Rozdział 2 - Impreza

253 8 0
                                    

*Kim

Drogi Pamiętniku !             14 listopad 2009 rok . 20:00

Przepraszam,że tak długo nie pisałam...,ale tyle sie działo ! Jared Cameron po tygodniowej chorobie wrócił do szkoły i po roku czasu milczenia się do mnie odezwał ! Wcześniej to nawet zwykłe "cześć" nie raczył powiedzieć,a tu proszę odzywa się nagle i zaprasza na imprezę .Spędziłam z nim praktycznie każdą przerwę. Poznawaliśmy się coraz lepiej i wierzyłam coraz bardziej ,że to nie jest zwykły sen. Kiedy odprowadził mnie pod sam dom (myślałam,że dostane zaraz zawału serca) poprosił o numer i mnie przytulił ! Jestem tak cholernie szczęśliwa i mam ochotę wykrzyczeć to całemu światu. Zapomniałam całkowicie o moim ojcu . Właśnie dzięki niemu. Niedawno gadaliśmy chyba przez godzinę przez telefon . Termin na naukę do biologii został już ustalony. Zacząć mieliśmy od środy i tak każdego wieczoru na plaży. Teraz obecnie czekam na Lauren .Mam jej pomóc z chemią,bo już sobie nie radzi. Sama nie wiem dlaczego sie zgodziłam.Chemia nigdy nie była i nie będzie moją dobrą stroną , jest dla mnie jak skomplikowana zagadka nie do rozwiązania...

-Kim! Laura przyszła!-przerwała mi pisanie mama

-Już idę!-odpowiedziałam.

zamknęłam pamiętnik,a następnie wstając z łóżka schowałam go pod materac i zeszłam na dół do kuchni. Mama i moja przyjaciółka zawzięcie o czymś rozmawiały,niestety nie udało mi sie niczego podsłuchać bo jak tylko mnie zobaczyły szybko przestały rozmawiać i spojrzały na mnie podejrzanie sie uśmiechając. Spojrzałam na nie zdziwiona ,ale postanowiłam zapomnieć o tej dziwnej sytuacji.

-Napijesz się czegoś?-zapytałam przyjaciółki

-Jasne -odpowiedziała

kiwnęłam głową. Nalałam jej soku pomarańczowego i podałam jej . Usiadłam obok nich .


Siedziałyśmy tak z dobre pół godziny rozmawiając o : Nauce,przyszłości,studiach i zawodach jakie zdecydujemy sie wybrać.Lauren chciała zostać fryzjerką lub fotografem . Nadawała sie do obu zawodów w 100% , miała talent i do tego i do tego . Ja natomiast wahałam sie między weterynarzem,a pielęgniarką.Oba zawody jak dla mnie były dobre ,ale nie byłam pewna czy sobie z nimi poradzę. Kiedy zadzwonili po moją mamę do szpitala ,żeby przyjechała bo jest potrzebna w pracy . Postanowiłyśmy,że pójdziemy na plażę i w końcu sie po uczymy.

Moja przyjaciółka przez całą drogę zachowywała się na prawdę bardzo dziwnie . Jeszcze przed wyjściem kazała mi założyć coś ładnego. Co chwilę też sprawdzała na zegarku,która jest godzina i mnie pośpieszała.. Kto normalny się ,aż tak bardzo śpieszy na naukę? I do tego jeszcze właśnie chemii. Westchnęłam i spojrzałam na nią.. Wyglądała na trochę podekscytowaną,a jednocześnie zdenerwowaną. Ciężko było mi to określić. Moją uwagę zwróciły coś w rodzaju lampionów? Wiszących na drzewach .. Usłyszałam w oddali głośną muzykę.. Czyżby było jakieś święto o ,którym nie miałam bladego pojęcia? Albo moja przyjaciółka znowu próbowała mnie zaciągnąć na imprezę ,co ostatnio dobrze sie nie skończyło. Nie pamiętam kompletnie co się działo ,miałam takiego kaca jak nigdy i cały dzień głowa mnie bolała. Wzdrygnęłam sie jak tylko przypomniałam sobie ten ból. Inni by mnie może wyśmiali,ale to okropne uczucie .. Budzisz sie z bólem głowy i w dodatku nic nie pamiętając. Moja mama szału dostała, przez tydzień nie mogłam wychodzić nigdzie oprócz szkoły,a telefonu nie miałam przez ponad miesiąc. Nie chciałam powtórki tamtego i oświadczyłam przyjaciółce,że nigdy żadnych imprez a tu proszę..prowadzi mnie właśnie na nią.. Chciałam uciec , po prostu uciec ..,ale niestety było już za późno.byłyśmy już na plaży. Kiedy ludzie obecni tutaj nas zobaczyli krzyknęli : "Niespodzianka!"tak głośno,że mógłby nas usłyszeć cały rezerwat . Wszystko stało się dla mnie jasne .Była to moja impreza urodzinowa..,ale czy te lamki i taka ilość ludzi to nie przesada? Spojrzałam na nią , już miałam coś powiedzieć,ale mi przerwała:

-Tak , wiem. Obiecałaś,żebym nie organizowała żadnych imprez i nie złamałam danego słowa

-Jak to ?

