Ucieczka

53 6 1
                                    

Obudziłem się rano i przypomniałem sobie głos który słyszałem wczoraj gdy spałem. Usłyszałem jak Conor schodzi na dół. " Ciekawe ile jedzenia jest na śniadanie"- pomyślałem. Wstałem i zszedłem na dół.- Hej Conor.- powiedziałem- Hej Newt.- odpowiedział i odwrócił się do mnie- O matko!- Co?- Jak ty wyglądasz.- powiedział nieco ciszej- Normalnie,a jak?!- odpowiedziałem wkurzony jego pytaniem- Nooo wiesz. Włosy sterczą ci jakbyś miał na sobie pióropusz.- rzucił szybko. Przejrzałem się w lustrze i rzeczywiście włosy wyglądały jak pióropusz.- Musiałeś w nocy się przekręcać i to bardzo.- powiedział Conor- Chyba masz rację. Słuchaj mówiłeś coś w nocy? Coś typu: uciekaj stąd?- zapytałem- Nie, a co?- No bo wczoraj jak spałem usłyszałem głos który krzyczał: Uciekaj stąd.-Ja nic nie mówiłem ani nie słyszałem.- wydał się trochę przestraszony- Ok- powiedziałem, dokończyłem śniadanie i poszedłem do pokoju. Na stoliku leżał mój elektro-nóż co mi przypomniało że muszę dziś zrobić coś dla Conora ze znakiem. Zszedłem do niego i zapytałem co chce na znak.- Medalion. Taki z drewna a na nim wystrugany znak.-  powiedział- Dobra.- poszedłem do pokoju wziąłem kawałek drewna i wystrugałem mu znak.

- Ej, a tak właściwie dlaczego nie wychodzisz na dwór?- zapytał mnie Conor gdy przyszedł z zakupów.- Po pierwsze : nie chce być gwiazdą na całym rynku, a po drugie : jestem zajęty wycinaniem czegoś.- powiedziałem i znów wróciłem do pracy. Conor poszedł do kuchni rozpakować zakupy, a potem przyszedł do mnie i jak zwykle zaczął mnie wkurzać.- Won- powiedziałem- bo jak nie to pożegnasz się z życiem.- Zawsze tak mówisz jak cię wkurzam, ale nawet nie masz noża przy sobie.- O doprawdy?- powiedziałem i wyjąłem z kieszeni w bluzie elektro-nóż-  No dobra, wygrałeś. Kiedy skończysz mój medalion?- powiedział znudzonym głosem- Jak mi nie będziesz przeszkadzał? To za kilka minut.- Naprawdę? To super. A jest jeszcze jedna sprawa.- powiedział  już   ucieszony- Jaka?- zapytałem chociaż niezbyt obchodziły mnie sprawy dystryktu.- Nasz sąsiad... twój mentor narzeka na głośną muzykę.- I co mnie to. To nie jest mój mentor, igrzyska się skończyły. A poza tym mój dom mogę puszczać muzykę jaką chcę i jak głośno chcę.- miałem gdzieś mojego "sąsiada" i specjalnie podgłośniłem.- Ależ ty jesteś!- zdenerwował się Conor- To cud że jeszcze nie ogłuchłeś! Widzisz nawet nie da się normalnie rozmawiać tylko wrzeszczeć!- Super! Jak się nie podoba to won do starego domku.- No dobra, dobra.- odpowiedział zrezygnowany i poszedł na górę. -A Conor!- Co!- Chodź po medalion!- Idę!- krzyknął zadowolony.

Minęły 4 miesiące od zakończenia igrzysk. Conor coraz bardziej narzekał na głośną muzykę, a nasz sąsiad prawie ogłuchł. Pewnego dnia Conor  już  nie wytrzymał.- Słuchaj jak zaraz nie wyłączysz tej cholernej muzyki to zepsuję telewizor!- Tylko spróbuj! To wystawię cię strażnikom pokoju!- " a niech sobie krzyczy"- myślałem. W nocy znów usłyszałem ten głos.- UCIEKAJ STĄD! KAPITOL ATAKUJE! Rano myślałem nad słowami " kapitol atakuje".- Conor myślisz że powinniśmy uciec?- zapytałem przy śniadaniu- Uciec? Gdzie? Chcesz uciekać z takiego domu?- zapytał zaskoczony- Chodzi o to że słyszałem wczoraj jak ktoś albo coś mówi : Uciekaj stąd kapitol atakuje.- Kapitol atakuje, hmmm. O co może chodzić?- zapytał- Prawdopodobnie o to że w 98 igrzyskach wygrało 2 trybutów. A kapitol chce się zemścić.- I ty naprawdę uważasz że powinniśmy uciec?- jego głos lekko się załamał.- Tak, jeśli chcemy żyć. Znaczy jeśli ja chcę żyć, bo to na mnie kapitol jest zły.- powiedziałem  i poszedłem do pokoju. Dni mijały Conor i ja prawie w ogóle się nie spotykaliśmy. Jeśli już to przy jedzeniu a i wtedy nie gadaliśmy.  Wszystko było dobrze lecz jednego dnia Conor bardzo mnie wkurzył a ja jego.

- Weź ty się lecz!- krzyczał Conor- Ja mam się leczyć, ty spójrz na siebie!- Ja jestem normalny! A ty jesteś poparzeńcem! Jesteś psycholem!- Mów co chcesz, ale w takim razie spierdzielaj stąd! Do swojej chatki  na tamtym zadupiu!- i tak kłóciliśmy się i w końcu Conor wziął swoje rzeczy i poszedł do swojego domku.- Tylko mi się nie waż wracać!- Oj nie, nie wrócę tu za nic! żeby mnie jakiś psychol zżarł!- powiedział wychodząc- Jeśli zaraz się nie wyniesiesz po dobroci, to wrócisz w trumnie!- podszedłem do drzwi i wyciągnąłem elektro-nóż.- To co, naprawdę tego chcesz?- wysyczałem z nożem  przy jego gardle.- Nie zrobisz tego.- powiedział pewnym głosem- A założymy się?- tym go przestraszyłem bo tylko spojrzał na mnie i poszedł.

Następnego dnia odwiedził mnie mój sąsiad.- A CO TO MIAŁO BYĆ WCZORAJ!- Nie pana zasrany interes!- kłóciłem się  z nim jak dorosła osoba z dorosłą osobą, a nawet nie miałem 18 lat.- O TY MAŁY ZASRANY...- pan się zamknie i pilnuje swojej dupy.- przerwałem mu- O TY JAK CIĘ DORWĘ TO CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM!- Trzymaj ręce przy sobie.- wyciągnąłem nóż i podniosłem na wysokości jego szyi.- JESZCZE CIĘ ZA TO ZABIJĘ! PAMIĘTAJ, NIGDZIE SIĘ NIE UKRYJESZ!- powiedział i poszedł do swojego domu.- A zdechnie pan tam. Świat na tym skorzysta. Jeszcze na pana grób przyniosę kwiatki.- powiedziałem jak szedł do domu. W nocy nie spałem, cały czas myślałem o Conorze i tej zasranej dupie. No i o głosie który mówi żeby uciekać. Postanowiłem że jutro ucieknę.

Rano jak wychodziłem to mnie zamurowało.- C-c-conor? Co ty tu robisz?- powiedziałem do chłopaka stojącego przed moim domem- przecież mówiłem ci że masz tu nie wracać.- No tak, ale ja jednak też chce uciec. Mogę? Obiecuję że będę ci posłuszny.- zaczął swoją przemowę.- Dobra. Choć tylko szybko póki reszta nie wstała.- Ok.  Przeszliśmy  przez dziurę w płocie i rozpoczęła się : ucieczka  której możemy nie przeżyć.

Więzień śmierci : próby kosogłosaWhere stories live. Discover now