-Musimy pogadać-odparłam
-No to o co chodzi ślicznotko -zapytał
Na słowo"ślicznotko"chciałam sie uśmiechnąć szeroko!Uważał,że jestem śliczna!Jednak zachowałam powagę.Myślę,że teraz jest odpowiednia chwila na przeprowadzenie tej rozmowy.Westchnełam .Nie miałam pojęcia jak zacząć .Jest to trudne,bo jeśli zrobię z siebie idiotkę?.Za późno na zrezygnowanie.
-Dlaczego ze mną rozmawiasz?-zapytałam prosto z mostu
-to źle?-zapytał zdziwiony
-Nie w tym rzecz. Wcześniej w ogóle mnie nie zauważyłeś.Przechodziłeś obojętnie jakbym w ogóle nie istniała,a potem jak gdyby nigdy nic po tygodniowej chorobie sie do mnie odzywasz . Co ty knujesz ?
-Nic. Przysięgam
-poza tym dziwi mnie twoja zmiana. To co ci...się stało...zmieniłeś sie...stałe ś się ...inny..
Milczał .
Wpatrywał się we mnie .
Ta cisza była nie do wytrzymania.
-Dlaczego nic nie mówisz?
-Kim-odezwał się w końcu-to co mi..się stało..nie jest jak na razie istotne.Ale błagam nigdy nie myśl,że chce cie w jakiś sposób skrzywdzić..wiem nie najlepszy byłem,ale sie zmieniłem i ta zmiana wyszła na lepsze. Zaufaj mi.
-Nie zaufam ci odrazu. Będzie to ciężkie.Może trwać..tygodnie,miesiące i może nawet lata.
-Poczekam. Chce naprawić to ,że z tobą nie gadałem...chce naprawić swój błąd..możemy chociaż sie zakolegować?
-Możemy...tylko nie wiem jak to przyjmie..Scarlett
-Scarlett?..Niech się odwali..wole ciebie od niej..
Spuściłam głowę i się zarumieniłam.Następnego dnia obudziłam się dosyć późno.Do lekcji zostało z 20 minut.Nie miałam ochoty dzisiaj iść.Lekcji nigdy nie opuszczałam,oceny mam dobre.,więc raczej nic poważnego sie nie stanie jak sobie odpuszczę dzisiaj kilka godzin.Wstałam leniwie z łóżka i poszłam do łazienki,aby wykonać poranny prysznic i umyć zęby.
Gdy opuściłam łazienkę usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa.Spojrzałam na wyświetlacz.
Jared-za ile będziesz?
Ja-nie ide dzisiaj
Jared-czemu?
Ja-nie chce mi się
Jared-gdzie jesteś?
Ja-na razie w domu ale zaraz ide na plażę
Jared-spotkamy sie tam za około pół godziny
Ja-okej
Ubrałam się szybko,zjadłam śniadanie i opuściłam dom.Czułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się nikogo nie było.Uznałam,że to moja durna wyobraźnia i sobie coś ubzdurałam.
Kiedy dotarłam na miejsce usiadłam troche dalej od brzegu .Na plaży nie było nikogo.Żałowałam,że ubrałam tylko bluzę ,a nie ciepłej kurtki tak jak wczoraj radziła moja mama.Ale znając siebie jak zwykle jej nie posłuchałam.Zapewne zachoruje.Właśnie..mama!ciekawe jak zareaguje na to,że nie byłam w szkole..gorzej jak wróci przede mną!Wtedy sie wpakuje w niezłe tarapaty !Muszę być pierwsza w domu i udawać chorą.Zrozumie wtedy.Poczułam w kieszeni spodni wibracje mojego telefonu.Wyciągnęłam go.Dzwoniła Lauren.nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do prawego ucha.
-Czemu cie nie ma?zaspałaś?-zapytała
-nie..nie ide dzisiaj-odpowiedziałam
-bo?
-bo mi sie nie chce
-leń...po szkole przychodze do ciebie
-no okej
-teraz mi powiedz,co ja będę sama w tej budzie robiła przez te kilka godzina bez ciebie?
-Jason będzie
-Jego też nie ma
-aa
-Nie no jakoś to zniosę...mam teraz Plastykę i wydzieranki robimy.masakra jakaś!
-o jezu
-wyszła mi okropnie!
-może nie jest tak źle?
-źle?okropnie!
Zaśmiałam sie
-ty sie ze mnie nie śmiej!..ej dobra..kończę bo idzie to
Nie zdążyłam odpowiedzieć,bo sie rozłączyła.Schowałam telefon ponownie do kieszeni i zamknęłam oczy wsłuchując sie w powiew wiatru i w delikatne fale na plaży.Kochałam to miejsce .Powietrzne co prawda było zimne,ale dla mnie orzeźwiające i przyjemne. Czasem jest fajnie posiedzieć w miejscu samemu gdzie ,mimo że pogoda do najlepszych nie należała.Usłyszałam kroki za moimi plecami.Jakoś..nie miałam ochoty otwierać oczu.Było mi tak dobrze!. Kroki ucichły i czułam,że ktoś za mną stoi.Otworzyłam niechętnie oczy i odwróciła się.Mój wzrok spotkał sie z czekoladowymi oczami przystojnego indianina. Obiekt moich westchnień.
