Biegłem przez las. Gałęzie bezlitośnie kaleczyły moją twarz. Cały czas coś podążało za mną. Nie wiedziałem co to jest, ani czego chce. Nie wiedziałem czy jest to osoba czy może jakieś zwierzę. Jedynie czasami kątem oka dostrzegałem jakiś ruch. Czułem już namacalnie obecność goniącego, jakby miałby zaraz położyć rękę na moim ramieniu. Obejrzałem się za siebie. Nikogo nie było. Żadnego ruchu , żadnego odgłosu łamania gałęzi. Nic, totalna cisza. Zatrzymałem się. Już po wszystkim-odetchnąłem z ulgą. Poczułem na karku lekki powiew wiatru , jakby czyjś oddech. Wzdrygnąłem się. Nagle czyjeś ręce obróciły mnie, jednocześnie zaciskając palce na mojej szyi. Brakowało mi powietrza. Dusiłem się. Ostatnią rzecz , jaką pamiętam to duże żółte oczy i słowa
"Teraz jesteś mój "Obudziłem się cały spocony. Kołdra leżała zmiętolona na podłodze. Spojrzałem automatycznie na zegarek, który leżał na stoliku nocnym obok łóżka. Dochodziła piąta. Podniosłem kołdrę i przykryłem się ,próbując zasnąć. Przewracałem się z boku na bok , ale sen nie nadchodził. W końcu się poddałem. Wstałem z łóżka , ubrałem się ,założyłem zimową czapkę i wyszedłem z domu.
Śnieg na szczęście przestał padać. Słońce jeszcze nie wzeszło , toteż wszędzie panowała szarość , rozjaśniana niekiedy światłem latarni. Zapowiadał się mroźny dzień . Zacząłem swój codzienny trening. Widzieliście kiedyś drzewa po dużych opadach śniegu ? Tak teraz wyglądała ulica , przez którą biegłem. Była jak z bajki. Zaśnieżone samochody , podwórka, drzewa dodawały krajobrazowi tajemniczości. Człowiek mógłby stać i patrzeć się na to piękno przyrody. Tylko zapomina wtedy o jednym, że jest tak cholernie zimno. Wznowiłem bieg. Mijałem podwórza , pilnowane przez psy. Żaden na mnie nie szczeknął. Nie wiem czemu, ale mam tak od urodzenia. Wszystkie zwierzęta do mnie ciągną. Dosłownie. Nie pamiętam ,aby któreś na mnie zawarczało lub ugryzło. Spojrzałem na zegarek, który tym razem wziąłem z domu. Czas wracać.
-Jestem-zawołałem ,zdejmując kurtkę i czapkę .
Jak zwykle od progu czułem zapachy babci wypieków.
-To dobrze-odpowiedziała stawiając na stole talerz pełen bułeczek z dżemem , prosto z piekarnika. –Nie znudziło ci się jeszcze to codzienne bieganie ?
-Jeghem ghne- dopowiedziałem przełykając kęs bułeczki. Były naprawdę dobre.
-Kochanie , tyle razy cię prosiłam , abyś nie mówił z pełną buzią-upomniała mnie.
-Przepraszam – odpowiedziałem sięgając po kolejną bułkę. – A wracając do twojego pytania , to jeszcze mi się nie znudziło. Lubię biegać , wtedy czuję się sobą , lepiej mi się myśli , a przy okazji ćwiczę swoje ciało. Przyjemne z pożytecznym.
-Skoro tak twierdzisz...
Skończyłem szybko śniadanie , wziąłem prysznic , spakowałem książki do plecaka ,założyłem kurtkę i wyszedłem z domu. Miałem rację , było naprawdę zimno. Ciaśniej owinąłem szalik wokół szyi. Ręce schowałem do kieszeni. Czas zainwestować w rękawiczki.
Dzień w szkole minął bardzo szybko. Na przerwach rozmawiałem z Martinem i Jackiem ,a na wszystkich lekcjach siedziałem z Silvią. Myślę , że to będzie moje stałe miejsce. Po jednej z lekcji ,kiedy wraz z Silvią dostaliśmy upomnienia za śmiechy i rozmowy , podszedł do mnie Martin.
-Słuchaj stary , nie masz szans, słyszałem ,że ona już kogoś ma ,przykro mi-powiedział klepiąc mnie po plecach.
Wzruszyłem tylko ramionami. Co ja poradzę ,że ona naprawdę mi się podoba. Jest bardzo mądra , inteligentna , wesoła, dowcipna.Wracając do domu rozmyślałem o tym , co powiedział mi Martin. Jeśli ona naprawdę kogoś ma , to nic na to nie poradzę, ale jeśli nie ma... Tylko jak ją o to zapytać , aby to jakoś zabrzmiało. Może zapytam jej koleżanek , ale prawie w ogóle ich nie znam, tak jak resztę klasy. Niby jakby to miało wyglądać? Podchodzę do dziewczyn i się pytam : „Cześć , jestem Martin , ten nowy , nie wiecie czy Silva kogoś ma ?" Przecież to idiotyczne. I jeszcze co o mnie pomyślą. Nie to trzeba rozegrać inaczej.
Nie zauważyłem , kiedy dotarłem pod drzwi domu. Nacisnąłem klamkę. Drzwi nie były zamknięte , lecz jedynie uchylone , jakby ktoś zapomniał ich w pośpiechu zamknąć. Dziwne, odkąd pamiętam babcia zawsze zamykała drzwi. Bała się przeciągów. Nie dolatywał mnie także zapachy codziennych wypieków babci. Może źle się czuje.
