Rozdział 4

207 11 1
                                    



W końcu po 5min. zdecydowałam się zapukać. Na otwarcie drzwi, nie musiałam długo czekać.
- Sylwia? Co ty tutaj robisz? O.o - Marcin zdziwił sie tak samo jak wcześniej Wera na mój widok
- Yym.. możemy zamienic jedno zdanie? -zapytałam z lekką obawą
- Jasne.., wejdź- wpuścił mnie, a gdy byłam już w środku, usiadłam niepewnie na krześle. Postanowiłam najpierw dowiedzieć sie, jak sie czuje, a dopiero potem przejść do sedna.
- Jak sie czujesz? -spytałam, zerkając na jego zaplastrowany łuk brwiowy i sine oko
- W porządku - sztucznie sie uśmiechnął
- Marcin, ja cie chciałam przeprosić za Wojtka, ja nie wiedziałam, że on jest do tego zdolny.. - spuściłam głowe, jednak on, zaraz przy mnie kucnął i podniósł mój podbródek. Zdziwiło mnie jego zachowanie, ale starałam sie tego nie okazać.
- Ty mnie nie masz za co przepraszac, to myśmy sie pobili. - powiedział spokojnie, patrząc mi w oczy
- No dobra, ale z mojego powodu. Znaczy sie, bo Wojtek po prostu nie lubi, jaak ktoś sie wtrąca do naszych relacji i wgl, aa poza tym jest strasznie zazdrosny.. i.. no, sam rozumiesz. - zaczęłam sie gubić w tym co mówie i spuściłam wzrok- Chodzi o to, że doceniam to, żee stanąłeś w mojej obronie, alle jaa bym sobie świetnie sama dała rade. Dlatego prosze cie, abyś następnym razem, którego mam nadzieje, że nie bedzie, nie reagował tak ostro. -spojrzałam na niego. Marcin miał spokojny wyraz twarzy, bez uczuć. Wyglądał jakby dokładnie analizował to co przed chwilą powiedziałam. Czułam sie przez to, lekko skrępowana, no bo w końcu siedziałam w pokoju z facetem, którego uznajmy, że znam (bo ta znajomość opiera sie na tym, że wiem o nim tylko to jak sie nazywa, skąd pochodzi, ile ma lat, czym sie zajmuje i że jest kolegą mojej przyjaciółki, a to jest praktycznie nic) zaledwie 2tyg. W końcu Marcin się odezwał:
- Okej, rozumiem. Chciałem po prostu ci pomóc, no ale dobra, przepraszam, że się wtrąciłem. Myślałem, że dziewczyne, którą facet próbuje zgwałcić, należy uratować..
- On by mnie nie zgwałcił. - spojrzałam na niego lekko zażenowana
- Jesteś tego pewna w 100%?
- Tak. - odpowiedziałam stanowczo, a zaraz potem spytałam- czemu tak wgl się tą sytuacją i mną przejmujesz? Przecież nawet mnie nie znasz.
- Nie no, nie przesadzaj ;p co nieco o tobie wiem -uśmiechnął sie tajemniczo
- Ciekawa jestem co? - spojrzałam na niego lekko zaskoczona
- A to już zachowam dla siebie
- Ej no, nie ma tak, mów co ci Wera o mnie nagadała - szturchnęłam go zaczepnie, a on mi oddał
- Nic takiego - Marcin puścił do mnie oko, a ja się mimowolnie uśmiechnełam
- Mam nadzieje.., czyli mówisz, że wszystko z tobą w porządku? - zmieniłam temat
- Tak
- No to okej, w takim razie ja się zbieram - wstałam z krzesła - spokojnej nocy
- Dzięki, tobie również, aa Syla..
-Tak? - spojrzałam na niego
- Bądź pod telefonem w tym tygodniu, bo najprawdopodobniej bede dzwonił w sprawie pierwszych tam jakichś nagrań itp.
- Oczywiście! - szeroko się uśmiechnęłam, na wiesc, że za nie długo, być może zacznę w koncu spełniać swoje marzenia - no to jeszcze raz, dobranoc
-Dobranoc - Liber obdarzył mnie ciepłym usmiechem ii wróciłam do swojego pokoju, w którym nadal smacznie sobie spał mój chłopak. Przebrałam się w piżame i położyłam obok niego, całe szczęście, że zostawił chociaż troche miejsca wolnego na łóżku.. Rano obudziło mnie miłe głaskanie po ręce. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam przed sobą uśmiechnietą twarz Wojtka.
- Witaj skarbie :* - czule mnie pocałowal, co oczywiście odwzajemniłam.
- No hej, wyspałeś sie?
- Tak, aa ty?
-Ja.. nawet też - odpowiedziałam szczerze, bo o dziwo mimo 6h snu, czułam sie wyspana.
- To się ciesze - cmoknął mnie w czoło, a ja sie do niego przytuliłam, zaraz jednak Wojtek znów sie odezwał - przepraszam cie skarbie za tą wczorajszą sytuacje na korytarzu, nie chciałem być taki nachalny.. - spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam skruche i szczerze przyznam, że byłam zdziwiona, że pamiętał wydarzenia z minionego późnego wieczora.
- Było minęło, zapomnijmy o tym.. - kąciki moich ust lekko się uniosły.
- Obiecuję, że wiecej się to nie powtórzy! - uniósł reke w geście przysięgi
- Mam nadzięje, trzymam cie za słowo - pogodnie odpowiedziałam i opuściłam łóżko w celu ubrania się. Dlatego też, zaraz zabrałam ciuchy z krzesła i poszłam do łazienki. Tam wzięłam orzeźwiający prysznic, ubrałam sie, zrobiłam delikatny makijaż i po 20min., gotowa wyszłam z łazienki. Wojtek już też był ubrany.
- Pięknie wyglądasz - wyszczerzył sie
- Dziękuję, ty również całkiem, całkiem ;p jestes już gotowy?
- Tak
- No to zadzwonie po taxi żeby po nas przyjechała - wyciągnęłam telefon z torebki
- Po co taxi? Przecież ja jestem samochodem..
- Ale na pewno nie jesteś jeszcze trzeźwy, a ja nie mam zamiaru płacić mandatu.
- Ale no Syla, daj spokój.. - wziął mi fona jednak długo sie nim nie pobawił, bo od razu mu go odebrałam
- Powiedziałam coś ii zdania nie zmienie. - wybrałam numer i po 15min. taksówka czekała już pod hotelem, w którym jak sie przy recepcji dowiedziałam, z urodzinowych gości zostałam tylko ja z Wojtkiem. Oddałam kluczyk od pokoju i taksówką razem z Wojtkiem wróciliśmy do domu, ale każde z nas do swojego.

Przyjaźń czy Kochanie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz