Dzisiaj sobota.Nie mogłam zasnąć,poszłam na spacer..zauważyłam,że od jakiegoś czasu idzie za mną jakiś mężczyzna,nie miałam pojęcia czy po prostu idzie tą samą drogą czy może jednak idzie za mną? Park był ogromny.Nie było tam zbyt wielu ludzi..zaczęłam iść szybszym krokiem,ale on też przyśpieszył w tym momencie zaczął mnie ogarniać strach,nie wiedziałam gdzie iść,aby go zgubić.Czego on ode mnie chce? Po chwili zauważyłam starszą Panią..pomyślałam,że jest to okazja do w pewnym stopniu "ucieczki".Niosła ona ciężkie torby z zakupami,podeszłam do niej ,ale on dalej szedł za mną.
-Dzień dobry! Może Pani pomóc?
-Witaj! To nie jest takie ciężkie..może innym razem.
-Może jednak?-spytałam z resztkami nadziei.
-Dziękuje za dobre chęci,ale nie dzisiaj,do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Straciłam resztki nadziei..dopadły mnie dreszcze.W głowie miałam totalny mętlik i nie wiedziałam co robić.Chciałam zadzwonić do rodziców,ale niestety rozładował mi się telefon.Chwilę później ten mężczyzna zatrzymał się i patrzył na mnie przez chwilę,czułam,że robi się coraz bardziej niebezpiecznie.Chciałam uciekać,ale w pewnym momencie nieznajomy złapał mnie za rękę..
-Kim Pan jest??! Czego Pan chce??!
-Scarlett,tak?
-Ale..,ale..
-Jestem..
Nie dałam mu dokończyć.Zaczęłam jak najszybciej uciekać...Kim on jest??! Jeśli on znowu mnie znajdzie..? O co w tym wszystkim chodzi?! Boję się coraz bardziej.Po kilku minutach byłam już w domu.Rodzice przez chwilę patrzyli się na mnie,nie mieli pojęcia co się tam stało..
-Scarlett?-powiedziała mama.
-Ja..eee...
-Co się stało?-zapytał tata.
-Czy wy nie możecie mi powiedzieć prawdy?! Jakiś mężczyzna za mną szedł..
-Pewnie Ci się wydawało nie panikuj.-Tata próbował uspokoić sytuację.
-Ciekawe skąd znał moje imię? Co się tutaj dzieje??
Moje pytania pozostały bez odpowiedzi.Rodzice mnie zignorowali i udawali chyba,że tego nie słyszeli.Mama zaczęła zmywać naczynia,a tata czytał gazetę,chyba wcale się nie przejmowali tym co się stało..tym co mogło się stać.