Powrót do szkoły...

96 8 1
                                    

Po jakże krótkim weekendzie, jak każdy uczeń potocznie zwanej gimbazy, musiałam wrócić do tej przeklętej szkoły. Nie to, że nie lubiłam nauki, wręcz przeciwnie- uwielbiałam ją! Najchętniej uczyłabym się cały dzień i chłoneła wiedzę niczym gąbka. Tylko Ci ludzie wywoływali u mnie bóle głowy...
Jak zwykle samotnie powtarzałam materiał przed lekcją. Znając Panią Raczkowską znowu będzie "niezapowiedziana" kartkówka. Chyba tylko skończony imbecyl by się tego nie domyślił, skoro rozpoczyna nimi każdą lekcję. Jednak tylko ja jako tako starałam się do tego przygotować. Reszta ewidentnie miała to gdzieś. No tak, bo kto by przejmował się "głupią" historią? Zadzwonił dzwonek. Wstałam ze swojego miejsca i zaczekałam aż nauczycielka otworzy drzwi. Gdy wchodziłam do klasy poczułam silne pchnięcie i upadłam na kolana. Wszyscy uczniowie jak jeden mąż rykneli donośnym śmiechem. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Już się do tego przyzwyczaiłam. Kiedyś jeszcze ma twarz w takich momentach płoneła rumieńcem, lecz do wszystkiego można przywyknąć. Nieśpiesznie podniosłam się i usiadłam na swe stałe miejsce w pierwszej rzędzie. Nie musiałam długo czekać, a na moim stoliku wyglądowała zwinięta karteczka- zresztą jak na każdej lekcji. Rozwineła ją i ujżałam doskonale już znaną treść
"To jeszcze nie wszystko Maleńka".
Reszta dnia mineła bez żadnych niespodzianek. Nie powiem. Zdziwiło mnie to, ponieważ nigdy nie kończyło się na jednym upokorzeniu. Jednak nie miałam zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. Po skończonych zajęciach wróciłam do domu. Jak zwyklę zastałam nienaganny porządek, za który oczywiście odpowiadała gosposia mojego ojczyma. Zdjełam buty i kurtkę, po czym poszłam do kuchni, w której zastałam ojczyma pijącego kawę
-Ymmm... Dzień dobry- powiedziałam lekko jąkając się. Od zawsze budził mój strach. Bałam się powiedzieć coś nie tak. Myślałam, że jak będę grzeczna i dobra to nie będzie mnie dotykał, nie przyjdzie więcej w nocy, lecz jak to mówią -Nadzieja matką głupich.
-Dzień dobry- odparł nie podnosząc na mnie wzroku
-Dzisiaj przyjdzie syn mojego kolegi, ufam, że będziesz dla niego miła i zrobisz to czego będzie oczekiwał- dodał i wrócił do czytania gazety. W moich oczach zebrały się łzy. Dlaczego?! Co ja mu zrobiłam?! Jak najszybciej uciekłam do pokoju i zaczełam szlochać. Głupia! Powinnaś się do tego przyzwyczaił! Lecz nie chciałam. Nie mogłam znieść tego, że znowu zrobi ze mnie prostytutkę i to nie dlatego, że brakuje mu pieniędzy, w końcu jest milionerem, ale po to by pokazać mi jak nic nieznacząca jestem. Że jestem zwykłą szmatką, która nadaje się tylko do wycierania podłogi. Mamo czemu mnie zostawiłaś? Błagam wróć... Ostatnia łza spłyneła po moim policzku

Uratuj MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz