Szpital

566 48 2
                                    


Obudziłam się przykryta ciepłą kołdrą. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ściany były pomalowane na biało, z resztą jak meble. Szafki uginały się pod ciężarem lekarstw. Było oczywiste, że znajdowałam się w szpitalu. Caroline van Helsing, pogromczyni wampirów leży w szpitalnym łóżku podpięta do kroplówki, bo zemdlała w objęciach jednego z nich. Prychnęłam i usiadłam na łóżku. Na szafce nocnej stał wazon z czarną i czerwoną różą. W fotelu przy ścianie spał mój tata. Uroczo pochrapywał co jakiś czas odpędzając natrętną muchę. Uśmiechnęłam się w duchu. Niestety musiałam go obudzić. Głośno kaszlnęłam na co mój tata zerwał się z fotela. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się od ucha do ucha.

-Córeczko!-krzyknął i podbiegł do mojego łóżka.-Co ci się stało, kochanie? Ktoś cię skrzywdził?

-Nie tato, wszystko w porządku.-zamyśliłam się na chwilę.-Kto mnie tutaj przyniósł?

-Alexander Davenport, poza tym wyszedł kilka minut temu. Cały czas przy tobie siedział. Powiedział, że włamałaś się do jego domu i potknęłaś się o walizkę. Uderzyłaś się w głowę i straciłaś przytomność.-tata rozejrzał się patrząc czy nikt nie podsłuchuje i ściszył głos.-Odkryłaś jakieś wampirze cechy Davenporta?

-Nie. To normalny człowiek. Spał spokojnie w łóżku kiedy wchodziłam przez balkon.-skłamałam. Nawet nie wiem dlaczego.

Ojciec złapał mnie za rękę.

-Emma nie żyje. Padła ofiarą nowego wampira. Została znaleziona przy posiadłości Davenporta.

Spuściłam głowę. Dobrze wiedziałam kto ją zabił, ale nie potrafiłam tego powiedzieć.

-Davenport nim nie jest. Słyszałam krzyki Emmy i nic nie mogłam zrobić. Kiedy się zorientowałam było za późno. Wampir uciekł mi w ostatniej chwili.

Tata przytulił mnie do swojej piersi.

-To nie twoja wina, Carol. Złapiemy go i pomścimy ją.

Kiedy leżałam przytulona do taty widziałam mężczyznę w czarnych jeansach i białej koszuli. Te jego błękitne oczy...wyrażały tyle spokoju. Chciałam do niego pobiec i czochrać jego czarne włosy. Alexander słyszał całą rozmowę. Zamknął oczy i skinął do mnie głową w geście podziękowania. Przeszły mnie dreszcze. Davenport pokazał na migi, że mam odesłać ojca. Wyswobodziłam się z uścisku taty.

-Możesz już iść tato, nic mi nie będzie. Do końca dnia powinnam być już w domu.

Tata pogłaskał mnie po policzku.

-Jesteś taka twarda i wytrzymała, zupełnie jak matka.-uśmiechnęłam się czule do niego. Wspominanie o mojej matce sprawiało mu ból.-Jutro zrób sobie wolne, ale pojutrze wracasz do pracy. Trzeba wyciągnąć informacje od kilku wampirów. Odpuść już sobie Davenporta. On nie ma prawa być tym wampirem.

-Dobrze tato. Do zobaczenia.

-Pa, córeczko.-tata przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł.

Tuż po nim wszedł Alexander i usiadł na łóżku obok mnie.

-Dziękuję ci.-szepnął.

-Niby za co?-prychnęłam.

-Nie wydałaś mnie głowie Zakonu Smoka. To jest powód do dziękowania. Przepraszam Caroline, za to co stało się dzisiaj w nocy. Czasem tak mam. Wiesz, jestem Vladem Palownikiem, czasem zapominam, że jestem Alexandrem Davenportem.

-I Draculą.-dodałam oschle.

Alexander ruchem ręki zamknął drzwi i zasłonił okna. Położył się na mnie. Nie potrafiłam się ruszyć.

