#3

42 8 6
                                    

Dotarliśmy do mojego mieszkania. Znajdowało się na samym szczycie wielkiego wieżowca. Miałem z niego widok na całe Miasto i kiedy nie mogłem spać, siedziałem na balkonie i  obserwowałem wschody i zachody słońca, a także ludzi chodzących po ulicach. Z tej wysokości byli mali jak główki od szpilek.  Lubiłem wymyślać rozmowy pomiędzy nimi, ich historie i przygody. To była jedna z niewielu okazji, aby mieć jakąś styczność z ludźmi, nawet taką niewielką. Odwróciłem się w stronę mojego gościa.

-Więc... - zacząłem. - Co cię tu sprowadza? - zapytałem. W końcu chciałem mieć choć kilka informacji o moim nowym znajomym. Ciągle nie mogłem pozbyć się tego dziwnego wrażenia, że skądś go znam. Ponownie odgoniłem od siebie tą myśl. Przecież tutaj, w Mieście wszyscy wyglądali tak samo, a ja nie miałem pamięci do twarzy. Chłopak rozejrzał się po mieszkaniu.

-Ja... - zaczął, najwyraźniej zbierając myśli. - W wiosce, w której mieszkałem wybuchła zaraza i musiałem się stamtąd wynieść... Ale ze mną wszystko w porządku, nie jestem chory, ani nic takiego. - dodał po chwili, zauważając moją uniesioną brew i zaciekawiony wzrok. Dobrze, nie chciałem żadnej paskudnej choroby u siebie.  

- Naprawdę dziękuję, że mnie do siebie wziąłeś. - powiedział, spoglądając na mnie z boku. - Na ulicy na pewno bym zginął... - uśmiechnąłem się pod nosem.

- Nie wątpię. - podszedłem bliżej do chłopaka. - Ale wiesz, nic za darmo. Będziesz mi musiał jakoś zapłacić za pobyt tutaj. - Cry zbladł i popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem. Było to całkiem satysfakcjonujące. Zdecydowanie brakowało mi kontaktu z drugim człowiekiem.

- Ja... - wyjąkał, uciekając wzrokiem. - Ja nie mam żadnych pieniędzy... - oczywiście, że nie miał. Niby w jaki sposób miałby je zdobyć? Przybył do miasta zaledwie kilka godzin temu. Poza tym mnie i tak nie obchodziły pieniądze. Miałem ich jak lodu, a i tak nie mogłem nic za nie dostać.

Z jednym wyjątkiem.

- Wiem. - powiedziałem, uśmiechając się do niego spod przymrużonych powiek. - Ale masz inne rzeczy, którymi możesz mi się odwdzięczyć. - delikatnie pogładziłem go po policzku. Chłopak podążył wzrokiem za moją dłonią. W jego oczach mogłem dostrzec obawę. Chyba zaczął rozumieć, co mam na myśli.

- Nie masz się czego obawiać, nie jestem żadnym fetyszystą. - dodałem, aby go uspokoić. Taka była prawda. Po prostu siedząc samemu w tym miejscu przez wiele tygodni tak cholernie brakowało mi kontaktu z drugim człowiekiem... Oczywiście, są inne rozwiązania, ale seks był chyba najszybszym i najlepszym. Nie chciałem wiązać się emocjonalnie, bo i tak musiałbym zerwać kontakt po jakimś czasie. Chciałem oszczędzić tego i sobie, i innym. Nie byłem zbyt dobry w tych wszystkich uczuciowych sprawach, poważniejsze związki wywołałyby tylko więcej szkody niż pożytku.

- Ale... - nadal nie chciał spojrzeć mi w oczy. - Jeszcze nigdy... Nie robiłem tego... Z mężczyzną... - oczywiście, że nie robił. Nie sądziłem, aby robił to nawet z kobietą. Zupełnie nie wyglądał mi na kogoś, kto miałby jakiekolwiek doświadczenia cielesne za sobą. Chociaż kto tam go wie? Muszę przekonać się o tym na własnej skórze.

- Nie obawiaj się, będę delikatny. - wreszcie popatrzył się na mnie. W jego wzroku było coś takiego... Wyglądał na naprawdę zdeterminowanego, jakby nie miał nic do stracenia. Tak pewnie było. Oczywiście, wcale nie musiałem żądać od niego zapłaty. W Mieście było dużo miejsc, w którym znalazłbym naprawdę porządną obsługę. Ale Cry... Spodobał mi się. Był w moim typie, więc dlaczego nie skorzystać z okazji? 

- No dobrze... - powiedział, ponownie odwracając wzrok. Sprawiał wrażenie przegranego. Nie chciałem, żeby czuł się, jakbym go do czegoś zmuszał. Miałem zamiar postarać się, aby jemu też było przyjemnie. Uśmiechnąłem się do niego i lekko dotknąłem jego dłoni. 

"...you must be one of The Dreamers!"Where stories live. Discover now