Teksas

1.5K 166 73
                                    


Późnym popołudniem zatrzymali się przy stacji benzynowej, w barze Truk Stop, typowej dla tirowców, trochę obskurnej, jednak miała ten swój klimat.

Chłopcy zamówili hamburgery z frytkami. Louis czuł się już znacznie bardziej pewnie w towarzystwie Harry'ego, nawet zaczął z nim żartować.

Kelnerka podeszła do ich stolika podając zamówienie, na co Louis zareagował chcąc rozśmieszyć Harry'ego.

-Przepraszam, Flo?

Obaj zaczęli dosłownie pękać ze śmiechu.

-Flo, jak w serialu. Uh, co to jest Soup Du Jour? -dodał.

-To zupa dnia. -powiedziała wyraźnie zirytowana kpinami Louisa. Szatyn mruknął zastanawiając się chwilę.

-Mmm, brzmi nieźle. Muszę to mieć.

-Coś jeszcze, zanim pójdę?

-Um, nie. W zasadzie tak. Moja cola nie ma bąbelków. -Harry podniósł szklankę na co kelnerka wzięła ją od niego i dmuchnęła w rurkę tworząc bąbelki.

-Zadowolony?! - rzuciła wściekła oddając mu napój po czym odwróciła się napięcie.

Louis odwrócił się i odwzajemnił się jej śmieszną miną.

-Fajnie jest pożartować z takich wsiurów, to lubię totalnie.

Harry chcąc upić trochę coli przez przypadek trącił ramieniem solniczkę, jej zawartość wysypała się na stół.

-O ou. -skwitował Louis.

-Co? Co się stało? -spojrzał na niego rozpakowując nową słomkę.

Louis podniósł solniczkę dmuchając solą w stronę Harry'ego.

-Rozsypałeś sól, to się stało. Rozsypana sól przynosi pecha. Jedziemy kawał drogi i pech nam nie potrzebny. Szybko. Rzuć solą przez prawe ramię.

Harry bez wahania rzucił za siebie solniczką, co zaskutkowało odzewem potężnego mężczyzny.

-Co do diabła?!

Louis od razu spuścił wzrok.

-Ale cel. -mruknął pod nosem.

Mężczyzna odszedł od swojego stolika i po chwili znalazł się przy Harrym.

-Który kretyn rzucił we mnie solniczką?!

Młodszy od razu kilkakrotnie wskazał na Harry'ego odwracając głowę, udał, że ogląda coś przez okno. Harry głośno przełknął ślinę i spojrzał w jego stronę.

-To niechcący, nigdy nie obraziłbym kogoś pana rozmiarów.

-Skop mu tyłek Sea! -dało się słyszeć okrzyk któregoś z jego kolegów.

-Będziesz to jadł? -zapytał spokojnie patrząc na Harry'ego morderczym wzrokiem.

-Ja? To? Nie, tak, no nie. Przeszło mi to przez myśl.

Mężczyzna splunął do jego hamburgera na co Louis patrzył z obrzydzeniem. Kiedy tamten odszedł, młodszy ponownie rozsiadł się na kanapie przy stole.

-Ale trząsłeś portkami. -powiedział kpiąco jakby on przed chwilą się nie bał.

-O czym ty gadasz? Nacharkał mi do hamburgera.

-Czekaj. -Louis oparł się o stół.

-Chyba.. Tak. Mam pomysł.

Podniósł się z miejsca podchodząc do Harry'ego.

-Chodź za mną. - szepnął do jego ucha poprawiając spodnie, odetchnął cicho i ruszył w kierunku wrogiego stolika.

-Przepraszam chłopaki. -zaczął niepewnie.

-Czego chcesz do cholery? -zapytał największy z nich.

-Chcę tylko przeprosić za tę niemiłą scenę wcześniej. Chciałbym z moim kumplem postawić wam kolejkę, by zakopać ten topór wojenny.

-Cztery razy whisky i piwo.

-Wedle życzenia, kelnerka zaraz przyniesie. -uśmiechnął się szyderczo odchodząc od stolika.

-Co ty robisz? Nie stać nas na to. -szeptał do niego kiedy podchodzili do kelnerki. Louis uciszał go gestykulując otwartymi dłońmi.

-Shhh.

Kelnerka czytała jakieś pisemko kiedy Louis zwrócił jej uwagę.

-Przepraszam panią, tamci mili chłopacy chcą za nas zapłacić. Powiedzieli żeby dopisać to do ich rachunku. -wzruszył ramionami udając, że nie wie o co chodzi.

-Sea Bass tak powiedział?

-Tak, jeśli tamten pan to Sea Bass. -wskazał na nich palcem na co Sea odwrócił się pokazując na ich stolik i siebie. Louis kiwnięciem głowy razem z Harrym zapewnił ich, że jest dobrze. Harry już zrozumiał o co chodzi.

-Okej, skoro tak chcą. -odparła kelnerka zapisując kwotę na rachunku.

-Proszę doliczyć jeszcze to. -Harry zabrał wszystkie rzeczy jakie były pod ręką.

-Załatwione.

Chłopcy szybko opuścili bar biegnąc do samochodu. Kiedy byli już w drodze, Sea z kolegami wybiegł przed knajpę.

-Zabiję sukinsynów!

Louis wybuchł triumfalnym śmiechem przyjmując podziw Harry'ego.

-To było genialne, skąd wziąłeś pomysł na ten przekręt?!

-Widziałem na filmie.

-Niesamowite! I co, facet wykołował jakiegoś frajera i mu to uszło?

-Nie, na filmie zaraz go dogonili a potem poderżnęli mu gardło. To było naprawdę dobre. -był naprawdę rozbawiony, na co Harry spojrzał na niego przerażony.

Get your kicks on Route 66 | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz