Powrót

129 7 0
                                    

Cato wysiadł w drugim dystrykcie, a ja jeszcze musiałem jechać jedną dobę. " Conor i cały dystrykt co oni o mnie myślą- tylko to pytanie miałem w głowie- zabiłem Rei'a i jeszcze postawiłem się kapitolowi wygrywając razem z Cato ". Postanowiłem że do końca podróży będę spać więc lekarz wstrzyknął mi lek usypiający. Rano pociąg dojechał do mojego dystryktu. Ledwo wysiadłem, a na szyję rzucił mi się Conor. Szybko odepchnąłem go i wyjąłem elekro-nóż który miałem z areny.

- Ej chłopie to ja Conor twój kumpel- powiedział trochę przerażony- nie pamiętasz mnie?- Sorry, jeszcze się nie odzwyczaiłem od igrzysk.- powiedziałem i schowałem nóż- Co ty tu robisz?- A co miałem czekać w wiosce zwycięzców?- powiedział ze zdziwieniem- Przecież wygrałeś igrzyska, musiałem po ciebie przyjść.- Ale ja zabiłem Rei'a! Rozumiesz, zabiłem kogoś z mojego dystryktu i wygrałem razem z Cato.- zniecierpliwiłem się- Ludzie z tego dystryktu mnie nienawidzą.- Co ty gadasz?- zdziwił się Conor- Oni cię uwielbiają! Każdemu z dystryktu podobał się kawałek kiedy zrzuciłeś Rei'a z rogu.- Naprawdę? Czyli oni mają gdzieś że zabiłem kogoś z własnego dystryktu?- zapytałem trochę zdziwiony- No jasne, przecież wszyscy widzieli że on chciał cię zabić. Chciał cię przydusić, a potem zrzucić do tych zwierząt, ale... ty byłeś szybszy.- powiedział- A ten kawałek jak zabiłeś tą dziewczynę z elektro-miotaczem albo tego zawodowca to było widowisko. A i jeszcze ten moment gdy ty i Cato przyłożyliście sobie ostrza do gardeł. Mogę zobaczyć twój nóż?- To elektro-nóż. Masz, ale uważaj żeby mi go nie zepsuć.- powiedziałem i podałem mu nóż.

Po "zachwycie" na widok elektro-noża Conor zaprowadził mnie do mojej willi w wiosce zwycięzców. Miałem tylko jedno określenie na ten dom- pałac.- I co podoba się?- zapytał Conor- Jest... super- nic innego nie mogłem powiedzieć . Żyrandol był zrobiony z najdelikatniejszego szkła, ława z drewna wysokiej jakości, kanapa obszyta czerwonym aksamitem, a na ścianie wisiał ogromny telewizor.- To tylko salon- powiedział Conor- Tylko salon? Jeśli to jest salon to jaki wielki jest cały dam?- Nie wiem, widziałem tylko salon. A właśnie skoro już nie mieszkasz w tamtej chatce mogę w niej zamieszkać? Muszę mieć więcej przestrzeni.- zapytał choć brzmiało to jak ogromna prośba- No co ty w tym gównie. Ty lepiej bierz swoje rzeczy i przeprowadzaj się tutaj.- powiedziałem- Nie no co ty, nie będę zawracał ci głowy.- Conor był bardzo zasadniczy nie lubił się do kogoś wpraszać na siłę.- Słuchaj, mam kilka wielkich pokoi. A ja zajmę jeden i to pewnie tylko z połowę pokoju. Więc nie baw się w " czy mogę twoją starą chatkę" tylko choć do willi. Przecież mogę wybrać z kim chce mieszkać, a kto ma się trzymać z dala, nie?- No w sumie tak, ale nie będę ci przeszkadzał?- chciał się upewnić- A niby w czym? Ja nawet pracy nie mam. Całymi dniami będę siedział w domu.- udało mi się go przekonać- Ok! To lecę po rzeczy!- krzyknął już wybiegając z domu. Postanowiłem obejrzeć resztę pałacu.

Było jak w kapitolu. Wszystko w pokojach było z idealnego drewna i królewskiego materiału. Po kilku minutach zwiedzania przybiegł Conor.- To który pokój mój?- zapytał zdyszany- Wybierz sobie.- powiedziałem i poszedłem do swojego pokoju. Gdy Conor rozpakował swoje rzeczy poszliśmy na obiad. Mieliśmy własnego kucharza z kapitolu więc wybór jedzenia był... ogromny : pieczenie, gorące sery, szynki, zupy, pizze, sałatki i dużo napojów.- Na nas dwóch?!- zapytał Conor- Oczywiście, wszystko czego sobie zażyczycie  do jedzenia przygotujemy z najlepszymi dodatkami.- potwierdził kucharz- Ale my nie zjemy nawet połowy!- zaczął się kłócić- Newt powiedz coś ty tu rządzisz.- Zamknij się i żryj. - powiedziałem gdy popatrzył się na mnie pytająco- Chciałeś to powiedziałem.

Po wielkim obiedzie Conor poszedł na rynek, a ja wystrugałem na uchwycie elektro-noża znak. Po 3 godzinach Conor wrócił z wielkimi torbami różnych ubrań i innych rzeczy.- Conor czy ty trochę nie przesadzasz?- zapytałem- Oj tam, przecież kasy masz pełno.- No dobra, ale to są zapasy jak na wojnę.- Słuchaj przez całe życie miałem kilka par ubrań i musiałem codziennie je myć!- wkurzył się- Super, a w mojej wiosce nosiliśmy jako ubrania worki. Tylko niektórzy mieli ubrania uszyte ze starego koca. Ja akurat miałem szczęście bo miałem normalne ubranie, ale kilka moich kumpli nosiło worki.- tym go chyba zaskoczyłem bo przestał się wykłócać. Poszedłem potem do pokoju i dokończyłem znak. przedstawiał on kosogłosa który dziobem styka się  z igłą od strzykawki a obydwie rzeczy są w pierścieniu.  Wieczorem Conor zobaczył mój nóż i bardzo mu się spodobał znak.

- Ej Newt co to za znak?- zapytał zaciekawiony- A tak sobie wymyśliłem jak ty byłeś na "zakupach".- Hmm, a może to będzie nasz znak?- zapytał- Nasz znak?- upewniałem się- No ja będę miał jakąś rzecz z tym znakiem, a ty swój elektro-nóż.- Może być,  jutro wystrugam ci znak.- powiedziałem po czym Conor poszedł do swojego pokoju.  I ja też poszedłem spać.

- UCIEKAJ STĄD!- wykrzyknął jakiś głos.

Więzień śmierci : próby kosogłosaWhere stories live. Discover now