-Jestem- jak zwykle zawołałem zdejmując kurtkę , lecz tym razem odpowiedziała mi jedynie cisza.
-Babciu , jesteś?
Wszedłem do kuchni. Czyżby wybrała się na zakupy ? Ale wtedy napisałaby kartkę i położyła na stole.
Z pokoju obok dolatywały jakieś stłumione odgłosy.
Otworzyłem drzwi i stanąłem jak wryty. Babcia siedziała na krześle zakneblowana jakąś szmatą. Ręce miała związane z tyły. Obok niej siedział mężczyzna około czterdziestki z krótko ostrzyżonymi siwymi włosami , które dodawały mu lat. W ręku trzymał dziwnie wyglądający pistolet , którym się bawił. Za nim stało czterech osiłków , każdy z karabinem w ręku.
-Widzę , pilny uczeń wrócił ze szkoły – rzekł z uśmiechem , cały czas przekładając pistolet z ręki do ręki-Nie śpieszyło ci się. Jeszcze trochę i twojej babci mogłaby się stać krzywda.
-Kim jesteście i czego chcecie ?-zapytałem ,jednocześnie szukając wzrokiem jakiegoś ostrego przedmiotu , aby uwolnić babcię. Ale co wtedy? Ostry przedmiot kontra karabin. Słaby pomysł.
-Za każdym razem to samo pytanie „Kim jesteście , czego chcecie ?" , nie możecie wymyśleć czegoś lepszego , prawda chłopaki – zwrócił się do mięśniaków stojących za nim. Ci odpowiedzieli coś niewyraźnie.
-A odpowiadając na twoje pytanie . Jestem Zack i zabieram cię do Zakładu.
-Nigdzie się nie wybieram – odparłem , myśląc intensywnie nad planem uratowanie babci i siebie. Byłem w beznadziejnej sytuacji.
-To się jeszcze okaże –rzekł , nie przestając bawić się pistoletem. –Słyszałem ,że jesteś Zmiennym. Pokaż mi co potrafisz.
-Nie mam pojęcia kim jest Zmienny i co niby miałbym zrobić ?-odparłem z gniewem.
- Nie pogrywaj ze mną dzieciaku –rzekł z gniewem odbezpieczając broń. –Masz się zmienić.
-Nie mam pojęcia jak to zrobić-odparłem wystraszony.
-Liczę do trzech –rzekł przykładając pistolet do skroni babci.-Po trzech , sam się domyśl, co się stanie. Raz...
-Naprawdę nie wiem o co panu chodzi –odparłem ze łzami w oczach.
-Dwa...
-Mark nie rób tego- krzyknęła babcia , która jakimś cudem uwolniła się od knebla.-Jeśli ...
-Trzy...
Usłyszałem huk wystrzału.Czas się zatrzymał . To było jak w horrorze . Zobaczyłem ciało babci leżące bezwładnie na krześle. Jej siwe włosy oraz twarz była poplamiona krwią. Wszędzie było pełno krwi. Upadłem na podłogę.
-Babciu ,nieeeeeeee- ledwo dosłyszałem swój okrzyk. Oni zabili moją babcię. Kobietę którą kochałem, która była moją jedyną rodziną ,osobę która była niewinna. Przez moje ciało przetoczyła się fala bólu , cierpienia , smutku i zemsty. Nagle coś we mnie pękło. Zawyłem z bólu. Moje kości zaczęły się rozciągać , ciało pokrywało się twardą skorupą i futrem .Otworzyłem oczy. Wszystko wydawało się takie wyraźne. Widziałem każdy szczegół w pokoju. Babcię leżącą bezwładnie na krześle , brud na koszuli Zacka , pajęczynę w rogu pokoju. Słyszałem odgłos kropli krwi spadającej z krzesła na podłogę, bzyczenie muchy w mieszkaniu pod nami , odgłos wydawany przez pająka , kiedy szedł po swoją zdobycz. Wszystko było takie wyraźne, a w głowie jedna myśl. Myśl która zawładnęła całym moim ciałem . Zemsta. Skoczyłem do pierwszego z strażników i rozerwałem go na pół . Drugiego uderzyłem łapą. Dopadłem do Zacka , zaskoczony swoją siłą i szybkością , podniosłem go za gardło do sufitu. Zrobił się czerwony. Któryś z żołnierzy otworzył ogień. Nie czułem bólu pocisków trafiające w moje ciało. Nie czułem niczego. Pragnąłem tylko zemsty.
Widziałem jak Zack umiera. Widziałem jego czerwoną twarz z powodu braku powietrza. Nagle poczułem potężny ból w prawym boku , który przeszedł przez całe ciało .Upadłem na podłogę. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam było ciało Zacka łapiące gwałtownie powietrze.>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Witam wszystkich bardzo serdecznie. Przepraszam ,że przez tak dłuższy czas nie było rozdziału, ale wszystkiemu jest winna szkoła i koniec semestru :P Więc i o to jest nowy rozdzialik. Na razie najdłuższy ze wszystkich :D. Piszcie jak wam się podobał .
Pozdrawiam Jassko.
CZYTASZ
Ja , człowiek ?
Fantasy- Czym tym właściwie jesteś ?- zapytała - Sam chciałbym wiedzieć!- odparłem ze złością-Myślisz, że to jest proste ?! Ty przynajmniej wiesz skąd pochodzisz, kim byli twoi rodzice. Ja nie mam nic!!! Nic rozumiesz?!? -Ciii, już dobrze- odpowiedzi...