-Wczoraj mogłem cię zabić, zgwałcić albo oba naraz. Jednak kiedy zemdlałaś odwiozłem cię tutaj, narażając się na promienie słoneczne, które i tak poparzyły moją skórę. Bądź odrobinę wdzięczna. Dracula zginął kilka wieków temu, ale nadal we mnie jest.-Alexander wstał i podszedł do okna. Rozchylił zasłony. Światło słoneczne padało na niego.

-Jakim cudem jeszcze nie płoniesz jak pochodnia?-spytałam.

-Jestem innym wampirem. Słońce działa na mnie tylko w czystej postaci. Kiedy wyjdę na dwór będę się palić jak pochodnia. Przez szybę to na mnie nie działa. Dlatego tak trudno jest przejrzeć Alexandra Davenporta. Potwór nocy chodzi w świetle dnia jak jeden z was.

-Nigdy nie będziesz tacy jak my.

-Ty niby jesteś zwyczajnym człowiekiem. Twoi przodkowie zabijali setki, a nawet tysiące takich jak ja. Płynie w tobie krew Abrahama, którego osobiście znałem. Był moim przyjacielem.

-Jak to? Był Łowcą, głową Zakonu Smoka.

-On stworzył Zakon po tym jak go zdradziłem. Był to rok 1890. Abraham pracował dla mnie. Wiedział czym jestem i próbował mi pomóc. Był wielkim i znanym chemikiem. Stworzył serum dzięki, któremu mogłem wychodzić na pełne słońce. Jednak ja zapragnąłem więcej. Chciałem pozbyć się klątwy. Uprowadziłem, a potem zabiłem jego rodzinę. Byłem pochłonięty rządzą władzy i powrotu do tamtego życia, który nigdy nie będzie już możliwy. Van Helsing popadł w szaleństwo i przyrzekł, że będzie zabijał każdego wampira, aż całkowicie ich nie wypleni. Tak powstał Zakon Smoka, składający się z Łowców potworów, wampirów, wilkołaków.

-Zakon Smoka został stworzony w 1408. Nie mógł go założyć.

-Mówisz o zakonie stworzonym, aby bronić chrześcijańskiego świata? To było nic w porównaniu do Zakonu Smoka stworzonym przez Abrahama. Zostałem potworem mając dwadzieścia pięć lat. Ludzie wymyślili jak się mnie pozbyć. Wbili mi drewniany kołek w serce! Leżałem w metalowej trumnie ponad czterysta lat. Zostałem uwolniony przez Abrahama. Dlatego zostaliśmy przyjaciółmi. Potem wiesz co się stało.

Wsłuchiwałam się w każde słowo Alexandra. Zastanawiało mnie czemu go jeszcze nie zabiłam. Ojciec szkolił mnie na wypadek powrotu Draculi, a jednak kiedy go spotkałam nie mogłam mu nic zrobić.

Alexander usiadł obok mnie na łóżku i dotknął mojego policzka.

-Wypiszą cię ze szpitala dzisiaj. Jutro masz wolne. Zapraszam cię na spotkanie. Chciałbym cię lepiej poznać.

-Jestem Łowcą. Ja zabijam wampiry, a nie umawiam się z nimi na randki.-przewróciłam oczami.

-Gdybyś chciała mnie zabić już dawno byś to zrobiła, a gdybym ja chciał cię zabić już dawno bym to zrobił.-wstał z łóżka. Z kieszeni wyciągnął wizytówkę.-Żebyś łatwiej mogła trafić do mojego domu. Bądź u mnie jutro o siedemnastej. Słońce jest już o wiele słabsze, będziemy mogli pospacerować.

-A co jeśli nie przyjdę?

Alexander uklęknął przed łóżkiem i chwycił moją twarz w ręce. Zbliżył się do mnie.

-To cię znajdę i wyssę twoją krew.-cmoknął mnie w usta i szybko wyszedł z pomieszczenia.

Przez pięć minut patrzyłam na drzwi dotykając palcami ust.



Dziewczyna Draculi Where stories live. Discover now