-Hej-uśmiechnął się szeroko
-Hej-odpowiedziałam i odwróciłam wzrok ponownie w stronę plaży.
Usiadł obok mnie.Milczeliśmy.Nie przeszkadzała mi ta cisza między mną a nim.Jak dla mnie była przyjemna.Słyszałam tylko:powiew wiatru,fale i jego oddech. Poczułam na sobie jego wzrok.Przybliżył się do mnie.Nie patrzyłam na niego z nieznanego mi powodu bałam się na niego spojrzeć ,ale jednocześnie bardzo chciałam. Może to idiotyczne,ale słyszałam w swojej głowie głos,który mówił: Spójrz!no spójrz na.niego!chcesz tego!.
W końcu odważyłam się to zrobić i spojrzałam na niego.Był tak blisko.Kiedyś jego bliskość nie była możliwa nawet w śnie. Siedzieliśmy tak wpatrując się w siebie.Gdyby było to możliwe siedziałabym i patrzyła w jego piękne czekoladowe oczy nawet wieczność.Czułam się jak w raju.Spojrzałam na jego usta .Jego twarz zaczęła sie do mojej zbliżać.Czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy.Już wiedziałam do czego dojdzie.Nie miałam zamiaru protestować.Pragnęłam tego . Dzieliło nas 5 centymetrów..4....3...2....
-Jared!-usłyszałam męski głos.odwróciłam się.Był to Paul,któremu towarzyszył Sam.
Jared spojrzał na nich z nienawiścią.
Obaj indianie zaczęli iść w naszą stronę.
-o co chodzi?-zapytał oschle Jared jak tylko podeszli.
-Mamy pewne problemy.Jesteś nam potrzebny-odezwał się Sam
-Odprowadzę Kim i przyjdę
-Spotkamy sie u Emily
I odeszli. Wstaliśmy i ruszyliśmy w milczeniu.
Kiedy dotarliśmy pod mój dom spojrzałam na niego.Patrzył na mnie z..czułością?.Wyglądał tak słodko!Uśmiechnęłam sie delikatnie ,a on odwzajemnił mój uśmiech.
-Odezwę się niedługo-odezwał sie i przerwał wcześniejszą cisze.
-Będę czekać
Podszedł do mnie bliżej i delikatnie pocałował mnie w usta i odszedł bez słowa.Byłam zaskoczona tym gestem. Stałam w tym samym miejscu i wpatrywałam.sie w miejsce gdzie.przed chwilą stał i ręką dotknęłam ,gdzie mnie pocałował. Poleciała mi łza,potem druga i trzecia.Płakałam , płakałam z szczęścia. Jared Cameron mnie pocałował!Uśmiechnęłam sie i weszłam do domu.Przebrałam sie z przemoczonych ubrań w ciepły golf i dresy. Nie miałam ochoty sie stroić,mimo że lada moment ma sie pojawić Laura.Usłyszałam dźwięk dzwonka.pobiegłam szybko w stronę drzwi i je otworzyłam. Stała przy nich uśmiechnięta szeroko Laura...i..Kevin..Przytuliłam mocno przyjaciółkę i zaprosiłam ich do salonu.Uduszę ją chyba!jak ona mogła go tu zaprosić!Spędziłam bardzo miło czas w towarzystwie Laury i Kevina.Oglądaliśmy filmy,wspominaliśmy i żartowaliśmy.Na początku nie byłam zadowolona z towarzystwa Kevina,ale po czasie rozluźniłam sie trochę.Po co dalej miałabym sie dalej gniewać?zerwał,bo musiał. Wszystko.Teraz sami siedzimy na kanapie,bo Laura musiała wracać i żartujemy.Mam nadzieje,że jeszcze uda nam sie pogadać,bo miło naprawde spędza mi sie z nim czas.Mój towarzysz troche spoważniał,co mnie troche zaniepokoiło.
-kręcisz z tym Cameronem?-zapytał za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-emm..-nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć-wiesz...dopiero zaczęliśmy gadać...także raczej nie
-musze ci cos powiedzieć
-co?
-obiecaj ,że mnie nie zlejesz ani nic.
-obiecuje
-w chwili,kiedy z wielkim żalem cie zostawiłem i musiałem wyjechać myślałem o tobie dzień i noc .Stałaś się częścią mojego życia..częścią mnie.Nie mogę o tobie zapomnieć.Wspominam każdy dzień od momentu poznania sie ,aż do nieszczęśliwego końca.Bolało mnie to i tak cholernie mnie boli dalej to ,że musiałem zniszczyć ten idealny związek,który udało nam sie razem zbudować. Jesteś dla mnie wszystkim.Chciałbym do ciebie wrócić.Kocham cie
~O to nowy rozdział. Kolejny nie wiem kiedy sie pojawi,ale na pewno nie tak szybko.Pisałam go do ok.1 w nocy ,więc proszę o wyrozumiałość jeśli chodzi o błęd
CZYTASZ
Zawsze będziesz częścią mnie ZAWIESZONE
Fanfiction"Zawsze Będziesz częścią mnie" Historia Kim Connweller i Jareda Camerona.Tą pare możecie znać z Zmierzchu.Jak Kim zareaguje na wieść o tym,że chłopak jest zmiennokształtnym? Czy będą szczęśliwi? (Jest to moja taka jakby pierwsza "poważna" historia)