Dotarliśmy do mojego mieszkania. Znajdowało się na samym szczycie wielkiego wieżowca. Miałem z niego widok na całe Miasto i kiedy nie mogłem spać, siedziałem na balkonie i obserwowałem wschody i zachody słońca, a także ludzi chodzących po ulicach. Z tej wysokości byli mali jak główki od szpilek. Lubiłem wymyślać rozmowy pomiędzy nimi, ich historie i przygody. To była jedna z niewielu okazji, aby mieć jakąś styczność z ludźmi, nawet taką niewielką. Odwróciłem się w stronę mojego gościa.
-Więc... - zacząłem. - Co cię tu sprowadza? - zapytałem. W końcu chciałem mieć choć kilka informacji o moim nowym znajomym. Ciągle nie mogłem pozbyć się tego dziwnego wrażenia, że skądś go znam. Ponownie odgoniłem od siebie tą myśl. Przecież tutaj, w Mieście wszyscy wyglądali tak samo, a ja nie miałem pamięci do twarzy. Chłopak rozejrzał się po mieszkaniu.
-Ja... - zaczął, najwyraźniej zbierając myśli. - W wiosce, w której mieszkałem wybuchła zaraza i musiałem się stamtąd wynieść... Ale ze mną wszystko w porządku, nie jestem chory, ani nic takiego. - dodał po chwili, zauważając moją uniesioną brew i zaciekawiony wzrok. Dobrze, nie chciałem żadnej paskudnej choroby u siebie.
- Naprawdę dziękuję, że mnie do siebie wziąłeś. - powiedział, spoglądając na mnie z boku. - Na ulicy na pewno bym zginął... - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Nie wątpię. - podszedłem bliżej do chłopaka. - Ale wiesz, nic za darmo. Będziesz mi musiał jakoś zapłacić za pobyt tutaj. - Cry zbladł i popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem. Było to całkiem satysfakcjonujące. Zdecydowanie brakowało mi kontaktu z drugim człowiekiem.
- Ja... - wyjąkał, uciekając wzrokiem. - Ja nie mam żadnych pieniędzy... - oczywiście, że nie miał. Niby w jaki sposób miałby je zdobyć? Przybył do miasta zaledwie kilka godzin temu. Poza tym mnie i tak nie obchodziły pieniądze. Miałem ich jak lodu, a i tak nie mogłem nic za nie dostać.
Z jednym wyjątkiem.
- Wiem. - powiedziałem, uśmiechając się do niego spod przymrużonych powiek. - Ale masz inne rzeczy, którymi możesz mi się odwdzięczyć. - delikatnie pogładziłem go po policzku. Chłopak podążył wzrokiem za moją dłonią. W jego oczach mogłem dostrzec obawę. Chyba zaczął rozumieć, co mam na myśli.
- Nie masz się czego obawiać, nie jestem żadnym fetyszystą. - dodałem, aby go uspokoić. Taka była prawda. Po prostu siedząc samemu w tym miejscu przez wiele tygodni tak cholernie brakowało mi kontaktu z drugim człowiekiem... Oczywiście, są inne rozwiązania, ale seks był chyba najszybszym i najlepszym. Nie chciałem wiązać się emocjonalnie, bo i tak musiałbym zerwać kontakt po jakimś czasie. Chciałem oszczędzić tego i sobie, i innym. Nie byłem zbyt dobry w tych wszystkich uczuciowych sprawach, poważniejsze związki wywołałyby tylko więcej szkody niż pożytku.
- Ale... - nadal nie chciał spojrzeć mi w oczy. - Jeszcze nigdy... Nie robiłem tego... Z mężczyzną... - oczywiście, że nie robił. Nie sądziłem, aby robił to nawet z kobietą. Zupełnie nie wyglądał mi na kogoś, kto miałby jakiekolwiek doświadczenia cielesne za sobą. Chociaż kto tam go wie? Muszę przekonać się o tym na własnej skórze.
- Nie obawiaj się, będę delikatny. - wreszcie popatrzył się na mnie. W jego wzroku było coś takiego... Wyglądał na naprawdę zdeterminowanego, jakby nie miał nic do stracenia. Tak pewnie było. Oczywiście, wcale nie musiałem żądać od niego zapłaty. W Mieście było dużo miejsc, w którym znalazłbym naprawdę porządną obsługę. Ale Cry... Spodobał mi się. Był w moim typie, więc dlaczego nie skorzystać z okazji?
- No dobrze... - powiedział, ponownie odwracając wzrok. Sprawiał wrażenie przegranego. Nie chciałem, żeby czuł się, jakbym go do czegoś zmuszał. Miałem zamiar postarać się, aby jemu też było przyjemnie. Uśmiechnąłem się do niego i lekko dotknąłem jego dłoni.
YOU ARE READING
"...you must be one of The Dreamers!"
Short StoryNa świecie zapanował inny porządek. Władza, wojny, religie, teraz to wszystko nie ma większego znaczenia. Ludzie zaczęli budować cyborgi, które chociaż bardzo pomocne i inteligentne, nie potrafią marzyć, śnić i tworzyć sztuki. Wyobraźnia stała się b...