Louis

3.2K 194 51
                                    


Rodzice Louisa dbali o jego opinię, dbali o to, żeby miał dobre stopnie, uprasowaną koszulę, by miał porządną dziewczynę, dbali o to, by Louis nie opuścił żadnych zajęć, by punktualnie na nie przychodził oraz by wsiadał do ich samochodu równo pięć minut po dzwonku. Czas na zsynchronizowanie zegarków. Jay, Dan? To już punkt trzecia, czas odebrać Louisa. W grafiku rozwieszonym na tablicy korkowej w samym sercu kuchni widniał jego plan zajęć szkolnych oraz tych dodatkowych, tak samo jak czterech sióstr Tomlinson. -Louis, dzisiaj o czwartej masz trening w klubie piłki nożnej, natomiast jutro pianino. Wszystko było idealnie zaplanowane. Problem w tym, że Louis miał 17 lat i postanowił się zmienić. Kierowała nim chęć bycia jak wszyscy normalni nastolatkowie, a to w ogóle nie było w planie.

To był ten dzień. Teraz albo nigdy, przecież musiał się w końcu wyzwolić. Rodzice wystarczająco zaszli Louisowi za skórę nie wyrażając zgody na wyjście na imprezę urodzinową Nialla.

Chłopak postanowił pierwszy raz w życiu po prostu się nie podporządkować.

To nie tak, że zawsze się ich słuchał, bo owszem, były rzeczy o których nie mieli pojęcia. Nie było mowy o wyjściu przez drzwi, więc zostało okno.

Minęło kilka godzin zanim rodzice Louisa zorientowali się, że chłopaka nie ma w domu. Zmartwieni, a przede wszystkim wściekli postanowili go znaleźć, dobrze wiedzieli gdzie szukać.

-Twoje zdrowie! Nasz mały Nialler, pomyśleć, że ten blondasek jest już dorosły! -wszyscy ściskali chłopaka składając mu życzenia.

Nie obyło się od klejącej się do szatyna Eleanor. -Powiedziałem nie. -odepchnął ją kiedy ta próbowała go po raz kolejny pocałować.

-Louis, co cię ugryzło? -zapytała przerażona. -To, że cię nie kocham, a teraz grzecznie proszę, wypierdalaj i zajmij się Max'em. -dziewczyna odeszła od niego ze łzami w oczach, na co Tomlinson uśmiechnął się triumfalnie.

Louis był już po kilku głębszych, stał oparty o drzwi wejściowe klubu paląc papierosa. Jak na złość, Liam akurat teraz musiał opowiadać mu o swoich nieudanych podbojach miłosnych.

-I właśnie wtedy ona podeszła do mnie, wtedy, kiedy miałem na sobie ten t-shirt od Nialla, co dostałem na piętnaste urodziny, pamiętasz, ten w małpie głowy.. Louis?

-Tak, tak, Li. -szatyn nie wiedział czy to halucynacje spowodowane przez wypicie większej ilości alkoholu, czy to naprawdę jego mama. Kiedy była na tyle blisko razem z ojczymem Louisa od razu spanikowany skierował się w głąb klubu. Chciał uciec jak najdalej od nich, przepychał się między spoconymi ciałami, zdążył nawet pchnąć Nialla na konsolę DJ'a jednak nie zaszedł daleko, po chwili został pociągnięty do wyjścia.

-Nie, zostawcie mnie, mam prawo być na urodzinach własnego przyjaciela! Nie możecie! -łzy cisnęły mu się do oczu, nie zamierzał się poddać.

-Co ty sobie wyobrażasz gówniarzu?! Kiedy mówię, że nie, to znaczy, że nie! Na kogo wychowywałem cię z matką?! Bo na pewno nie na takiego niewdzięcznego szczeniaka! -Dan wymierzył mu cios w policzek co skutkowało wpadnięciem na Liama.

Louis nie wierzył w to co stało się przed kilkoma sekundami, jedynie spojrzał niedowierzając na Jay, która zakryła twarz dłonią. Wszyscy stojący pod klubem nigdy nie spodziewaliby się takiej reakcji, biorąc pod uwagę to jak wysoko postawiona była rodzina Tomlinson.

-Pierdol się! Wszyscy się pierdolcie! Ty, ty tak samo, ty już w szczególności! -doznając ataku furii wskazał palcem na Dana.

-Nigdy więcej mnie nie zobaczycie, nienawidzę was! Nie jestem dzieckiem, tym bardziej nie waszym popychadłem! A ty?! Jak mogłaś! -każdy w promieniu kilku kilometrów mógł usłyszeć krzyk Louisa.

Chłopak bez wahania wrócił do klubu prosząc kogoś trzeźwego o podwózkę do domu.

Szatyn nie tracił czasu, zostawił za sobą rodziców, z czego bardzo się cieszył.

Stwierdził w przeciągu kwadransa, że nie skończy szkoły tylko zacznie żyć na własną rękę, daleko stąd.

Była trzecia nad ranem kiedy pocałował na pożegnanie w czoła śpiące siostry, jedynie z małym plecakiem z najpotrzebniejszymi rzeczami, w tym kartą kredytową rodziców opuścił rodzinny dom.

Get your kicks on Route 66 | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz