ʀѳzɗziɑł V [zɳѳwu รię รpѳtykɑɱy?]

672 62 12
                                    

- Zuza! Zejdź na kolację! - usłyszałam głos mamy. Włożyłam książkę pod poduszkę, wzięłam do ręki telefon i przeglądając się w nim trochę się ogarnęłam.

Zeszłam na dół. Czekali tak na mnie mój kochany braciszek i tata (dobrze zbudowany, o ciemnych włosach i czarnych oczach).

- No nareszcie! - wykrzyknął mój szalony brat, a ponieważ zawsze jemy razem, jeszcze nie zaczęli.

Po kolacji pomogłam mamie sprzątnąć ze stołu i wróciłam do mojego jakże pięknego pokoju. Z szuflady wyciągnęłam piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w warkocz. Przebrałam się i poszłam do pokoju. Położyłam sie na łóżku i pomyślałam, że przeczytam pamiętnik, więc wyciągnęłam go z pod poduszki i zaczęłam czytać:

"Kochany pamiętniczku!
Wróciłam ze szkółki i było wspaniale! Na początku nasza instruktorka przedstawiła mnie innym. Potem przydzieliła mi piękną klaczkę o imieniu Iskra. Była ona izabelowata. Bardzo ją polubiłam, ona mnie chyba też.
Pani Iza (instruktorka) kazała mi osiodłać Iskrę. Oczywiście za bardzo nie wiedziałam jak to zrobić, ale wstydziłam się i tego nie powiedziałam. Oglądałam filmik na którym było wyjaśniane jak to zrobić, ale i tak nic nie zapamiętałam.
W pewnym momencie podeszła do mnie dziewczyna chyba w moim wieku ( mam 14 lat) i zapytała czy może mi jakoś pomóc. Zrobiłam się cała czerwona bo chyba zauważyła, że jeszcze nigdy tego nie robiłam. Poprosiłam ją żeby pokazała mi co i jak. Dowiedziałam się, że ma na imię Madzia i, że też dopiero niedawno zaczęła swoją przygodę z końmi. Świetnie się dogadujemy i myślę, że możemy zostać przyjaciółkami.
No nie! Mama znowu mnie woła! Obiecuję, że następnym razem dokończę! Do zobaczenia!

Ann"

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się o 8:24. Leżałam jeszcze przez jakieś 15min. i postanowiłam pójść do łazienki.

Kiedy już wróciłam zeszłam na dół. Mamy nie było, ale brat tak.

- Cześć siostra!

- Hej - odpowiedziałam z wielkim uśmiechem.

- Zrobiłem ci śniadanie. Hmmmmm chyba trochę nie wyszło - zaśmiał się Maciek.
Spojrzałam na stół. Leżała tam spalona jajecznica. Zaczęłam się śmiać.

- Jak można zepsuć coś tak prostego?! - powiedziałam cały czas się śmiejąc. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam mleko. Sięgnęłam po miseczke. Nasypałam do nich trochę płatków.

- Chcesz też?.

- Nie ja już zjadłem.

- Ok.

Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść.

Weszłam na górę do pokoju, włączyłam telewizor i zaczęłam "serfować" po kanałach. Znalazłam jakąś komedię. Ponieważ nie znalazłam nic innego zaczęłam ją oglądać..... I tak minęły 2godz.

Po filmie zastanawiałam się co zrobić z doskwierającą nudą. Postanowiłam wyjść na spacer. Znów skierowałam się do tego lasku. Jakby coś mnie do niego przyciągało.

Powtórnie usiadłam nad brzegiem jeziora. Czekałam..... sama nie wiem na co. W końcu coś zaczęło się dziać. Usłyszałam uderzenie kopyt. Spojrzałam za siebie i aż wstałam. Stał tam ten sam ogier, którego widziałam ostatnio. Tym razem nie podchodził bliżej niż dziesięć kroków ode mnie. Jakoś dziwnie się zachowywał. Zaczął dębować i kręcić się w koło jakby chciał mi coś powiedzieć. W pewnym momencie skierował się w głąb lasu. Nie wiedząc o co mu chodzi pobiegłam za nim. Mijałam drzewa gęsto obrośnięte bluszczem. Z karzdym krokiem było ich coraz więcej. Już prawie straciłam ogiera z oczu gdy zobaczyłam rozpościerającą się orzede mną łąke. Była ona inna niż wszystkie. Obrośnięta była najróżniejszymi rodzajami kwiatów. Poczułam się lekka jak piurko. Zaśmiałam się ze szczęścia. Koń zarżał i zaczął galopować robiąc przy tym różne figle. Raz po raz trącał mnie nosem zapraszając do zabawy. Za którymś razem stanął przede mną i popatrzył mi prosto w oczy. Miałam wrażenie, że chce mi coś powiedzieć. Jak zachipnotyzowana patrzyłam w jego czarne ślepia. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na ziemi. Uświadomiłam sobie, że pchnął mnie lekko aby mnie zdenerwować. Zaśmiałam się, wstałam i zaczęłam go gonić. To było niesamowite... czułam, że coś nas łączy.

Zmęczona runęłam na ziemie nie przestając się śmiać. On pokłusował w moiom strone, spojrzał na mnie i..... zaczął się śmiać? Przynajmniej tak mi się zdawało.

Wstałam, przytuliłam się do niego i szepnęłam mu do ucha:

-Nazwę Cię Tornado.

Niepokonany TornadoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz