Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą trzydzieści siedem, więc nie musieliśmy się spieszyć z jedzeniem. Zabrałam ze stołu trochę jajecznicy, ryżu oraz jego wspaniałego chleba, na którym położyłam sałatę, ser, pomidor i ogórek. Śniadanie idealne i widziałam, że Luke'owi poleciała ślinka na widok takiego jedzenia. Może to się nie wydawać czymś niezwykłym ale to jak to pysznie wygląda i to w jakich naczyniach nam podał jest czymś "pysznym".
Chwilę po dziewiątej skończyliśmy jeść oraz posprzątaliśmy ze stołu. Przez długi czas miałam pytanie do Michael'a ale nie wytrzymałam z tym do wieczora i musiałam je teraz zadać.
- Michael, a ty tak właściwie co tu robisz? Przecież studiujesz, a teraz właśnie powinieneś być na wykładach. - Spojrzałam na niego pytająco, jednak przez długi czas nie otrzymałam odpowiedzi. Pomachałam mu przed twarzą aby się ocknął co podziałało.
- Rodzice ci nic nie mówili? - Pokręciłam przecząco głową. - Właśnie się tu przeprowadziłem i od następnego semestru będę uczył się na Uniwersytecie Lapońskim. - Odpowiedział dumny jakby nasz Uniwersytet był niewiadomo jaki, jednak ucieszyłam się na tą wieść, że tu zostaje. Bardzo go potrzebowałam w tym okresie bo sama bym sobie rady nie dała.Siedzieliśmy w salonie jeszcze jakąś godzinkę. W tym czasie bardzo dużo dowiedziałam się o Luke'u, na przykład, że nienawidzi dziewczyn i kierunek, który wybrał jest dla niego idealny i cieszy się, że tata mu go polecił. Również dowiedziałam się, że przeprowadził się do Finlandii dopiero miesiąc temu, więc na wykłady nosi ze sobą specjalną słuchawkę, która tłumaczy mu wszystko na język angielski.
- No dobra małolaty, pora do szkoły. - Odezwał sie dorosły Michael z kuchni, a my byliśmy w salonie i oglądaliśmy telewizję.
- Już idziemy kochanie. - Szybko przybiegł z kuchni i wziął mnie na ręce po czym zaczął mną podrzucać. Nienawidzi jak się mówi do niego kochanie. Luke się nam dziwnie przyglądał.
- Ja wiem, że jesteście kuzynami ale wy przypadkiem nie jesteście razem? - Oboje wybuchliśmy śmiechem na te słowa. Może i zachowywaliśmy się jak para ale jesteśmy tylko i wyłącznie kuzynami.
- Taa, Michael to mój chłopak i teraz gliny nas za to ściągają. - Chłopak był wystraszony, biedaczek uwierzył. - Spokojnie! Jesteśmy tylko, z naciskiem na tylko, kuzynami i nic więcej. - Odparłam, a Luke od razu się rozpromienił. Poklepałam go po plecach i poszłam po plecak do swojego pokoju.
W pokoju przeszedł jakiś tajfun bo wszystko było porozrzucane, zeszyty na lewo, a plecak na prawo. Jak wrócę będzie czekać na mnie wielkie sprzątanie. Zabrałam się za szukanie zeszytów potrzebnych na dzisiaj, jednak zamiast zeszytu od literatury napotkałam się na stary pamiętnik. Otworzyłam pierwszą stronę, a moim oczom ukazało się zdjęcie moje i mojego byłego najlepszego przyjaciela, Alfie.
Kiedy miałam pięć lat przeprowadziłam się z Londynu do Scarborough na północy Anglii. Oczywiście jak to nowi, w okolicy szybko rozchodziły się o tym wieści Bardzo miło nas przywitali, jednak to było zbyt piękne aby było prawdziwe, więc coś się musiało wydarzyć. Otóż następnego dnia od naszego przybycia, ktoś okradł panią Wallet, a na kogo padły oskarżenia? Na moją rodzinę, ponieważ jak u niej byliśmy to mama się spytała o ten piękny stary wisiorek. O dziwo tylko on został skradziony, złodziej musiał dokładnie wiedzieć gdzie on zostaje schowany, a moja mama o tym nie wiedziała.
Po tygodniu okazało się, że sąsiadka go zostawiła w ogródku na stoliku. W tym dniu kiedy to się okazało byliśmy na komisariacie, a jak to pięcioletniej dziewczynce w takich miejscach jest? Nudno i to bardzo. Czekając na panią Wallet zauważyłam siedzącego na ławce chłopca, więc podeszłam do niego. Grzecznie się przedstawiłam, jednak ani słowa od niego nie usłyszałam no to pomyślałam, że mogło coś się stać. Usiadłam obok niego i z całej siły jaką wtedy posiadałam po prostu go przytuliłam. Chłopiec się rozpłakał i przyznał do tego, że zgubił swoich rodziców, nawet nie wiedział gdzie. Dlatego pomyślałam, że zmienię się w super bohaterkę i pomogę mu w odnalezieniu ich i tak zrobiłam. Ustałam na ławeczce i zaczęłam piszczeć aż zrobiło się cicho. Oczywiście się przedstawiłam i powiedziałam, że chłopiec szuka rodziców, ukradkiem spytałam się go o imię i nazwisko, a z tłumu wyszło dwoje ludzi twierdząc, że to ich syn. Nie byłam zbyt ufna wobec dorosłych, więc poprosiłam ich o jakiś dokument, który mi pokazali bo broniłam go jak skarbu. Po tej całej akcji rodzice musieli się tłumaczyć policjantowi, ponieważ myśleli, że coś się im za to oberwie, a policjant tylko mi pogratulował za odwagę i wręczył lizaka, którego zjadłam dopiero po dokładnej analizie, czyli po prostu się spytałam rodziców czy mogę zjeść.
Przez miesiąc tego chłopczyka już nie wiedziałam aż do chwili kiedy naprzeciwko naszego domu ktoś się wprowadził, a tym kimś był Alfie z rodzicami.
Szybko się zaprzyjaźniliśmy i to na bardzo długo i zapewne dalej byśmy byli przyjaciółmi gdyby nie jeden incydent.
Dwa lata temu Alfie przyleciał do nas na wakacje ale nie przyleciał sam. Była z nim jego dziewczyna, która wrobiła mnie w kradzież iPhone'a, mimo że wiedziała, że preferuję samsungi, w wakacje dwa lata temu. Mimo że udowodniono moją niewinność, a sprawcą była ona to Alfie i tak mi nie uwierzył. Wyzwał mnie od najgorszych i powiedział, że nigdy więcej nie chce mnie ujrzeć bo się chyba zabije z obrzydzenia.
Alfie Winston, były najlepszym przyjaciel.
Szybko się ocknęłam i pędem wyszłam z pokoju bez niczego. Zbiegłam zdenerwowana na dół, chłopaki pytali się co się stało, nie odpowiedziałam im tylko wybiegłam z domu wprost do lasu.
Byłam strasznie zdenerwowana, smutna, zła. Miałam ochotę wszystko rzucić i skoczyć z klifu, tak naprawdę sama nie wiem czemu. Nie rozumiałam co się ze mną dzieje, wyszłam sama z siebie i to był błąd.
- Imo corde te saluto.* - Przeraziłam się, to wszystko znowu się dzieję. Przed oczyma coś mi przeleciało, coś czarnego. Jakiś śmiech, płacz, śmiech, krzyki, śmiech i płacz, i tak w kółko. Patrzyłam na wszystkie strony i wszędzie to było, patrzyło się na mnie, a ja tego nie widziałam. Niespodziewanie poczułam jak coś we mnie wchodzi i rozrywa od środka przez co upadłam na kolana. Płakałam, krzyczałam aby odszedł, to wszystko było na nic.
- Kocham cię. - Zaczęłam krzyczeć, to nie był mój krzyk, to był krzyk mężczyzny, mężczyzny we mnie.
Zasnęłam.
*Witam cię serdecznie.
Mam do was malutką prośbę, możecie mi powiedzieć czy rozdział został dobrze dodany? Jak patrzę w podgląd to jakoś dziwnie zdania przechodzą oraz jakieś cyferki i literki nie wiadomo skąd się pojawiły pomiędzy zdaniami, a ja nic nie mam takiego tutaj.