tobie powiedzieć, ale wyprowadzili to po jakimś czasie.- i tu mnie zaskoczyła. Co on chciał mnie powiedzieć???

Jak tylko dojechałyśmy; rzuciłam się na łóżko i nim się spostrzeglam byłam już w krainie Morfeusza

AlexanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz