Do I have to tell the story
Of a thousand rainy days since we first met
Możemy tańczyć. Możemy chodzić w deszczu bez parasola. Możemy siedzieć do wieczora i pić gorącą czekoladę. Możemy trwać w ciszy. Możemy wdychać cynamon. Jednak patrząc na czas, który im pozostał... wie, że to nie będzie mieć zaraz znaczenia. Nie jest typem, który, aż tak szybko się przywiązuje, ale patrząc na jego przeszłość, nie można się zdziwić, że to zrobił.
Może chodzi tu o to, że poznał prawdę tej wiecznie uśmiechniętej dziewczyny. Jej opowieść nie była opleciona w jakieś szczególnie drastyczne wydarzenia lub (co gorsza) nie była opowiedziana w sposób, w jaki opowiada się takie historie.
Mówiąc, Hermiona zaciskała usta w lekkim pół uśmiechu. Wzruszała ramionami i kiwała głową. A w jej oczach zobaczył łzy. To była najgorsza prawda o tej dziewczynie.
Dusiła w sobie emocje, tak jak on.
-Twoja książka będzie inna.- Stwierdziła w chłodny poranek.
Siedzieli na ławce w Greenwich Park. To był jej pomysł. Powiedziała „Że woli zmarznąć niż zbankrutować. Była w końcu studentką i tak częste wypady mogły srogo ją kosztować" Oczywiście po drodze kupiła dwa kubki czekolady, co było zupełnie nielogiczne.
-Wątpię.- Przypomniał sobie swoje stare książki. Taki typ romansu i dramatu był spotykany w każdym sklepie. I czy chciał czy nie, musiał przyznać, że w pewien sposób było to... osobliwe. Każda miała podobne historie, ale każdą napisał ktoś inny.
-Dlaczego? Może być wyjątkowa!
-I taka będzie. Na swój własny sposób. O to chodzi.- Chyba go olśniło i chłodne powietrze naprawdę pomagało w myśleniu.- Widzisz... Wszechświat tworzył się miliony lat. Jak myślisz czy ktoś, kiedyś wpadł na „Romeo i Julia"?
-Szeksp...
-Nie.- Przerwał.- Wiele, wiele lat przed Szekspirem. Myślisz, że ktoś już wymyślił taką historię?
-Myślę, że...- Zmarszczyła brwi i potarła skroń.- Myślę, że być może.
-Ja myślę, że tak.
-Ale to niedorzeczne!
-Owszem. Każda opowieść, którą pisze autor, jest czymś inspirowana.
-Każdy człowiek jest inny.- Dodała stanowczo.
-Tak. Jednak myślenie jest podobne. Spójrz. Jane Austen napisała „Rozważną i Romantyczną" bo sama była starą panną. „Wichrowe Wzgórza" też w pewien sposób są napisane przez samotną kobietę, która miała ojca pastora. Obie miały doświadczenie. Obie napisały romans. Obie napisały o nieszczęśliwej miłości.
-To nie znaczy, że książki są identyczne.- Rzekła.
-Nie są identyczne. Są inne, ale na swój sposób takie same.
-To głupie.- Skwitowała.
-To skomplikowane. To jak dorosłość. „Sztuka" tego dorastania. Nie możesz tego zrozumieć. Możesz się przyzwyczaić i zaakceptować słowa „skomplikowane", „absurdalne" lub po prostu „bez sensu".- Hermiona oparła się na ławce i zapatrzyła w swoje palce. A on myślał.
Zastanawiał się, w jaki sposób to wszystko scali w całość. Nową towarzyszkę, nową historię, nowe doświadczenia. Chciał jak najszybciej zacząć. Korciło go, aby wypytać dziewczynę co lubi, co ją motywuje i denerwuje. Ale z drugiej strony cieszyło go samo obserwowanie jej. Mógł czytać z jej ruchów, a ona nawet o tym nie wiedziała.
-Wiesz...-Zaczęła całkiem niespodziewanie. Teraz palce gładziły materiał koszulki, a głowę miała zadartą do góry.- Myślę, że wszystko w jakiś sposób jest ze sobą połączone. Z czegoś wynika. Ale czy to powód, by myśleć, że nie istnieje coś takiego jak „wyjątkowość"? Coś takiego jak „oryginalność"?- Jej oczy teraz świeciły z ekscytacji. Była szczęśliwa, że wpadła na taki tok rozumowania. Była szczęśliwa, że to zauważyła.
-Masz rację.- Odpowiedział po prostu. Chyba spodziewała się dalszej dyskusji, bo ta odpowiedź jej nie zadowoliła.
-Mam.- Założyła nogę na nogę.
-Podobno lubisz proste rzeczy.- Przypomniał sobie.
-Lubię też rzeczy oczywiste. A ta taka jest.
-Nie ma czegoś takiego... jak czarne jest czarne, a białe pozostaje białym. Takie coś nie istnieje.- Na chwilę jej czoło pokryło się zmarszczkami. Chciał jej wytłumaczyć świat. Postanowił wyjaśnić jej, co to znaczy egzystować, ale nie podołał. Jego punkt widzenia był inny, a ona zbyt uparta.
-Czasem najbardziej skomplikowane rzeczy, wymagają prostego rozwiązania. Może i dużo wiesz, ale nie widzisz oczywistości.- Tak było. Przejrzała go na wylot. Był zupełnie nagi przy tej młodej kobiecie, która tak po prostu stwierdziła swoje zdanie.
-Dlaczego więc twoje studia stoją pod znakiem zapytania?- Ten moment był jak pocisk w jej kruche ciało. Skuliła się z zażenowaniem na twarzy.
-Mówiłam.- Dzień wyznań mógł się skończyć płaczem albo jeszcze większą dawką kłamstw. Ona postanowiła powiedzieć prawdę. Po raz kolejny.- Nie lubię komplikacji. Chodzi o ludzi.- Spojrzała na niego.- Oni twierdzą, że nie dorosłam. Zatrzymałam się i nadal myślę, że Mikołaj istnieje, że problemy same się rozwiążą. Moje poglądy spotykały się ze śmiechem.- Ciągnęła, a on zmarszczył brwi. Hermiona starała się przetrwać. Bała się o swoje małe królestwo, które otoczyła murem dziwnych przekonań.
Mógł ją nauczyć nowego porządku. Mógł jej pokazać Hermionę Granger, tak jak ona pokazała mu Severusa Snape'a.
-Oni.... nie wierzą.- To stwierdzenie ukuło go w serce. Wiedział bardzo dobrze, co to znaczy, gdy nikt w ciebie nie wierzy. Nikt nie daje rad i nie mówi, że wszystko będzie dobrze.
-Dlaczego tak bardzo ci zależy na aprobacie? Nie musisz nikomu udowadniać tego, kim jesteś.- Nawet jej dziecinność była normą, a Hermiona z poważnym nastawieniem rujnowała mu dopiero co zbudowany obraz uroczej dziewczyny.
-To... nie jest takie proste.- Paradoks.
-Oczywiście, że nie. Musisz nauczyć się słowa "skomplikowane".
~ Przepraszam, że tak długo, ale to opowiadanie jest dla mnie ważne i nie chciałam go popsuć.
Jednak chyba to zrobiłam...

CZYTASZ
Czerwony parasol
RomanceA co jeśli tak naprawdę kwiecień nigdy się nie kończy? Co jeśli deszcz zawsze pada, gdy on akurat wychodzi z domu? Co jeśli ktoś strasznie dziecinny stanie się jego inspiracją? Co jeśli różnice będą zaletami? Dlaczego on żyje z dnia na dzień, gdy on...