Rozdział 3

49 3 6
                                    

Resztę nocy Lily spędziła na nieudanych próbach zaśnięcia. Poddała się po godzinie. Zamiast siedzienia w łóżku wybrała swój ukochany, głęboki parapet. Podczas dnia obserwowała dziką puszczę za oknem, nocą jednak, z powodu ciemności, wpatrywała się w niebo, podziwiając gwiazdy i marząc.

Minął już kwadrans. Lily już zasypiała, ale nagle usłyszała cichy szelest, dobiegający zza szyby. Przeklinając w duchu niezamknięcie okna na noc, spojrzała w stronę puszczy. Zamarła.

Z gęstych krzaków za ogrodzeniem jej domku siedział całkowicie czarne, zlewające się z otoczeniem stworzenie. W ciemnościach było widać tylko błyszczące, zielone ślepia.

Dziewczyna stłumiła krzyk. Stwór chyba ją wyczuł i zniknął spowrotem w lesie. Przerażona Lily snuła domysły na jego temat. Co to mogło być? Pies? A może jakiś dziki kot... Lub wilk. Nocne odwiedziny bestii rozbudziły ją całkowicie i była pewna, że już nie zaśnie. Jednak o świcie, gdy pierwsze promienie słońca oświetliły szybę jej pokoju, dziewczyna drzemała z głową opartą o szkło.

**********************************************

Zadzwonił budzik. Nastolatka wzdrygnęła się i nieprzytomnie rozejrzała po pokoju, jednak coś było nie tak. Widziała jakoś... Inaczej. Ostrzej.

"Wyłączcie żesz ten budzik!"

Zdenerwowana wstała ze swojego łóżkoparapetu i poszła wyłączyć urządzenie. Gdy stanęła na nogi, musiała się przytrzymać parapetu żeby nie upaść. Coś niewątpliwie działo się z jej oczami. Nikt normalny przecież nie widzi drobin kurzu z odległości półtora metra.

**********************************************

Lekko przestraszona zjadła śniadanie i ubrała się. Na jej ulubionym, turkusowym swetrze widziała pojedyncze nitki materiału.

-Pa Lily! Ja już wychodzę, pamiętaj, nie spóźnij się.-  Powiedziała Rosalie. Lily całkowicie zapomniała, że nie jest sama i wzdrygnęła się.

-Coś się stało, córciu?-  Spytała zaniepokojona matka nastolatki.

-Nie, nic. Po prostu jeszcze się nie obudziłam.-  Dziewczyna uśmiechnęła się do rodzicielki-  Mamo, nic mi nie jest. Spokojnie, idź do pracy, zaraz ożyje.

-No dobrze. Miłego dnia w szkole!

Rosalie wyszła, nieświadomie jeszcze bardziej strasząc Lily. Szkoła! Nie czuła się na siłach by tam pójść, zwłaszcza, że gdy wyjrzała za okno, zobaczyła pojedynczy liść na płotku werandy, chociaż od tego dzieliła ją cała kuchnia i przedpokój.

Gdy stała w szatni czekając na oddanie swojej kurtki (" już w listopadzie jest zimno", cicho westchęła),

spotkała Angelikę, wysoką szatynkę, z którą chodziła do klasy.

-Hej Lily! Co tam u ciebie?

Wyminęły się wydarzeniami z poprzedniego popołudnia. Gdy dziewczyny oddały kurtki i poszły na pierwszą lekcję, Angela zapytała:

- A co ty taka nieobecna? Nie poznaje cię jakoś dzisiaj.

-Sama niewiem... Nie spałam pół nocy- odpowiedziała.

-Zaraz... A co się stało z twoimi oczami? - zapytała zdziwiona dziewczyna.

Lily przeszedł dreszcz strachu. Nie oglądała się dziś w lustrze.

-A co ma być? - zapytała lekko podenerwowana.

-Jakoś tak... Zmieniły kolor. - zadzwonił dzwonek. Dziewczyny weszły do klasy. Angela przypatrywała się jej badawczo.

Na przerwie Lily pierwsze co zrobiła pobiegła do łazienki. Gdy zobaczyła się w lustrze, oniemiała.
Jej do tej pory intensywnie niebieskie tęczówki, których kolor bardzo lubiła, miały teraz na brzegach lekko srebrny odcień i... Błyszczały, mocniej niż wcześniej. Przez jej wyostrzony wzrok widziało to jeszcze wyraźniej. Nagle jakaś dziewczyna weszła do toalety i Lily szybko wyszła. Spuszczając wzrok, nie zauważyła, że wpadła na jakiegoś chłopaka. Na jej nieszczęście, był to "jej" drugoklasista.
- No proszę, kogo my tu mamy?
- Przepraszam, że na ciebie wpadłam. - bąknęła dziewczyna i już chciała odejść, gdy chłopak złapał ją za ręke. Spojrzała na niego ze złością, zapominając o swoim problemie.
Drugoklasista, gdy zobaczył jej oczy, przystanął i patrzył się na nią ni to zdziwiony, ni to wystraszony. Trwali tak z minutę i Lily zaczęła czuć się dziwnie. Tym czasem przyszedł drugi osobnik płci męskiej.

- Hej, Ryan! Ty znowu z nią? Chodź musimy iść na biologię- powiedział Mike, poznany już z imienia członek bandy prześladowcy.
Poklepał go po ramieniu, ale gdy jego rozmówca nie zareagował, przestał.
- Heej! Ziemia do Ryana! Słyszysz mnie?
Chłopak oprzytomniał. Spojrzał na Mike'a i poszli w swoją stronę. Na odchodnym, jeszcze raz spojrzał na nieruchomą dotychczas, a teraz oddalającą się Lily.
"A więc to prawda," pomyślał. "Potwierdziły się moje przypuszczenia... Trzeba powiedzieć sforze."

~~~~~~~~
Hej! :)

Rozdział liczy 655 słów! Mój rekord xd
Zgodnie z obietnicą, wstawiony w weekend. Następny za tydzień, o tej samej porze. Postaram się, by był taki długi jak ten, ale jeszcze zobaczę :D

Ps: Mam taki pomysł... Chcecie może, bym pisała "Pełnie" z perspektywy Lily? Czy ma zostać jak jest?
Na odp czekam w komentarzach.

Do następnego :D
/ Nati <3




Pełnia (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz