#1

46 3 2
                                    

Pierwszy raz. Pierwszy raz udało mu się oderwać od ziemi. Zapowiedź niekończącej się zabawy i pogonie za psem. Teraz już nie będę musiał biegać, myśli mały chłopiec, który wreszcie nauczył się jeździć na rowerze. Jak tylko wrócę, karzę tacie wyjąć ten kij.

Rodzice wciąż krzyczą za synkiem, biją brawo, gratulują takiego wielkiego osiągnięcia. To jeden z najważniejszych dni życia. Cieszy się całym tchem nie myśląc o rzeczywistości, ale o tym, że oderwał stopy od powierzchni tej wielkiej planety.

Właśnie mija siostrę, która trzyma aparat blisko twarzy. Co jakiś czas słychać jak naciska spust migawki. Śmieje się śmiechem, który zawsze go uspokajał gdy nie mógł zasnąć.

Rodzice biegną w stronę oddalającego się syna, by nie stracić go z oczu. Dziecko wciąż jedzie i jedzie po pustej o tej porze dnia ulicy. Powietrze faluje przed chłopcem od wszechobecnego upału.

Znów spełniają się marzenia. Nie te o nowym samochodziku do kolekcji, ale te najprostsze.

- Evelyn, wychodzimy! Choć tu szybko.

Mała dziewczynka zbiega po schodach, potyka się i niemal przewraca, ale w ostatniej chwili chwyta się poręczy. W dwóch innych skarpetkach, rozmierzwionych, kręconych blond włosach oraz założonej tył na przód modrej sukience z kokardą, wygląda komicznie.

- Dziecko, jak ty wyglądasz! – krzyknęła kobieta na wysokim obcasie i zaczęła rozbierać dziewczynkę ze wszystkiego. Najpierw sukienka, potem skarpetki. Dopiero wtedy wyjmuje z torebki żółty grzebień i niedbale rozczesuje jej włosy. Evelyn nie wyraża dezaprobaty. Bolące rozczesywanie zamieniłoby się w jeszcze bardziej bolącego klapsa.

Jeszcze tylko białe buciki i będzie wyglądać jak aniołek.

Matka chwyta ją za rękę tak mocno i bez miłości, że dziewczynce nasuwają się do oczu łzy. Nie chce iść dalej, staje się bardzo oporna.

- Chodź żesz, bo się spóźnię – kobieta jeszcze mocniej ściska rękę dziewczynki. Obie zbliżają się do olbrzymiego, czarnego volvo i po chwili już są w środku. Kobieta przeklina pod nosem, zdejmuje wysokie szpilki i kładzie na przednim siedzeniu pasażera. Samochód rusza, żeby za chwilę unicestwić czyjś świat.

Ruszają wzdłuż uliczki przy której rosną piękne bogate domy. Młoda blondynka uważnie obserwuje wszystko dookoła z tylniego siedzenia samochodu. Bezdomny kot, który przechadza się chodnikiem. Starsza pani otwierająca okno swojego domu wykreowanego na reckie domy. Evelyn zawsze chciała pojechać tam gdzie byłoby takich domków wiele. Tam, gdzie był wujek Tom i tak często o tym opowiadał.

Skręcają w nieco biedniejszą uliczkę. Potem w jeszcze inną, krótszą. Z oddali widać ulicę świecącą od słońca. Matka nie zwalnia choć wyraźnie widać znak stop przy ulicy. Coraz bardziej przybliżają się do wyjazdu z tej wąskiej uliczki. Przez moment w oczach Evelyn śmiga jakaś istota.

Wtedy właśnie mała dziewczynka czuje mocna siłę, która miażdży jej żebra i płuca. Głośne 'bum' ogłuszyło j na chwilę. Z powrotem opadła na fotelik. Wszystko ją bolało. Co się stało? Kiedyś podobna sytuacja przydarzyła się gdy mama potrąciła tego pięknego psa. Czy znów to zrobiła? Nie, to musiało być cos większego. Coś tak dużego jak ona sama plus ekwipunek.

Słyszy jęki mamy. Z nosa leci jej krew. Natychmiast przebudza się i wysiada z samochodu. Nawet nie sprawdziła czy jej córka żyje.

Wrzeszczy coś, płacze. Podbiega do niej trójka ludzi klękają przed samochodem. Dziewczynka chce się wychylić, ale pasy są zbyt mocno obciągnięte. Płacz, krew, płacz, krew.

Znajomy dźwięk karetki . alej ignoruje wszystko, jej mózg się wyłącza .

Danie czuje się coraz bardziej wolny. Dalej rodziców, bliżej samowoli. Wyobraża sobie, że jak przejedzie tą przecznicę, będzie już całkiem wolny. Coraz mocniej pedałuje, aż bolą go nogi. Słyszy jakiś szelest zza rogu. Już jedno koło dotyka krawężnika, drugie. Jest na ulicy i patrzy w bok. W jego stronę jedzie rozpędzony samochód. Jego ciało ni może się ruszyć. A rozpędzony rower wciąż jedzie wprost na środek uliczki. Samochód hamuje z głośnym piskiem, ale nie zdąża się zatrzymać. Z mocną siłą uderza w małe ciałko chłopca i odrzuca je półtora metra dalej. Ból, łzy, krew. Ucieka. Świadomość. Jak dobrze, że ucieka, bo już nic nie czuje.

Rozhisteryzowana matka patrzy wielkimi oczami na całe zdarzenie. Ojciec biegnie w stronę wypadku. Na jego głowie widać błysk. Siostra wyjmuje telefon. Już po chwili słychać syreny .

Matka podchodzi chwiejnym krokiem do bezwładnego ciała. Upada na kolana i tuli zmasakrowane ciałko. Płacze tak głośno, że mogłoby się zdawać iż słychać ją w promieniu kilometra. Jej włosy także błyszczą już srebrem.

W oddali widać ambulans, a za nim także radiowóz. Pomoc jest w drodze. Ale chłopiec przestaje oddychać. Kobieta, która go potrąciła zatacza się po jezdni i nie wie co robić. Ojciec jak zwykle zachowuje zimną krew i wszystek się zajmuje. Reanimuje syna. Z karetki wyskakują dwaj ratownicy. Opanowują sytuację. Jednak nikt nie jest pewien, czy uda im się uchronić te młode życia, by ich nie zabrano.
___________________________________________________________________________________
Jest to moja pierwsza opowieść na tej stronie i mam nadzieję, że #1 wprowadza w stan łaknienia więcej. Kolejne części ujawnią się  niebawem.

W pogoni za fikcjąWhere stories live. Discover now