- Nie. – syknęła Liv. – Nie zostawię znów tego miasta.
- Kochanie, ale...
- Nie ma żadnego „ale" mamo! – krzyknęła.- Tu są ludzie, których kocham! Mamo, zrozum mnie... Jakoś to naprawimy...
- Dobrze. Coś wymyślę, ale na razie nie możesz wychodzić z domu. – podeszła do drzwi i złapała za klamkę. – Ach, no tak. Leondre będzie u nas mieszkał jeszcze jakiś czas i kiedy cię nie było zajmował ten pokój. –przeleciała szybko wzrokiem po pomieszczeniu. – Więc jeśli chcesz żeby...
- Jest okej mamo. Może zostać, chociaż wątpię, że będzie chciał. – pani Mason tylko przytaknęła i wyszła z pokoju.
Olivia położyła się w łóżku i przymknęła oczy. Odpłynęła od razu w objęcia Morfeusza.
Stała na wielkiej scenie. Na widowni siedzieli wszyscy, którzy przez nią cierpieli. Mama, tata, Casey, Charlie, Alex i oczywiście Leondre.
- No dawaj! Nie wstydź się! – krzyczeli śmiejąc się.
- I tak już jesteś nikim więc co ci zależy!? –wrzeszczała Alex.
- Już jesteś wyrzutkiem! – odezwała się Casey.
- Wszystkich ranisz! – syknął Charlie.
- Jesteś nic nie warta! Najlepiej by było gdybyś w ogóle nie istniała! – głos Leo przebił wszystkie inne.
Liv upadła na kolana i zaczęła łkać. To wszystko przez nią. Wszystkich rani, a chciała ich tylko chronić. Dlaczego zawsze ona musiała być tą złą?
Obudziła się cała zapłakana. Jej ciało było przytulane przez niezidentyfikowanego osobnika, którym okazał się być Leondre.
- Cii, nie płacz. To tylko zły sen. – szeptał jej do ucha.
- L-leo... C-czy ja wszyst... wszystkich ranię? – starała się mówić przez łzy.
- Co ty wygadujesz? – szepnął, a Olivia opowiedziała mu swój sen. – Nie wierz w to. Nigdy bym nie chciał twojej śmierci. Dobrze o tym wiesz. – przytulił ją mocniej.
Liv obróciła głowę w lewo i napotkała brązowe tęczówki Leondre. Pieprzyk pod lewym okiem dodawał mu jeszcze większego uroku. Nie mogła się powstrzymać. Ich usta dzieliły centymetry. W końcu zdecydowała się wycofać, bo wiedziała, że to nie ma sensu.
„On i tak nic do ciebie nie czuje." – szeptał głos w jej głowie.
Lecz wtedy stało się coś niespodziewanego. Brunet zmniejszył dystans między nimi i brutalnie wpił się w jej malinowe usta. Całował namiętnie i dokładnie, tak jakby miał ją za chwilę stracić. Olivia oddawała pocałunki. Nie wiedziała co się dzieje wokół niej. Był tylko on i ona. Jak dla niej idealna para, która niestety nie miała prawa bytu. Nie byli sobie przeznaczeni. Liv lekko go odepchnęła.
- Nie puszczę cię. Nie teraz. Nie teraz kiedy wróciłaś. – syknął. – Nie chcę cię stracić ponownie. – szepnął, a po jego policzku spłynęła łza.
Liv przytuliła go i okryła kołdrą.
- Nie zostawię cię. Przecież obiecałam. – szepnęła. – Leo? – spojrzała w jego stronę.
Spał. Był taki spokojny. Niewinny. Blondynka odgarnęła włosy z jego czoła, w które potem go pocałowała. Wtuliła się w jego ciepłą klatkę piersiową i nawet nie wiedząc kiedy zasnęła.
________________________________
hueheueheueheeueheueeueeheeeuehe
![](https://img.wattpad.com/cover/58550608-288-k779907.jpg)
CZYTASZ
After so many years | Bars&Melody (discontinued)
Fanfiction- Chcesz tam iść? - szepnęła Casey na ucho. - Tak. - odpowiedziała twardo. - On cię pozna. Na pewno? - Nie pozna. - uśmiechnęła się chytrze. ★Zapraszam na FF o BaM ♡♛ Dużo sekretów, tajemnic.. Zajrzyj, a przekonasz sie co kryje moja książka ★ Teore...