#4

21 2 0
                                    

Wszyscy spodziewaliśmy się, że zacznie krzyczeć i mnie wyrzuci. Jednak ona sprawdziła stan kroplówki i odeszła rzucając mi na odchodnym lekki uśmieszek. Była bardzo ładna. Miała zarazem ostre i delikatne rysy twarzy. W jej policzkach nie kreśliły się dołeczka, jak u innych ludzi. A oczy... patrzyłam w nie, a ich nie widziałam. Kryły jakąś tajemnicę.

Ciało Dana rozluźniło się. Było teraz miękkie jak poduszka. Miło było i król Sen mnie zabrał do swojej krainy snów, nawet nie wiem kiedy.

Bałem się. Nie chciałem, żeby odłączono mnie od fali energii emanującej od tej przyjaznej istoty. Bałem się krzyku, który przebije moje bębenki. Jednak było całkiem spokojnie. Lekka fala orzeźwiającego powietrza musnęła moją twarz. Chciałem być nad morzem...

Ciepło Evelyn połączyło się z moim. Tworzyło więź. Jednak mi zaczynało robić się coraz zimniej. Spadałem. Mgła była wszędzie. Przed sobą widziałem jedynie mały jaśniejący punkcik. Chciałem biec, ale nogi nie chciały oderwać się od podłoża. Były przyklejone niczym gumą. Ciemność w postaci smoły wlewała się od góry zalewając ściany. Wyglądało to jakbym był w szklanej kuli, albo bańce.

Teraz znowuż zapadałem się. Nie miałem się czego złapać topiłem się mozolnie, powoli. Nie mogłem krzyczeć bo usta wypełniła mi czarna maź. Zabrano mi całe powietrze, które i tak było stęchłe i duszne. To gorsze niż topienie. Najgorszy koszmar. Jeszcze gorzej. Przeżywałem to niczym na jawie. Stłamsiło mnie, gniotło. Wlewało w każdy por skóry. Nie mogłem już wytrzymać. Czy to była śmierć?

BUM!

Bańka pękła. Rozpłynąłem się w powietrzu. Mknąłem przez niezliczone atomy tlenu, tak czystego i smacznego. Mhmmmm...

Robiło się coraz jaśniej. Aż w pewnym momencie Oślepiło mnie i musiałem zamknąć oczy. Przez to nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje.

Miałem przeświadczenie, że tak właśnie wygląda śmierć. Podobnie opisywali ją rodzice. Światłość. Evelyn była moim aniołem, dlatego pielęgniarka nie krzyczała. Nawet jej nie zauważyła! Miałem nadzieję, że zostanie ze mną gdy już będę w niebie. Nie pójdę do piekła, już przez nie przeszedłem. Jestem zbyt niewinny by tam być...

Ciepło i oślepiające światło znikło, dając miejsce chłodowi oraz nielicznym promieniom.

Leżałem na czymś miękkim. Czyżby w niebie było zielono jak w lesie? Nie otwierałem oczu, bo przyzwyczaiłem się do tego, że nie mogę tego zrobić. Leżałem tak dłuższą chwilę. Przez moja dłoń przebiegł impuls i gwałtownie zacisnąłem pięść. Mogłem nią poruszać!
                                                 --------------------------------------------------------

Jeżeli podoba wam się ta opowieść, gwiazdkujcie, komentujcie, dodawajcie do biblioteki. Ta historia będzie miała jeszcze wiele rozdziałów, może ciekawszych, a może nudniejszych.  Możecie napisać co ewentualnie zmienić lub poprawić ;)

W pogoni za fikcjąWhere stories live. Discover now