ZOŁZA

229 10 1
                                    

  Angela.

Szłam pewnym krokiem przez ulicę. Klnęłam się w duchu za to, że ubrałam dzisiaj mini. Każdy się na mnie patrzył i właśnie to irytowało mnie  najbardziej. Dotychczas uwielbiałam te spojrzenia pełne pożądania, lecz teraz mi przeszkadzały.. Zauważyłam, że ten dzień różnił się w pewien sposób od innych. Dlaczego? Nie umiałam odpowiedzieć, na to pytanie, ale byłam pewna, że kryje się w nim coś niezwykłego.

   - Przepraszam - zatrzymałam pierwszego, lepszego przechodnie. Mężczyzna otworzył buzię w geście zdumienia. Westchnęłam. Nie miałam czasu na to, żeby pozwolić mu tak stać. - Pomoże mi Pan? - zniecierpliwiłam się. Kiedy człowiek naprawdę czegoś potrzebuje, nigdy nie może dostać tego tak szybko.

  - O-oczywiście - zająknął się. Faceci..Niby tacy dorośli, a jak przyjdzie pomóc seksownej kobiecie wymiękają. Wyglądają wtedy, jak małe dzieci, śliniące się na widok zabawki ich marzeń. Żałosne.

  - Teraz? Czy mam poszukać kogoś innego do pomocy? - prychnęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony, a w jego oczach dało się zobaczyć zaciekawienie. Chciałam dać mu z liścia i grzecznie wytłumaczyć, że nie jestem jakimś obiektem do badania.

  - Dobrze, więc w czym mam Pani pomóc? - rzekł opanowany. Już myślałam, że nigdy się nie ocknie i będę zmuszona spędzić tutaj kilka dobrych godzin.
 
 -  Muszę się dostać do pewnego biura. Niestety zgubiłam się i nie mam pojęcia jak tam trafić - wyjaśniłam spokojnym tonem głosu.
 
 -  Ale ma Pani adres? - spytał, tak jakbym nie wiedziała, że jest mi to do tego potrzebne.  

  - Jak Pan widzi nie jestem blondynką, więc bez takich głupich pytań, proszę - oburzyłam się. Chciałam mieć już go z głowy, tylko mnie denerwował. - Ulica milusińska 66 - dodałam, podając mu adres.
 - Wiem, gdzie to jest. Chodźmy - odpowiedział krótko. Ustawił rękę w takiej pozycji, żebym mogła swobodnie chwycić go pod ramię. Zrobiłam to, co chciał. W końcu nie miałam wyboru. Na szczęście nie odzywał się przez całą drogę.

  - To tutaj - zatrzymał się przed budynkiem z ogromnym szyldem, na którym widniał napis " Biuro rozliczeniowe ASHTON".

 - Dziękuję - posłałam mu wdzięczny, a zarazem fałszywy uśmiech. Wchodziłam już po schodach, żeby po chwili móc załatwić sprawy związane z moją działalnością.

  - Ale musi pani coś wiedzieć - zatrzymał mnie, na co odwróciłam się w jego stronę. - Mają tam kolosalne ceny.. Ja też jestem w tej branży, i jeśli pani chce mógłbym zrobić to dla pani dużo taniej niż tutaj - stwierdził, a ja miałam ochotę na niego nakrzyczeć. Cwaniaczek myślał, że jak jestem kobietą, to nie mam na to forsy. Jeszcze by się zdziwił.

  - Nie obchodzi mnie, ile za to biorą. Interesują mnie ich kompetencje, a mają je bardzo dobre. Natomiast u pana ich nie zauważyłam - zakpiłam z niego. Zadowolona z jego bezcennej miny, skierowałam się do biura i wreszcie znalazłam się w środku, zostawiając przy tym zakłopotanego mężczyznę zupełnie samego. Nie zrobiło mi się go szkoda. Widać było, że chciał się ze mną przespać, a ja nie miałam na to ochoty.



W szybkim tempieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz