#5

42 6 6
                                    

Oh. 


Tylko tyle  byłem w stanie pomyśleć, kiedy wszystkie elementy układanki niespodziewanie zaczęły do siebie pasować. 


Więc...


Więc przespałem się ze swoim byłym najlepszym przyjacielem.


Dobrze.


Patrzyłem się na niego otępiałym wzrokiem, próbując uświadomić sobie to wszystko, ale chyba niezbyt mi to wychodziło. 

- Wszystko w porządku? - zapytał chłopak, posyłając mi dziwne spojrzenie. Próbowałem coś z siebie wydusić, ale w momencie, w którym wiedziałem już, co chcę powiedzieć, usłyszałem głośne pukanie do drzwi.

- Cholera, schowaj się. - szepnąłem do Toucha i pociągnąłem go w stronę jednego z pustych pokoi. Tam wepchnąłem go do jakiejś szafy i szczelnie zamknąłem drzwi. Nie mogłem pozwolić na to, żeby ktoś go zauważył. Nie teraz.

Nadal bijąc się z myślami poszedłem otworzyć. Starałem się wyglądać na bardzo zaspanego, tak, jakbym dopiero co się obudził.

Na progu stało dwóch wysokich mężczyzn, a pomiędzy nimi niższy i starszy. Nic nie mówiąc wpuściłem ich do środka. Wyżsi od razu zaczęli przyglądać się pomieszczeniu, a niski człowiek w okularach wyjął z aktówki teczkę i zaczął przeglądać jakieś papiery.

- Panie Young, ostatnio zauważyliśmy u pana spadek aktywności sennej. Czy jest pan w stanie to jakoś wytłumaczyć? - powiedział do mnie, nadal patrząc się w papiery. Zamarłem. W mojej głowie panowała kompletna pustka. Jak miałem wytłumaczyć moje nocne wypady? Gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział, nawet nie wiem co by ze mną zrobili. Poza tym zostawał jeszcze Touch... Musiałem coś wymyślić. Udając spokój westchnąłem cicho.

- Widzi pan... Zupełnie nie mogę ostatnio spać, a kiedy już zasypiam, męczą mnie koszmary lub nie śni mi się zupełnie nic. Nie wiem jak temu zaradzić.- powiedziałem, patrząc na niego smutnym wzrokiem. Miałem nadzieję, że kiedy udam poszkodowanego i bezradnego odwrócą uwagę od mojego mieszkania i zajmą się "problemem".  

Starszy tylko mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, po czym wyjął z teczki małą fiolkę pełną okrągłych pigułek.

- W laboratorium został opracowany nowy lek. Już czterem osobom go podaliśmy. Pomaga w zasypianiu i działa na receptory odpowiedzialne za sen, więc na pewno po nim się pan odpowiednio napracuje. - powiedział do mnie, unosząc brew. Ja tylko kiwnąłem głową i zacząłem przyglądać się opakowaniu. Nic nie było na nim napisane, wyglądało mi to na bardzo podejrzane...

Mężczyźni odwrócili się na pięcie i zniknęli tak samo szybko, jak się pojawili. Kim w ogóle był ten starzec? Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek go spotkał, ale sądząc po obstawie musiał być kimś naprawdę ważnym.

Rzuciłem fiolkę na  łóżko i poszedłem wydobyć z szafy mój aktualnie największy problem. Nadal nie mogłem w to uwierzyć... To nie mógł być przypadek. Kiedy tylko wszedłem do pokoju, drzwi otworzyły się same, a ze środka mebla wyszedł nieco wkurzony chłopak.

- Co to miało być? - zapytał. W jego tonie oprócz irytacji można było usłyszeć ciekawość. Wcale mu się nie dziwiłem, każdy w takiej sytuacji chciałby wiedzieć o co, co cholery chodzi. Wypuściłem głośno powietrze i odwróciłem się, ponownie zmierzając do sypialni.

- Pojęcia nie mam. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Od tego natłoku wydarzeń i informacji zaczynała boleć mnie głowa. Podszedłem do zlewu i nalałem sobie szklankę zimnej wody, którą opróżniłem jednym haustem. Wszystko zaczęło być mi bardzo nie na rękę.

- Słuchaj, dobrze by było, gdybyś się już zbierał. - bez zbędnych wstępów powiedziałem do chłopaka. Jego obecność strasznie mi teraz ciążyła, chociaż niby nie powinno tak być. Przecież w końcu odnalazłem dawnego przyjaciela, powinienem się cieszyć, bla bla bla... Nie. Dowiadując się, że chłopak to naprawdę Touch jeszcze bardziej chciałem, aby wyniósł się stąd jak najszybciej i już nigdy nie wracał do mojego życia. Dlaczego? Nie wiem, po prostu tak czułem. Nie chciałem tłumaczyć mu tego wszystkiego, co działo się w moim życiu przez ostatnie kilka lat, ani tego, co dzieje się w nim teraz. Nie chciałem wiedzieć, dlaczego zdecydował się odpuścić wioskę i przybyć do miasta, bo na pewno nie jest to wesoła historia. Nie chciałem mieć z nim więcej kontaktu, niż to absolutnie niezbędne, ale przede wszystkim nie chciałem się przywiązywać. Wiedziałem, czym to grozi i wiedziałem, że tak czy siak musiałbym go potem znowu zostawić. Wiedziałem, że nie byłbym w stanie tego zrobić. Wiedziałem też, że było to z mojej strony okrutnie samolubne. Byłem tylko tchórzem, pieprzonym tchórzem, który nie dość, że nie umiał poradzić sobie w życiu, nie próbował zrobić niczego, żeby poprawić swoją aktualną sytuację, to jeszcze unikał jak ognia wszelkich okazji, aby cokolwiek zmienić. 

Czym ja w ogóle byłem?

- Co, dlaczego... - zaczął chłopak, ale ja nie mogłem tego słuchać. Jego głos był teraz tak cholernie znajomy, bolały mnie on niego wszystkie kości.

- Nie mów nic, po prostu wyjdź... dla własnego dobra... proszę... - zacząłem mówić, ale w tym samym momencie zakręciło mi się w głowie i straciłem oparcie w nogach. Nie za bardzo wiedziałem, co się dzieje, bo otuliła mnie przyjemna ciemność, a potem... 

Nie pamiętam. 




Ay.

Żyję.

Ludzie z forum mnie nie kochają, więc wyładowuję swoją frustrację na wattpadzie.

Cóż.

Dziękuję za przeczytanie moich wypocin.

Deni. 


"...you must be one of The Dreamers!"Where stories live. Discover now