-to nie był mój pomysł, lecz twojej mamy...no a ja jej trochę pomogłam

-dziękuje -przytuliłam ją a ona odwzajemniła mój uścisk.Kiedy puściłam moją przyjaciółkę..podeszła do mnie chyba 100ludzi , wszystkich wyściskałam i dziękowałam za prezenty. Rozpoznałam wśród obecnych ludzi znajomych z plemienia Makah i w tym jego..rozmawiającego Samem,któremu towarzyszyła jego narzeczona Emily. Spojrzałam na jej prawą stronę twarzy , szpeciły ją trzy krwistoczerwone,pionowe blizny . Była to podobno pamiątka po tym jak zaatakował ją niedźwiedź.Sam natomiast był dobrze zbudowany (tak jak Jared) , miał około 198 cm wzrostu i krótkie czarne włosy. Z Sama i Emily była idealna para , już na pierwszy rzut oka widać,że są na prawdę razem szczęśliwi. Spojrzałam ponownie na Jareda . Przyglądał mi się. Jak zobaczył,że również to robię,powiedział coś Samowi i do mnie podbiegł..i jak gdyby nigdy nic przytulił! Byłam totalnie zdziwiona ,mimo że nie robił pierwszy raz to dzisiaj. Myślałam,że zaraz będą musieli mnie tutaj reanimować.. Czułam sie jak w bajce , jak dziecko które się cieszy z nowej , upragnionej zabawki . Kiedy mnie puścił, uśmiechnął sie po czym wyciągnął z kieszeni spodni srebrną bransoletkę z drewnianym bryloczkiem w postaci wilka .

-Proszę to dla ciebie -nałożył mi ją na nadgarstek -sam zrobiłem.

Przyjrzałam się jej lepiej , była 100 razy lepsza od wszystkich prezentów jakie dzisiaj dostałam . Ten prezent był dla mnie wyjątkowy . Znaczyła dla mnie bardzo wiele , bo dostałam go od osoby ,która była dla mnie wszystkim,całym moim życiem .

-Sam?-jedynie to byłam w stanie powiedzieć

-Starałem się..mam nadzieje ,że ci się podoba?

-Podoba? To mało powiedziane. Jest cudowna , dziękuje.

uśmiechnął sie do mnie. W tle leciała spokojna muzyka

-Zatańczymy?-zapytał po chwili i wyciągnął do mnie dłoń, bez wahania ją przyjęłam i wyszliśmy na środek plaży,gdzie już wiele par tańczyło w rytm spokojnej muzyki .Przytuliliśmy sie do siebie i do nich dołączyliśmy.Rozejrzałam sie lepiej po plaży. Po jej bokach było dużo porozstawianych stołów,gdzie było dużo jedzenia i picia .Paliło sie również ognisko ,aby nie było tak zimno.Kochałam to miejsce , nawet w listopadzie . Często po kłótniach z mamą przychodziłam tutaj aby ochłonąć i zapomnieć po niektórych przykrościach. Wiele par sie rozeszło a my dalej i tak tańczyliśmy. Zapomniałam całkowicie o wszystkim.Liczył się tylko i wyłącznie on ,nikt inny. Było mi bardzo ciepło,on był bardzo ciepły..czułam się tak jakby było właśnie 35 stopni i przytulała się właśnie do gorącego grzejnika...,ale czy jemu nie było zimno ? W końcu jest listopad.

-nie jest ci zimno?-zapytałam ciekawa

-nie ,a tobie ?

-nie

I rzeczywiście wyglądało to tak jakby te zimno mu nie przeszkadzało,nie trząsł sie z zimna ani nic. Jak dla mnie normalne to nie było. Miałam wrażenie,że tańczymy tak z godzinę?Nie przeszkadzało mi nawet to,że obserwuje nas ponad 300 osób. Czułam sie jak księżniczka,a Jared był moim księciem na ,którego czekałam wiele lat.

-Hej-usłyszałam męski głos za swoimi plecami.Rozpoznałabym go wszędzie. Z wielkim bólem oderwałam sie od Jareda, odwróciłam się i spojrzałam na kogoś,kogo nigdy więcej widzieć nie chciałam.

~Uważam,że ten rozdział jest do bani !. Nie wiem ,kiedy pojawi się następny..możliwe,że jutro :) ~


Zawsze będziesz częścią mnie ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz