Rozdział 10 - za bardzo was rozpieszczam :")

1.6K 161 18
                                    

- Błagam cię, zrób to dla mnie... - szepnęła.

- No zgoda. – mruknął, a jej oczy zabłysnęły. – Dlaczego Bóg pokarał mnie tym zaszczytem jakim jest bycie twoim kuzynem...

- Ej! To nie było miłe!

- A ktoś powiedział, że ja jestem miły? – zaśmiał się.

- Rick... - mruknęła i spuściła głowę.

- No co? – mruknął przed wyjściem.

- Chcę sobie zrobić kolczyk w nosie. – powiedziała stanowczo i uśmiechnęła się. – Mógłbyś mnie też podwieźć po jego zrobieniu do jakiejś galerii handlowej. Mam mało ciuchów.

- Nie za dużo wymagasz? – zapytał, a ona tylko pokręciła przecząco głową. – Dobra chodź. – zaczął iść w stronę samochodu. – Mój znajomy zrobi ci ten kolczyk za darmo, musisz mu tylko powiedzieć, że jesteś moją kuzynką. Tu masz hajs na ciuchy. – podał jej zawiniątko banknotów. – Spotykamy się w domu o 19:00. Masz być punktualnie.

- Oczywiście. – mruknęła i wyszła z samochodu.

- Za jakie grzechy... - szepnął i odjechał zostawiając dziewczynę samą.

*Casey*

Siedziała w pokoju Olivii na jej parapecie. To było jej ulubione miejsce w całym domu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było tu tak bardzo pusto... Błądząc swoimi tęczówkami po meblach zauważyła jakieś koperty włożone w jedną z szafek. Powoli odeszła od okna i zaczęła iść w ich stronę. Trzęsącymi się rękoma podniosła listy. Były kolejno zaadresowane: Charlie, Leo, Mama i Tata, Luke i Casey... Wzięła kopertę ze swoim imieniem i powoli otworzyła. W środku tak jak myślała znajdował się list. Był napisany przez Olivię. Dwa dni przed datą jej śmierci.

Kochana Casey!

Znam cię tak dobrze, że wiem jak ci ciężko, gdy to czytasz. Chciałabym znów cię zobaczyć. Przytulić. Zjeść pizzę przy dobrym horrorze tak jak kiedyś. Jednak wiem, że to co zrobiłam było słuszne... Cas... Ja byłam prześladowana... Codziennie dostawałam SMS'y z groźbami, że coś stanie się tobie, albo komuś mi bliskiemu, jeśli nie odczepię się od Leo... Nie chciałam, abyś cierpiała, chociaż wiem, że przez moją śmierć cierpisz równie mocno... Przepraszam...

Kocham Cię, Olivia

PS. Widziałam jak Charlie na ciebie patrzy. Wiem, że on też ci się podoba... Życzę wam szczęścia... Nie spiernicz tego kochanie <3 W środku koperty masz również nasze stare zdjęcia... Dziękuję Ci, że zawsze byłaś przy mnie Casey... Nigdy o tym nie zapomnę. Trzymaj się misiu...

Po przeczytaniu całego listu łzy swobodnie spływały po jej policzkach. Musiała dać sobie z tym wszystkim radę... Dla Liv... Zabrała listy i zbiegła na dół po schodach.

- Ciociu! – krzyknęła.

- Coś się sta... Casey dziecko! Czemu płaczesz? – zapytała pani Mason podbiegając do dziewczyny.

Brunetka podała jej kopertę z napisem „Mama i Tata".

- Czy to... - urwała. – Czy to list od Olivii?

- T-tak... - szepnęła.

Trzydziesto siedmio latka wzięła od niej list i ruszyła do swojego męża.

- Haroldzie! Chodź tu! – wydarła się.

Brunetka nie informując nikogo wyszła z domu i ruszyła w stronę posiadłości Devriesa. Zapukała najmocniej jak się dało, a chwilę później drzwi otworzył jej zapłakany Leondre. Nie pytała co się stało tylko wręczyła mu kopertę i ruszyła w stronę swojego podwórka. Tylko od niego zależy co zrobi z tym listem.
*tu możecie włączyć piosenkę XD*

After so many years | Bars&Melody (discontinued)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz