I couldn't help but ask
for you to say it all again.Profesja Severusa Snape'a głównie polegała na sprawdzaniu, czy jego praca ma sens. Czy wpoił innym wiedzę. Czy wiedza jest dobrze używana. Czy on tą wiedzę umie wykładać. Nie było mowy o czymś bardziej kreatywnym. Przynajmniej nie ze strony studentów. Wszystkie pomysły, a raczej ich brak były porażką dla nich samych, jak i dla niego. W pewnym stopniu bardzo mu zależało na dobrym języku. Elokwencja w tych czasach była nikła, więc fakt, że ktoś może nauczyć wybornych i dobrze dobranych słów, był pocieszający. Jednak czuł w tym hipokryzję, zważywszy na jego blokadę wewnętrzną i niezdolność do napisania choćby zdania.
Westchnął zmęczony. Po trzech nieudanych próbach odczytania pisma z czyjejś pracy dostał prawie apopleksji.
Wstał z twardego krzesła i podszedł do kalendarza. Skreślił piątego kwietnia. Powoli, jakby jakiś cud zaraz miał wyrwać mu długopis z ręki. Spojrzał na kolejne dni z uśmiechem. Dwa tygodnie. Zostało tylko dwa tygodnie i kartka z kalendarza wyląduje w koszu, tak samo jak jego praca. Nigdy o tym nie myślał. O dniu, w którym zostanie bez niczego. Zawsze twierdził, że jest czas. I dopóki on był, a kratki kwietnia wciąż widniały puste. Dopóki on wiedział, że to jeszcze nie teraz, nie przejmował się tym. Omijał wszystko, co się wiązało z zegarkiem. Jednak ciągle się śpieszył. Szybko załatwiał pewne sprawy. Choć tyle mógł zrobić. Pokręcił głową niezadowolony. Coraz częściej się łapał na tym, że myśli o takich rzeczach, że się użala nad sobą i traci poczucie własnej osobowości. Traci czystość osądów.
-Cholera.- Warknął, gdy zobaczył maszynę do pisania. Od miesiąca nie tkną nowej powieści, choć termin minął dawno temu. Wymyślał różne historie. Nieprawdopodobne zdarzenia i wiktoriańskie melodramaty. Romans, horror, fantastyka, komedia czy tragedia. Wszystko zlewało się w jeden nieuchwytny sposób. Nie wiedział jak zacząć. Nawet dziewiętnastowieczne nowele dopadały jego głowy. Już widział, jak rwie się do tańca jedna z młodych dziewcząt. Jak weterani wojenni, obszyci w mundur bohatera machają do szczęśliwych ludzi. Jak Londyn ugina się pod ciężarem niezwykłych zjawisk, a Paryż ogłasza rewolucję w sztuce wyrabiania sera. To wszystko. To wszystko gotowało się w nim i nie znajdowało ujścia.
Zerknął na brudne szyby i aż zdębiał.
-Innes.- Wyszeptał to imię ze strachem. Najwybitniejsza pisarka tego roku, czekała na niego w ich kawiarni, a on jak głupi zapomniał. Pośpiesznie zarzucił na siebie czarny płaszcz i nie zwracając uwagi na deszcz, wybiegł z domu. Nadzieja i niepewność oblały go jak pot. Kobieta była charyzmatyczna i zadbana. Uwielbiała czytać, prawić o złej strukturze w gospodarce tego świata i zawsze zamawiała czarną herbatę bez cukru. Tak jak on. Pisała dziennik, nie oglądała telewizji, miała surowe nastawienie, słuchała Vivaldiego, a czasem sięgała po kasety ze starymi składankami. Tak jak on.
Jasny szyld ogłaszał cel jego wędrówki. Cicho marzył, by ona tam czekała, z parującym napojem i ciekawym tematem do rozmowy. Otworzył lekko drzwi i powitał go cynamonowy zapach. Gorąco uderzyło w niego z ogromną siłą, gdy na miejscu Innes ujrzał kogoś zupełnie innego. Nieznajoma na jego widok uśmiechnęła się. Gestem wskazała, aby usiadł.
-Była tu.- Zagadnęła, gdy odsunął krzesło.- Była i kazała panu przekazać, że nie chce być tylko kolejnym kawałkiem w pańskiej historii.- Spojrzał na nią . Mówiła całkiem poważnie. Bez żadnego cienia pogardy czy obrzydzenia.
Zmarszczyła czoło, myśląc nad czymś intensywnie. Jej ciemne oczy wpatrywały się za okno, a włosy w zupełnym nieładzie opadały na stolik.

CZYTASZ
Czerwony parasol
RomanceA co jeśli tak naprawdę kwiecień nigdy się nie kończy? Co jeśli deszcz zawsze pada, gdy on akurat wychodzi z domu? Co jeśli ktoś strasznie dziecinny stanie się jego inspiracją? Co jeśli różnice będą zaletami? Dlaczego on żyje z dnia na dzień, gdy on...