- Cześć- szepnęłam podnosząc się na łokciach co niestety spotkało się z wrzaskiem V- Nie wstawaj!- zrobiłam zkwaszoną minę na znak, że nie musi krzyczeć. Chyba się połapał, bo niemal natychmiast wyjąkał ciche- Przepraszam - spuszczając głowę. Po chwili na salkę wszedł starszy facet i ruchem głowy 'wyrzucił' V na korytarz. Ten, jak spłoszony zajączek, wykonał niemy rozkaz po drodze muskając moją rękę i kłaniając się szefowi (?). Mężczyzna usiadł na stołku tam gdzie przed chwilką Maska.- Witaj, jestem JimBail, ale wszyscy nazywają mnie dziadkiem- zaśmiał się poczciwie.- Zapewne chciałabyś wiedzieć gdzie jesteś oraz po co tu jesteś?- kiwnęłam lekko głową na tak.- A więc trafiłaś tu, bo Victory troszkę stracił głowę i zapomniał cię poić, a to jest oddział szpitalny. Jesteś w taki miejscu co w naszych kręgach nazywane jest "Siedzibą Mafii Koreańskiej".- Extra.. zostałam porwana przez znanych morderców i złodzieji...- Nie jesteś zleceniem i szczeże to nie wiem czemu cie porwał..- czuję się jak przedmiot...-Chyba go kręcisz..- puścił mi oczko i wstał - Do zobaczenia panno Li- i wyszedł. Do środka natychmiast wbił V.- I co powiedział?
-Victory?- uniosłam jedną brew.
-A tak. Dziadek zawsze do mnie tak mówi. Bo wiesz.. V wzięło się od Victory. Więc...
- Kiedy stąd wyjdę?
- Jeszcze dziś, ale...
- Ale co?
- Nie, nic...
- No mó...- w tym momencie mi przerwał. W ułamku sekundy zciągnął maskę i przywarł do mnie wargami. Nawet nie zdążyłam zareagować...- Wybacz, musiałem.
- N-nie szkodzi.- wydukalam zszokowana.
- Chao... bo ja... ja cię kocham.-Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa...ale po chwili- Czy cie już kompletnie pojebało!!??? Człowieku! PORWRAŁEŚ MNIE, WYGŁODZIŁEŚ, UWIĄZAŁEŚ DO KRZESŁA..!! I WEDŁUG CIEBIE JAK MI POWIESZ NAGLE "OH KOCHAM CIE" TO RZUCĘ CI SIĘ NA SZYJĘ I ZAKOCHAM DO SZLEŃSTWA!?
- Tak.- odpowiedział speszony.
- To źle myślałeś.- moja dłoń spoczęła z dużą siłą na jego policzku. Wstał i smętnie opuścił pokój. Opadłam spowrotem na poduszkę i chowając w niej twarz zaczęłam wrzeszczeć. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieni.- Zostaw mnie zboczeńcu!- krzyknęłam sądząc, że to V. Myliłam się.- Ja, zbolem? Nie... może Suga albo V, ale ja nie.- Jungkook(?) uniusł ręce w geście obronnym.- Jak mniemam powiedzial ci?- zapytał i mimo maski widziałam jak się szczerzy.
- Domyśl się - burknęlam odwracając wzrok
- Nom, przez ostatnie dwa lata się do tego zbierał.
- Ile?- zaskoczyl mnie
- Dwa lata.- powiedział dumnie.- Nigdy nie miał śmiałości do lasek.
- Co ja mam zrobić? Mógł porwać jakąś zgrabną fotomodelkę, albo kogoś przynajmniej ładnego..
- Jesteś ładna, a poza tym bardzo samotna. Mówił, że chciałby być wsparciem dla kogoś takiego jak ty. Kogoś kto nie dbałby tylko o siebie... Nie znam cię, ale z opowieści tego półdebila wynika, że taką osobą jesteś.- patrzył na mnie uśmiechając się. Było w jego oczach coś takiego co wyrażał czysty smutek i współczucie dla przyjaciela. Mi też zrobiło się smutno. Co ja mam zrobić...?
--------------------
NO WŁAŚNIE. Co ma zrobić Chao Shin? Piszcie. Jestem mega ciekawa co wy sądzicie na temat metody na podryw V. Czy jest jakikolwiek cień szansy na Tao-Shing?