Rozdział 19

1.3K 149 14
                                    


- Nie. – syknęła Liv. – Nie zostawię znów tego miasta.

- Kochanie, ale...

- Nie ma żadnego „ale" mamo! – krzyknęła.- Tu są ludzie, których kocham! Mamo, zrozum mnie... Jakoś to naprawimy...

- Dobrze. Coś wymyślę, ale na razie nie możesz wychodzić z domu. – podeszła do drzwi i złapała za klamkę. – Ach, no tak. Leondre będzie u nas mieszkał jeszcze jakiś czas i kiedy cię nie było zajmował ten pokój. –przeleciała szybko wzrokiem po pomieszczeniu. – Więc jeśli chcesz żeby...

- Jest okej mamo. Może zostać, chociaż wątpię, że będzie chciał. – pani Mason tylko przytaknęła i wyszła z pokoju.

Olivia położyła się w łóżku i przymknęła oczy. Odpłynęła od razu w objęcia Morfeusza.

Stała na wielkiej scenie. Na widowni siedzieli wszyscy, którzy przez nią cierpieli. Mama, tata, Casey, Charlie, Alex i oczywiście Leondre.

- No dawaj! Nie wstydź się! – krzyczeli śmiejąc się.

- I tak już jesteś nikim więc co ci zależy!? –wrzeszczała Alex.

- Już jesteś wyrzutkiem! – odezwała się Casey.

- Wszystkich ranisz! – syknął Charlie.

- Jesteś nic nie warta! Najlepiej by było gdybyś w ogóle nie istniała! – głos Leo przebił wszystkie inne.

Liv upadła na kolana i zaczęła łkać. To wszystko przez nią. Wszystkich rani, a chciała ich tylko chronić. Dlaczego zawsze ona musiała być tą złą?

Obudziła się cała zapłakana. Jej ciało było przytulane przez niezidentyfikowanego osobnika, którym okazał się być Leondre.

- Cii, nie płacz. To tylko zły sen. – szeptał jej do ucha.

- L-leo... C-czy ja wszyst... wszystkich ranię? – starała się mówić przez łzy.

- Co ty wygadujesz? – szepnął, a Olivia opowiedziała mu swój sen. – Nie wierz w to. Nigdy bym nie chciał twojej śmierci. Dobrze o tym wiesz. – przytulił ją mocniej.

Liv obróciła głowę w lewo i napotkała brązowe tęczówki Leondre. Pieprzyk pod lewym okiem dodawał mu jeszcze większego uroku. Nie mogła się powstrzymać. Ich usta dzieliły centymetry. W końcu zdecydowała się wycofać, bo wiedziała, że to nie ma sensu.

„On i tak nic do ciebie nie czuje." – szeptał głos w jej głowie.

Lecz wtedy stało się coś niespodziewanego. Brunet zmniejszył dystans między nimi i brutalnie wpił się w jej malinowe usta. Całował namiętnie i dokładnie, tak jakby miał ją za chwilę stracić. Olivia oddawała pocałunki. Nie wiedziała co się dzieje wokół niej. Był tylko on i ona. Jak dla niej idealna para, która niestety nie miała prawa bytu. Nie byli sobie przeznaczeni. Liv lekko go odepchnęła.

- Nie puszczę cię. Nie teraz. Nie teraz kiedy wróciłaś. – syknął. – Nie chcę cię stracić ponownie. – szepnął, a po jego policzku spłynęła łza.

Liv przytuliła go i okryła kołdrą.

- Nie zostawię cię. Przecież obiecałam. – szepnęła. – Leo? – spojrzała w jego stronę.

Spał. Był taki spokojny. Niewinny. Blondynka odgarnęła włosy z jego czoła, w które potem go pocałowała. Wtuliła się w jego ciepłą klatkę piersiową i nawet nie wiedząc kiedy zasnęła.

________________________________

hueheueheueheeueheueeueeheeeuehe

After so many years | Bars&Melody (discontinued)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz