#2

41 8 0
                                    

Stałem u bram Miasta. Nie wiedziałem, co tutaj robię. To miejsce było dla mnie obce i wrogie, nie chciałem tu być. Ale co innego mi pozostało? Gdzie miałem się podziać? 

Siedem lat. Właśnie tyle minęło, odkąd mój jedyny przyjaciel udał się na śmierć do tego miejsca.  Nie mogłem uwierzyć, że minęło już tyle czasu. Przez te siedem lat wiele się wydarzyło...

Żyłem szczęśliwy w mojej wiosce, pomagając rodzicom w domu i opiekując się rodzeństwem. Pogodziłem się z odejściem Straya, po jakimś czasie nawet o nim zapomniałem. Wszystko układało się doskonale. Aż do pewnego dnia.

Obudziły mnie jakieś krzyki i głośny kaszel. Spojrzałem w stronę, z której dochodziły dźwięki. Zobaczyłem moją matkę pochylającą się nad łóżkiem młodszej siostry. Coś było z nią nie tak. Jej skóra miała niezdrowy, zielonkawy odcień, a termometr, który trzymała w ustach pokazywał niepokojąco wysoką temperaturę. Mama kazała mi biec po lekarza. Niestety, nawet on nie wiedział, co to za choroba. Próbowaliśmy wszystkiego, każdego znanego zioła i leku, ale nic nie było w stanie zbić gorączki, ani sprawić, aby siostra poczuła się lepiej. Było z nią coraz gorzej. 

Kilka dni później tych samych objawów dostała mama, a po niej także ojciec i moich dwóch młodszych braci. Próbowałem się nimi zająć, ale było to ponad moje siły. Każdego dnia budziłem się przerażony, że to właśnie dziś przyszła kolej na mnie, ale nic się nie działo. Z niewiadomych przyczyn choroba mnie nie dosięgała. Miałem nadzieję, że skoro jestem odporny, może jakoś uda mi się wyleczyć rodzinę. Myślałem tak aż do dnia, w którym umarła moja siostra. Wtedy zrozumiałem, że nie ma dla nich ratunku. Pochowałem ją pod naszym ulubionym drzewem.  Jeszcze długo potem nie mogłem pogodzić się z jej śmiercią. Poza matką i Strayem, młodsza siostra była najbliższą mi osobą. Nie mogłem sobie wybaczyć jej śmierci. Obwiniałem się o nią cały czas, przecież mogłem znaleźć jakieś lekarstwo, a wtedy siostra nadal by żyła. Nie miałem jednak czasu, aby zbyt długo rozpamiętywać jej śmierć, gdyż krótki czas później odeszła moja matka, a po niej reszta rodziny. Nie pozostał mi już nikt. Próbowałem szukać zrozumienia u sąsiadów, ale oni obawiając się o własne życie, nie chcieli wpuścić mnie do domu. Na nic zdały się próby tłumaczenia, że jestem odporny i nic mi nie jest. Wkrótce zostałem wygnany z wioski. Nie miałem dokąd pójść. Jedynym miejscem, w którym mógłbym teraz żyć, było Miasto. Miejsce, którego nienawidziłem najbardziej. 


***


  Biegłem przed siebie. Nie wiedziałem, dokąd zmierzam, ale czułem, że znam to miejsce bardzo dobrze. Czułem, że czeka mnie tam coś bardzo dobrego. Przyspieszyłem.

Nagle, na horyzoncie zamajaczyły kontury jakichś domów. Już wiedziałem, gdzie jestem. To była moja rodzinna wioska! Ucieszyłem się na jej widok. Znowu spotkam moich przyjaciół, nie widziałem ich tak długo...

Zatrzymałem się u jej bram. Coś było nie tak. Rozglądnąłem się dookoła i zacząłem nasłuchiwać. W moich wspomnieniach to miejsce zachowało się jako tętniące życiem, pełne gwaru i hałasu. Teraz było cicho. Zupełnie cicho. Wszedłem do pierwszego domu po lewej. 

W środku panował półmrok, wszystkie okna były zasłonięte, świece i lampiony pogaszone. Odruchowo próbowałem wymacać na ścianie włącznik światła, ale potem przypomniałem sobie, że na wsiach nie mają jeszcze elektryczności. Poszedłem więc przed siebie po omacku. Nagle potknąłem się o coś dużego i miękkiego. Pochyliłem się nad przedmiotem i zobaczyłem, że to był...człowiek. Kobieta w średnim wieku, którą skądś znałem. Nie potrafiłem sobie jednak przypomnieć skąd. Nie oddychała, a jej usta były uchylone w niemym krzyku. Sprawdziłem jej puls. Była martwa. Odsunąłem się od niej przestraszony i podążyłem wgłąb chaty. Co tu się stało? Dlaczego wioska wydawała się być opuszczona? W kącie pokoju zauważyłem jeszcze dwa ciała, a na łóżku po drugiej stronie - kolejne. Byłem już mocno przestraszony, kiedy poczułem, jak coś łapie mnie za kostkę u nogi. Odwróciłem się w tamtym kierunku, po czym odskoczyłem z cichym krzykiem. Na podłodze leżał mój dawny przyjaciel, Touch

"...you must be one of The Dreamers!"Where stories live. Discover now