25-Recycle

702 54 10
                                    

Było ciepło i  przytulnie, kiedy  Jai przez całą noc mnie   przytulał. Ale obudziłam się w zimnym łóżku i zdałam sobie  sprawę, że jego już  nie było przy mnie.  Przed wstaniem  z  łóżka   przeciągnęłam   się   i ziewnęłam( pewnie brzmiałam jak jakiś dinozaur).

W domu nie było ani śladu Jai'a. Zmarszczyłam się i opadłam na kanapę. Musiałam się przygotować na spotkanie z Luk'iem. Po szybkim prysznicu włożyłam na siebie flanelową bluzkę, jeansy i conversy. Usłyszałam zgrzyt otwieranych drzwi frontowych. Spanikowana poszłam zobaczyć kto wszedł do domu. Westchnęłam i uspokoiłam się widząc jak Jai przechodzi obok mnie z  kawą, którą kupił.

- Dzień dobry. - Powiedział, odstawiając kawę. Odgarnął moje włosy z twarzy i ucałował mnie w czoło.

- Dobry. - Odpowiedziałam odsuwając się od niego przez pieprzone ziewanie, które mnie to tego zmusiło.

- Oki... to kawa dla ciebie. - Przysunął ją do mnie. Podziękowałam mu i usiadłam na kanapie, a on zaraz obok mnie.

Pozwoliłam kawie ostygnąć wiec tylko sobie siedz'iałam.

- Widzisz się dzisiaj z Lukiem? - Zapytał.

- Tak, codziennie muszę. - Uśmiechnęłam się niezręcznie.

- Współczuję ci. - Stłumił chichot. Namyśliłam się trochę nad odpowiedzią.

- Czemu? Jak dla mnie praca z nim to przyjemność. Jai trochę zakłopotał się po mojej odpowiedzi.

- N-nie chodzi o Luke'a. Źle zrozumiałaś chodziło mi o codzienność. - Próbował jakoś wybrnąć z sytuacji.

- Nie wybrałam tej pracy bez powodu, wybrałam ją dlatego, że naprawdę mi się podoba. - Wzięłam łyka kawy ; Ooooooo tak to była idealna temperatura nie za ciepła, nie za zimna.

- P-przepraszam. - Powiedział. Spojrzałam na niego, a on odwrócił wzrok i skupił go na swoich kolanach.

- Nie masz za co. - Powiedziałam stanowczo biorąc kolejnego łyka kawy.

Panowała niezręczna cisza, Jai wstał z kanapy .

- Będę już się zbierał więc możesz się przygotować do pracy. - Wstał, pocałował mnie w policzek i wyszedł. Ja byłam już gotowa więc wzięłam swoją torbę i też wyszłam.

-------------------------------------

Kiedy przyjechałam do pracy zostałam jak zawsze przywitana przez jakże wkurzającą panią recepcjonistkę. Ona zdecydowanie za dużo się śmieje. Skrzywiłam się, kiedy poczułam zapach unoszący się z windy. Niespokojnie nacisnęłam przycisk przywołujący windę. Nie mogłam uwierzyć w to co w niej zobaczyłam

- DANIEL!!! - Uklęknęłam przy nim. Był martwy, myślałam, że był na wakacjach.  Drzwi windy                się zamknęły i ruszyła w górę. - Kto ci to zrobił? - Łzy wypełniły moje oczy. Chyba wiem kto.... Smród wypełnił windę, ale nie zwracałam na to uwagi, przecież to był Daniel. Opłakiwałam go całą drogę na górę, przestraszyłam się kiedy winda wydała dźwięk, a drzwi się otworzyły. Ostrożnie oplotłam ręce wokół Daniela i przeciągnęłam go wzdłuż korytarza. Kiedy położyłam go w dobrym miejscu wzięłam klucze od celi Luke i do niej weszłam, on porządkował jakieś rzeczy na swoim biurku. Jego pokój wyglądał nieskazitelnie czysto, jak zawsze zresztą.

- Moje Kochanie!!!! - Przytulił mnie a ja oddałam uścisk szybko się odsuwając.

- Chcesz zjeść śniadanie przed czy po doradztwie?

- Szczerze mówiąc to nie jestem teraz zbytnio głodny więc po. - Rozejrzałam się po pokoju mam szczęście, że Luke go sprząta, inni opiekunowie muszą sprzątać po swoich podopiecznych.

Kontynuacja Tłumaczenia ,,Psycho" L.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz