— Skąd Fred i George mają tu takie tłumy? — zapytała zaciekawiona Hermiona, oglądając z przekąsem świecące na różowo eliksiry Amortencji.
— Wiesz, ludzie mimo narastających ciemności zawsze będą potrzebować trochę rozrywki. Sama widzisz jak teraz jest na Pokątnej. Żywej duszy nie widać, wszystkie sklepy pozamykane. Tylko ich jeszcze się utrzymuje. — Ginny wzięła do ręki jedną z buteleczek. — I niby po tym cudeńku każdy chłopak leżałby u moich stóp, gdyby tylko to wypił? — zakpiła dziewczyna, przyglądając się zawartości buteleczki.
— Nie mów, siostrzyczko, że nie wierzysz w nasz interes? — odparł Fred, który znienacka zmaterializował się za czarodziejkami. — Poza tym wam i tak to pewnie niepotrzebne. — Zaśmiał się, puszczając perskie oczko tej starszej, na co ona się zarumieniła. Ginny przewróciła oczami.
W Magicznych Dowcipach Weasleyów byli od niemal godziny. Z nikłym uśmiechem Hermiona obserwowała pracę swoich starszych przyjaciół. Cieszyła się z powodzenia sklepu, choć miał w sobie parę zakazanych, według niej, wywarów, które mogłyby sprawić wiele kłopotów. Na początku istnienia działalności bliźniaków dała im parę razy do zrozumienia, że większości swoich wynalazków nie powinni sprzedawać, a jeśliby nadal chcieli, to żeby je nieco przerobili na bardziej bezpieczniejsze. Niestety każde rozpoczęcie tematu spaliło na panewce, albowiem bracia ze stoickim spokojem wyjaśniali jej za każdym razem, że wiedzą co robią i że nie powinna się tym tak przejmować. Aż w końcu niechętnie odpuściła, zdając sobie sprawę z tego, iż tylko jej to przeszkadzało.
— Hermiono — zagadnął drugi z braci — lubisz pisać długie wypracowania, wiele notatek z zajęć w szkole i tym podobne, może chciałabyś kupić od nas jedno z samopiszących piór? Możemy cię zapewnić, że nie są jakieś lewe, akurat niedawno otworzyliśmy mały dział z rzeczami upraszczającymi życie.
Dziewczyna spojrzała z lekkim uśmiechem na George'a.
— W sumie to może mi się takie cacko przydać — stwierdziła po krótkim namyśle.
— Świetnie! Fred, zaprowadź naszą uroczą klientkę, a ja doradzę naszej siostrzyczce — odpowiedział, szturchając brata w ramię.
— Zapraszam. — Ukłonił się szarmancko, podając dziewczynie swoje ramię.
Dwójka przyjaciół musiała ostrożnie przechodzić między innymi czarodziejami, by tylko się nie potknąć. W sklepie był prawdziwy harmider. Hermiona parę razy została rozdzielona ze starszym kolegą, przez co go gubiła w tłumie. Na szczęście jakimś cudem dostała się do wyznaczonego celu. Tam, w ogromnej szklanej gablocie, ujrzała wiele piór różnego gatunku i koloru. Wszystkie miały w sobie coś wyjątkowego. Gdzieś w oddali słyszała głos Freda jak opowiadał jej o różnych funkcjach danego egzemplarza. Z początku dziewczyna słuchała go uważnie, lecz gdy tylko zobaczyła piękne brązowo – białe pióro, zakręcone na końcu, które wytwarzało magiczną niebieską poświatę z dudka, wręcz zapomniała przez chwilę, po co się w tym sklepie znajdowała. Wygląd oniemiał ją na tyle bardzo, że nie zważając na niegrzeczność, przerwała Fredowi monolog wskazując na swój wybór. Chłopak uśmiechnął się dumnie.
— Dobry wybór, Hermiono — rzekł patrząc na dziewczynę. — Akurat sam je wymyśliłem i skonstruowałem, nawet nie wiem w jaki sposób mi się udało. Dużo było z nim roboty.
— Jest wspaniałe! Świetna robota. W jakiej cenie je macie?
— Normalnie jeszcze jest bezcenny, bo istnieje od paru godzin. Poza tym to pierwszy i na razie jedyny egzemplarz, więc mogę śmiało ofiarować go tobie za darmo — oświadczył z miłym uśmiechem.
YOU ARE READING
Miłość to magia... | And after all You're my wonderwall
FanfictionWojna to ostrzeżenie dla ludzi. Dobrych jak i złych. To jest moment by żyć jak i umierać. By kłamać oraz mówić szczerą prawdę. By zdać sobie sprawę z wagi miłości jak i nienawiści. Ale co najważniejsze... to jest pora... By walczyć.