33

3.4K 228 18
                                    

 Wzięłam głęboki oddech, stojąc przy drzwiach mojego pokoju. Dłoń miałam położoną na klamce, ale nie czułam potrzeby otwierania ich, wiedząc co czeka mnie na dole. Moja rodzina była bardzo opiekuńcza. Ojciec, kiedy był daleko od nas praktycznie codziennie dzwonił do mojego brata, pytając jak się czujemy. Wysyłał również SMS'y każdego dnia, a my niezależnie od tego gdzie byliśmy – musieliśmy mu odpisać. Mama była bardzo podobna, tyle, że dzwoniła do nas raz na jakiś czas i czasami z nami smsowała. Aaron natomiast miał mnie pod ręką, doskonale zdawał sobie sprawę, że jestem cała i zdrowa, ale jego nadopiekuńczość momentami była wręcz chora. Kiedy nie byłam blisko niego, musiałam pisać mu, że wszystko ze mną w porządku. A jeśli tego nie zrobiłam, w domu miałam potem godzinną rozmowę na temat mojego nieodpowiedniego zachowania. Momentami czułam się, jakbym była w klatce, z której nie mogłam się wydostać. Byłam najmłodsza, a co się z tym wiązałam – byłam oczkiem w głowie każdego członka rodziny.

- Beatrice Jones, zejdź na dół! Chyba, że chcesz, abym to ja wszedł do ciebie! - warknął mój ojciec. Miałam ogromnego pecha. Zaczęło się od tego, że powiedziałam mamie, iż wrócę niedługo. A wróciłam na następny dzień. Bardzo się zdenerwowała i martwiła. Zwłaszcza, że nikomu nie odpowiedziałam na wiadomości. Zadzwoniła więc rano do ojca, który wracał właśnie do domu o tym, co zrobiłam i on również się na mnie wkurzył. O Aaronie nie wspomnę – on był wściekły, zwłaszcza, że dowiedział się, gdzie tak naprawdę byłam.

Chciało mi się płakać, bo wiedziałam w jak beznadziejnej jestem sytuacji. Bałam się najbardziej, że Aaron powie rodzicom o powrocie Justina i że to u niego byłam. Mieli do niego żal, że tak zniknął z naszego życia, a zwłaszcza z mojego, bo na mnie jego zniknięcie odbiło się najbardziej.

Powoli otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. W tym samym czasie z pokoju wyszedł Aaron, który patrzył na mnie wzrokiem, przez który moje serce zabiło dwa razy mocniej. Odczułam wewnętrzny ból, widząc zawiedziony wzrok Aarona. Zawiodłam go, sprawiłam po raz kolejny, że był wściekły.

- Aaron... - zaczęłam szeptem, wiedząc, że gdybym podniosła głos, on po prostu by się załamał. Przerwał mi ruchem dłoni, podszedł do mnie, górując zdecydowanie swoim wzrostem nade mną.

- Tym razem przegięłaś, Bea. Nie powiem nic rodzicom, ale tylko dlatego, żeby się dodatkowo nie denerwowali.

- Przepraszam – wymamrotałam, nie powstrzymując się przed drżeniem głosu. On jedynie pokręcił głową i zszedł na dół. Zrobiłam to samo. Weszłam do salonu, w którym mój tata chodził od kąta do kąta, mama siedziała na kanapie, pijąc wino, a Aaron stał oparty o ścianę z założonymi rękoma na klatce piersiowej. Wszyscy w tym samym czasie spojrzeli na mnie, a pod ich natarczywym wzrokiem, spuściłam głowę.

- Usiądź.

Posłusznie usiadłam na fotelu, przyglądając się swoim rodzicom. Tata usiadł obok mojej mamy i splótł swoje dłonie, a łokcie ułożył na swoich kolanach. Pochylił się nieco w moją stronę.

- Co ty wyprawiasz, dziecko? - spytał, na co zmrużyłam oczy. Bez przesady, może i są na mnie zdenerwowani, bo przeze mnie się martwili, ale żeby od razu nazywać mnie dzieckiem? O ile mi wiadomo, skończyłam już jakiś czas temu osiemnaście lat.

- Nie jestem dzieckiem.

- Będąc pełnoletnim wcale nie oznacza, że stałaś się dorosłym. Poza tym twoje zachowanie dokładnie pokazuje mi, że wciąż jesteś gówniarzem – mruknął wściekle ojciec.

- Prawdopodobnie chcieliście ze mną porozmawiać, a nie mnie wyzywać – wymamrotałam cicho, modląc się by głos nie zaczął mi drgać. Było mi przykro, że uważali mnie za gówniarza.

trust me, again • jb // zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz