Ostatecznie Hux nie uznał zwycięstwa czerwonych.
Zaira nie protestowała. Nie zależało jej. Szkoda tylko było rekrutów z drużyny. Przegrani po każdej symulacji otrzymywali dodatkową wartę i zmniejszano im racje żywnościowe.
Po powrocie z medlabu Ren pozwoliła, by soniczna kąpiel oczyściła jej ciało. W porównaniu z warunkami w pałacu Snoke'a te na Finalizerze wydawały się mocno ograniczone. Mikrofalowe drgania były z całą pewnością skuteczniejsze pod względem higieny od standardowego prysznica, ale o wiele mniej przyjemne. Zaira lubiła wodę i cały rytuał związany z kąpielą. Na okręcie jednakże woda stanowiła luksus zarezerwowany dla nielicznych. Zbytek, który nie pasował do programu Najwyższego Porządku.
Nałożyła na stłuczenia leczniczą pianę. Z fascynacją obserwowała, jak substancja wchłania się w sińce.
Miała chwilę dla siebie, mogła więc poddać się ćwiczeniom. Usiadła na podłodze, oparła się plecami o pryczę, którą ktoś nieznający życia poza koszarami mógłby nazwać łóżkiem. W przeciwieństwie do większości użytkowników Mocy Zaira nie widziała potrzeby przyjmowania dziwnych pozycji lub wprowadzania się w trans, aby sięgnąć daleko zmysłami. Nie lubiła całej tej otoczki związanej z medytacją. Musiała zapewnić sobie wygodę i ciszę, to wszystko.
Woda, to dobry punkt zaczepienia. Idealny na rozgrzewkę.
Uwolniła myśli i poszukała wody.
Okręt trzeszczał w gigantycznych płytach, słyszała w wyobraźni także stukot wojskowych butów, rozmowy, strzały blasterów. Zebrała wszystkie dźwięki razem i nałożyła na nie filtr, aby jej nie rozpraszały. Wyostrzenie jednego zmysłu zwykle wymagało przytępienia pozostałych. Zamknęła oczy.
Woda.
Była tam, w wielkich rurach , w systemach chłodzenia, w grubym, durastalowym poszyciu, płynęła zamkniętym obiegiem pod dużym ciśnieniem całymi kilometrami, niczym w systemie irygacyjnym antycznego miasta. Podążyła jedną odnogą, ignorując ściany, przewody i piętra. Straciła świadomość ciała.
Tym sposobem dotarła do dużej kajuty. Uderzyło ją wrażenie czystości i pedantycznej geometrii. Na biurku stał metronom wyznaczający rytm z denerwującą monotonią.
Massimo? Tak, to musiała być kajuta komandora. A więc Massimo miał luksus wody. Ciekawe, czy z niego korzystał. Pewnie nie. Kolejny asceta.
Zaira była zadowolona. Jak do tej pory osiągnęła wszystko, co chciała. Zrezygnowała z przyglądania się detalom, pozwoliła sobie na szerszą perspektywę. Puściła Mocą zapytanie. Otrzymała dziesiątki odpowiedzi, jak nieregularności na tafli jeziora, do którego wrzuciło się kamień. Impuls zadziałał jak radar, przez chwilę była oszołomiona; usiadła z westchnięciem, wyprostowawszy plecy. Rozpoczęła drugie ćwiczenie. Poszuka Kylo Rena tak jak wody.
Każdy na pokładzie Finalizera miał w Mocy swoje echo. Aurę.
Aurę ciepłą lub zimną; jasną, ciemną, kojarzącą się ze zwierzęciem, rośliną lub nawet zjawiskami fizycznymi. Jedni byli jak pierwiastki, metale, inni bardziej niczym sztuczne tworzywa. Moc potrafiła snuć bardzo subtelne opowieści, dlatego tak trudno było ją czytać nawet komuś doświadczonemu. Moc nie mówiła nigdy niczego wprost, dawała jedynie sygnały, podpowiedzi. To od Zairy zależało, czy je zrozumie.
Hux na przykład był podobny w Mocy do wolno płynącej, stygnącej krwi. Ciepły i metaliczny, kojarzył się z bólem otwartej rany, lecz także z życiem. A jednak dogasał, tłumił wszelkie emocje, czasem można go było przez to pominąć niczym martwy obiekt. Podporucznik Snite był ulotny, a może raczej płynny, jak syntetyzowane płyny, czysty lub nawet przezroczysty. Phasma - mglista i niewyraźna, z tym że zamknięta w konturach chromowanej zbroi. Zaira miała wrażenie, że gdyby zdjąć hełm pani kapitan, pancerz w środku będzie pusty. Massimo był jak droid, elektryzujący i logiczny, nie dało się go pomylić.
CZYTASZ
Dzieci Imperium - Star Wars (#wattys2016)
FanfictionGenerał Hux strzelił po raz kolejny, złapał oddech i oparł się plecami o plecy Kylo Rena. Miotacz ciążył mu w dłoni. Był już bardzo zmęczony. Zdjął zdarte rękawice, starł z czoła krew i spojrzał na żołnierzy przed sobą. - Jak wielu jeszcze dasz rad...