Liwia

49 3 0
                                    


  - Pani Angelo - obok mnie pojawiła się moja sekretarka. Niosła stertę papierów, które jak się domyśliłam, będę musiała dodatkowo wypełnić. 

 - Słucham Grace - popatrzyłam na brunetkę, która ostrożnie wyciągnęła z małej torebki telefon. 

 - Dzwoniła pani Liwia i koniecznie chciała z panią porozmawiać - wyznała, kiedy wychodziłyśmy po schodach na pierwsze piętro. Skierowałam się do windy. Dziewczyna ruszyła za mną. Chciała podać mi telefon, ale pokiwałam przecząco głową. 

- Nie trzeba. Mam jej numer, zaraz do niej zadzwonię - odparłam, wciskając przycisk od windy. - Coś jeszcze? - spytałam, chcąc odejść i pobyć przez chwilę sama. Poza tym Grace musiała wyjść z pokoju, kiedy będę rozmawiać w nim z Liwią. Kobieta mogła się rozmyślić, co do słuszności ukarania męża. Jeśli tak będzie, przekonam ją, że to jedyne słuszne wyjście. 

 - Nie, proszę pani. 

- Dobrze. A te papiery? - spytałam, przyglądając się stercie z obawą. 

- Nie musi się pani o to martwić. Ja się nimi zaraz zajmę - odparła. Usłyszałam dźwięk rozsuwanych drzwi, więc pożegnałam się z Grace i weszłam do środka. Na panelu wybrałam ostanie piętro. Całe było zajęte dla mnie. Po chwili byłam w środku mojego biura. Podeszłam do wielkiego okna, które rozciągało się po całej szerokości ściany. Rzuciłam przelotne spojrzenie na miasto, po czym wyciągnęłam komórkę z kopertówki. Rzuciłam torebką na łóżko. Może to dziwne, że w miejscu swojej pracy miałam takie umeblowanie, ale czasem byłam tak wyczerpana, że od razu musiałam się położyć. Wybrałam odpowiedni numer, wciskając zieloną słuchawkę. Po chwili kobieta odebrała telefon. 

 - Liwia? - chciałam się upewnić, że to ona. 

- T-tak - powiedziała drżącym głosem, równocześnie lekko jąkając się. 

- Coś się stało? Płaczesz ? - zaniepokoiłam się.

 - On znowu poszedł do tej zdziry, Angela... Nie wiem, co mam z nim zrobić - mówiła, szlochając w słuchawkę. 

- Dzisiaj damy mu nauczkę. Złożysz pozew o rozwód i więcej nie będziesz musiała patrzeć na tego chuja - przypomniałam jej, jak miało to wyglądać. 

 - Ale ja nie chcę rozwodu, ja go kocham - przewróciłam oczami na tą kiczowatą, jak dla mnie uwagę. Każda żona mówiła, że kocha swojego męża, który okazał się zimnym skurwielem. Miałam ochotę stanąć przed taką i potrząsnąć nią, żeby zastanowiła się nad tym, co mówi. Ugryzłam się w język, żeby nie powiedzieć za dużo.

- Liwia, jak długo chcesz to ciągnąć? - spytałam spokojnie. Nastała chwilowa cisza. Czekałam cierpliwie aż się odezwie.

- Masz rację, trzeba to skończyć. To widzimy się wieczorem? - odpowiedziała po chwili zastanowienia.

- Oczywiście, nic się nie zmieniło - uśmiechnęłam się do siebie. Cieszyłam się, że pomogę jej się od niego uwolnić.

- Dziękuję, do zobaczenia - pożegnałyśmy się, kończąc rozmowę.

W szybkim tempieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz