Rozdział 3: Lady Ren

1.2K 128 28
                                    

Na niebie jest wiele gwiazd,
Których nikt nie przeliczy.
Na ziemi jest wiele miast,
A w każdym wiele goryczy.

Idę prosto przed siebie
Ach, gdzież jest koniec i kres,
Gwiazdy liczę na niebie
Oczami pełnymi łez.    

          ~Antoni Słonimski

***

Zaira zapatrzyła się na widok za transplastalową szybą. Na okręcie znajdowało się parę miejsc, z których można było podziwiać przestrzeń kosmiczną w całej jej ciemnej, cichej i kojącej okazałości, lecz niewiele, w których przy tym nie przeszkadzano. 

Jednym z nich było to - ukryty na dolnych poziomach maszynowni pokład techniczny przeznaczony do czynności konserwacyjnych. Zaglądały doń tylko droidy i bardzo rzadko technicy w jaskrawych, pomarańczowych kombinezonach. Zaira przychodziła do tego miejsca już od pierwszego dnia, aby oddać się aktywnej medytacji z dala od żołnierzy, oficerów, ich asystentów, pilotów i setek osób, których funkcji nie znała i znać nie chciała.

Szukała samotności - znalazła salę z przeszkloną ścianą i widokiem na przestrzeń kosmiczną. Tyle jej wystarczyło.

Teraz stąpała bosymi stopami po ciepłej, metalowej podłodze. W maszynowni było gorąco, co stanowiło przyjemny kontrast z zimnym pokładem cztery poziomy powyżej, gdzie mieściła się jej kajuta. 

Za późno usłyszała kroki. Zagłuszyła je praca generatorów, rozlegające się naokoło ciche buczenie. Chciała się gwałtownie obrócić, lecz powstrzymała odruch siłą woli. Wyglądałoby to tak, jak gdyby się wystraszyła. Nie miała prawa (a przede wszystkim nie chciała) okazywać żadnych słabości. Ktokolwiek się zbliżał, nie da mu satysfakcji.

Gdyby Przywódca Snoke dowiedział się, że jego uczennica dała się podejść od tyłu, ukarałby ją. Bardzo, bardzo boleśnie.

- Mogę zapytać, co robisz? - zapytała zza jej pleców kapitan Phasma.

- Liczę gwiazdy - odpowiedziała sarkastycznie.

Ren była rozdrażniona, nie kryła tego i nie do końca nad tym panowała. Od przybycia na pokład okrętu minęły już trzy standardowe dni, a wciąż nie miała okazji porozmawiać z Kylo Renem. Co tam porozmawiać, nie miała nawet okazji go widzieć. Mimo wszelkich początkowych zapewnień, trudno było jej cokolwiek wyegzekwować na Finalizerze. Ponieważ przybyła w towarzystwie Massimo, była traktowana jak i on - jak natręt. Ktoś obcy, kto próbuje wtargnąć do ustalonego porządku. Hux jawnie ją lekceważył, załoga unikała,  a Phasma... Phasma najwyraźniej ją śledziła.

- To pomaga się skupić - wyjaśniła Zaira. Doszła do wniosku, że zbyt szybko zareagowała obronnie, zupełnie niepotrzebnie. Phasma jednak nie wydawała się przejęta. A jeśli nawet, przecież i tak nie było widać jej twarzy.- Gdybyś mogła postrzegać świat tak jak ja, poprzez Moc, zrozumiałabyś, że skupienie jest niezbędne. 

- Kylo Ren często to powtarza. Zamyka się na długie godziny.

Zaira drgnęła. Dlaczego Kylo rozmawiał z kimś takim o Mocy?

- Widziałaś dziś Kylo Rena?

- Nie. - Phasma stanęła nieruchomo w cieniu maszynowni. Była tak oszczędna w mowie ciała, że sama mogła uchodzić za zdezaktywowaną maszynę. Przez ramię miała przerzucony pas z karabinem blasterowym. Lufa była oparta luźno na biodrze.

- Odnoszę wrażenie, że mnie unika - przyznała Zaira.

- Kylo Ren nie zwykł unikać kogokolwiek. To raczej inni unikają jego. 

Nastało milczenie. Generatory dudniły, powietrze było ciężkie. Cienie tańczyły po pancerzu Phasmy, a ciemne myśli w głowie Zairy.

- Nie powinnaś tak chodzić po pokładzie - stwierdziła w końcu Phasma.

Zaira wypuściła się z kajuty rozebrana jak do snu, nie miała niczego poza bielizną; nie zabrała butów, rękawic, nawet świetlnego miecza - kolejna rzecz, za którą Snoke chyba by ją zabił. Narzuciła jedynie na ramiona płaszcz, aby nie paradować półnago przed ewentualnie napotkanymi ludźmi niczym twi'lekańska tancerka w pałacu Hutta. 

Nikt jej po drodze nie zauważył, dopilnowała tego. Minęła patrol szturmowców i z niemałą satysfakcją stwierdziła, że nie wyszła z wprawy w technikach infiltracji. Wrócić planowała w podobny sposób, a przy okazji poćwiczyć pozostawanie niewidoczną, może nawet wedrzeć się komuś do umysłu, by zamazać wspomnienia ze spotkania. Jednak, skoro została nakryta, tajne wypady prawdopodobnie dobiegły końca.

- Zawsze chodzę nocą.

- Tutaj nie ma dnia ani nocy. Mamy trzydziestogodzinną dobę. Siedem godzin przeznaczonych jest na sen - przypomniała Phasma.

- Mało.

- Przyzwyczaisz się. Wykorzystaj czas snu. Generał nie lubi naruszania harmonogramu.

- Rycerze Ren nie sypiają zbyt dobrze - stwierdziła Zaira. Starała się, by nie brzmiało to melodramatycznie. Niestety mimo wszystko właśnie tak zabrzmiało. Jak szukanie litości.

- Szturmowcy zapewne jeszcze gorzej. Ale nigdy nie narzekają.

Phasma stanowiła dla Zairy prawdziwą zagadkę. Nie dało się wyczuć w jej głosie ani pogardy, ani sympatii. Stwierdzała fakty jak automat. W taki sam sposób mogła wypowiedzieć groźbę, przeczytać jadłospis w mesie i pocieszać umierającego.

- Jesteś dla mnie prawdziwą zagadką - Phasma nieoczekiwanie wypowiedziała na głos myśli Zairy.

- I co to znaczy?

- Nie ufam ci.

Dzieci Imperium - Star Wars (#wattys2016)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz