Rozdział 5

76 0 0
                                    

-Kto to napisał? - spytał rozbawiony oddając mi komórkę.
-Mój przyjaciel. - odparła i udawając obrażoną usiadła na kanapie.
-Tylko skąd on wiedział... - nie dokończył i spojrzał na mnie szczerząc się jeszcze bardziej -To ten barman?
-Co ci do tego?
-Nie gniewaj się kochanie. - zaśmiał się widząc jak Zuza walczy ze sobą by się nie usmiechnąć.
Rozległa się chwytliwa melodyjka, Zuzia chwyciła telefon i odłożyła go spowrotem krzywiąc się.
-Jak zaraz nie wrócę zawiadomią... Sam wiesz co. - rzuciła wstając z kanapy.
-Boisz się policji? - zatarasował jej drogę z zadziornym uśmieszkiem.
-Nie, można powiedzieć, że czuje do nich obrzydzenie z powodu mojego ojca.
-Ojca? - zmarszczył brwi
-Tak, mój ojciec jest gliną.
Zapadła cisza podszas której Zuza wyciszyła komórkę kiedy ponownie zadzwoniła.
-A ty tak po prostu przyjechałaś się pościgać w nielegalnych wyscigach?
-O co ci chodzi?
-Może o to, że szpiegujesz!
-Słucham?! Że niby co? A po co do kurwy nędzy miałabym to robić! Dla zabawy? Czy może by sprawdzić się w wyścigach?!
Chwile mierzyli się spojrzeniami.
-Może masz rację. - zaczął ostrożnie -Tylko wiesz to tak... Zabrzmiało...
-Nie obchodzi mnie to jak zabrzmiało! Co do kurwy?! - to ostatnie było rzucone w przestrzeń. Bowiem w oknach odbiły się niebiesko-czerwone światła. -No i kurwa wykrakałam. - westchnęła zakładając buty i kurtkę.
Mikołaj poszedł jej śladem. Powoli przestawała być na niego zła. Też bym pomyślała, że to wszystko wyreżyserowane gdybym nie była sobą, pomyślała otwierając drzwi.
-Nie, nie, nie. - zaczęła się cofać, ale było już za późno
-Zuzanno, Karolino, Małgorzato Bielecka! - dał się słyszeć wrzask, który postawił na nogi całą okolicę.
-Małgorzato? - spytał cicho Mikołaj rozbawiony za co dostał kuksańca w ramię.
-Czy ja zawsze muszę się dowiadywać, że moja córka ucieka z domu?!
-Nie uciekłam! A jeśli nie chcesz się dowiadywać to po prostu nie słuchaj!
Chyba chciał coś więcej powiedzieć, ale jego wzrok napotkał Mikołaja, który stał za mną.
-Jestem dorosła i chyba mogę zabawić się z przyjacielem?! Czy tego mi już też nie wolno?
W drzwiach stał Bartek, który spoglądał na obojga i zastanawiał się kiedy im przerwać. Bowiem oni dwoje byli jak niewybuch. W każdej chwili może się stać gorzej niż jest jeśli tylko nie zachowasz ostrożności.
-Ja ci dam przyjaciół! Nie będziesz zadawała się z takimi... Wyrzutkami!
-Nie będziesz wybierał mi przyjaciół!
Na szczęście, że dzieliła ich spora odległość, inaczej prawdopodobnie polałaby się krew.
-Dosyć. - wreszcie zdecydował się Bartek wchodząc pomiędzy nich. -Uspokój się tato. Znalazła się. Zuza mogłaś chociaż zadzwonić, że nie wrócisz na noc do domu.
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i wsiadła do samochodu. Pięć sekund później przyspieszała na ulicy za co jej ojciec rzucił kilka nieprzyjemnych przekleństw. Za to Mikołaj był rozbawiony tą sytuacją.
-Czego się tak cieszysz?!
-Nawet nad rodziną pan nie umie zapanować.
-Zapłacisz mi za to! - z tą groźbą wsiadł do radiowozu i odjechał.
Bartek zmierzył wzrokiem Mikołaja, w końcu stwierdził, że jednak ojciec ma rację i wszedł do domu bez jakiegokolwiek słowa.
-Niezła rodzinka. Ciekawe gdzie mamusia. - mruknął pod nosem rozbawiony i wrócił do domu.
Wrócił do domu i sięgnął po swój telefon. Wyszukał numer Zuzy i zadzwonił. Skąd miał numer? Kiedy czytał sms-y wysłał takiego jednego z jej telefonu do siebie. Nawet nie zauważyła. Uśmiechnął się do siebie kiedy usłyszał w telefoni jej wściekły głos.
-Czego kurwa?
-Twój ojciec już odjechał a ja nie spodobałem się twojemu bratu.
Usłyszałem pisk opon w słuchawce.
-To ty. - jej głos lekko złagodniał
-Nie spowodowałaś wypadku?
-Nie, zatrzymałam się na samym środku przejazdu. Tyle, że na torze. - uśmiechnęła się
-Uff, na szczęście.
-Własciwie to skąd masz mój numer? Nie dawałam ci.
-Sam sobie wziąłem kiedy przeglądałem sms-y od Olusia.
-Dupek. - skwitowała
-Z niego? Też tak sądze.
-Z ciebie! - zaśmiała się.
-Mam takie pytanie. Masz niezłą rodzinkę, ojciec awanturuje się na środku ulicy, twój brat go popiera a ty też jesteś jedyna w swoim rodziaju. Co z matką?
-Mam nie żyje. Ale nie przepraszaj. To normalne, ludzie umierają.
-Jak się nazywała?
-Karolina. Tak, wiem, mam po niej drugie imię.
-Będziesz na dzisiejszych wyścigach?
-Tam gdzie zawsze? Jasne.
-Świetnie, do zobaczenia za trzy godziny.
-Cześć. - rzuciła i rozłączyła się
Akurat wtedy do mojego domu wparował Kacper, Daniel, Krzyś, Wiktor, Eryk, Daria, Sara i Klaudia. Cała nasza paczka była w komplecie. Każdy rozsiadł się gdzie mógł.
-I jak tam Zuza? Dobra? - Eryk poruszył brwiami.
Mikołaj roześmiał się i pokręcił głową.
-Nie spalismy ze sobą.
-Uciekła ci? - spytał z udawanym zawodem w głosie Wiktor
-Nawet nie próbowałem. Bylismy schlani w trzy dupy jak wróciliśmy do domu. A na dodatek okazało się, że od trzech dni jest moją sąsiadką. - zaśmiał się -Później była draka z jej ojcem i bratem. Całkiem niezły dzień.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 07, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Córka GliniarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz