Dobro i zło

34 5 1
                                    

Podróż do 5 dystryktu była nudna i długa. Mimo górolotu który leciał bardzo szybko. Finnick zachowywał się przy mnie dość dziwnie - zawsze miał przy sobie nóż, patrzył na mnie jak na ofiarę, omijał mnie z daleka robił wszystko by być daleko ode mnie. Nie odzywaliśmy się do siebie obaj gadaliśmy tylko z Cato i Conorem. Pewnego razu już nie wytrzymałem.- Czemu mnie unikasz?- on w odpowiedzi popatrzył na mnie i poszedł do pokoju z łóżkami gdzie spędzał prawie cały dzień. Górolot wisiał teraz w powietrzu, ale nie uważaliśmy że tracimy czas. Wszedłem do kokpitu był tam Cato.

- Hej Cato.- Hej.- Co sądzisz o Finnicku?- O Finnicku? No wiesz zauważyłem że jest jakiś inny. Omija cię  jakby cię nie znał, a kiedyś nic nas nie mogło rozłączyć.- No wiem, myślisz że  to przez igrzyska?- Niee, przecież w więzieniu zachowywał się normalnie.- Tak, wszystko zaczęło się jak wsiedliśmy do górolotu.- No właśnie. Pomyślmy co takiego się wtedy sta...- Zostawiliście mnie na śmierć!- Ta, sorry za tamto. Nie wkurzaj się.- Jak mam się nie wkurzać?! Mogłem tam zginąć, ale wy woleliście ratować własne dupy!- nie wiedziałem dlaczego się tak wkurzyłem- Ej stary, co z twoimi oczyma?- A co ma być?- Robią się... czerwone.- Jakie?- zacząłem się trochę bać : nagle się wkurzyłem i moje oczy zmieniają kolor.- No normalnie czerwone. Jeszcze są lekko brązowe, ale coraz bardziej robią się czerwone. Z każdą chwilą. Jesteś teraz wkurzony?- Jestem.- A spróbuj się uspokoić.- Spróbuje, ale nic nie obiecuję. 

Po chwili jakoś się uspokoiłem.- O podziałało.- powiedział Cato gdy moje oczy znów były brązowe- Myślisz że to efekty pożogi?- Chyba tak.- odpowiedział i na tym skończyliśmy bo Finnick wszedł do kokpitu ( z nożem wyciągniętym przed siebie ) i spojrzał się na mnie z dzikością w oczach. Szybko wyszedłem na korytarz i poszedłem do pokoju z bronią. Tylko tam miałem spokój od Finnicka, Cato i Conora. Wieczorem poszedłem do kokpitu, nikogo tam nie było. Spojrzałem na zegar była 23.40 chłopaki pewnie już spali więc ja odpaliłem górolot i poleciałem do 5 dystryktu. Lecieliśmy już 3 dni, wszystko dłużyło się przez to że Finnick szalał jak był ze mną w jednym pomieszczeniu, a do 5 było 500 km. Rano do kokpitu wszedł Conor.- Hej, co tu robisz tak wcześnie?- zapytał zaspany- Całą noc leciałem. Do 5 dystryktu zostało 100 km.- Naprawdę? To super pójdę powiedzieć chłopakom.- Tylko jedna prośba. Bez Finnicka.- Ok.- powiedział i pobiegł po Cato. Cato przyszedł chwilę później i powiedział żebyśmy zatrzymali się na odpoczynek póki jeszcze jest las i nic nie zwraca na nas uwagi.- No ok, ale przecież ty dopiero wstałeś.- Ja o tobie mówię, sterowałeś górolotem całą noc.- No dobra, tylko wygońcie Finnicka.- Da się zrobić.- powiedział Cato i poszedł po Finnicka. Ja w tym czasie poszedłem na korytarz i stanąłem koło drzwi. Cato i Finnick poszli w stronę kokpitu, a ja położyłem się na łóżku i poszedłem spać. Obudziły mnie jakieś krzyki i śmiechy. Wstałem i poszedłem do kokpitu, zapominając że jest tam Finnick, ale on był teraz najmniejszym problemem. 

- Że kto jest na pokładzie?!- ledwo wszedłem do kokpitu, a Cato powiedział mi miłą niespodziankę- Poparzeniec. Nie wiem jak tu wszedł, przecież cały czas byliśmy w górze.- A ja już chyba wiem. On od początku tu był. Jak tu weszliśmy on już tu był. Gdzieś się schował i czekał na odpowiedni moment...- By zabić.- dokończył Cato- No właśnie, musimy ruszyć.- Co?- Nie ma sensu go łapać, takiego wariata nie złapiesz. To nie jest ktoś taki jak ja, tylko to ktoś kto przekroczył granicę.- No dobra, zawsze nam się udawały twoje pomysły więc tym razem też się może uda.- powiedział i odpaliłem górolot. Nie musieliśmy długo czekać, chwilę po wystartowaniu poparzeniec wskoczył do kokpitu. Zaczął podchodzić do Conora który siedział skulony przy ścianie, bez zastanowienia rzuciłem się na poparzeńca. Poparzeniec szarpał się i wyrywał, był bardzo silny, nagle przekręcił się i przygniótł mnie do podłogi. Lecz ja nie byłem dużo słabszy. Złapałem go za kark i mocno popchnąłem na podłogę. Krew się polała. Wydał z siebie wrzask i rzucił się na mnie.- Cato nóż!- krzyknąłem bo mój nóż został w pokoju. Cato szybko zabrał nóż Finnickowi i rzucił go do mnie. Złapałem i walnąłem ostrzem poparzeńca w głowę. Drugi raz oberwał w plecy, gdy znów chciałem go walnąć odbił ręką nóż i przeciął mi rękę, od ramienia do łokcia. Znów poczułem przypływ sił, moje oczy zrobiły się koloru krwi i złapałem poparzeńca za bluzkę, podniosłem nóż i...- Ostatnie życzenie szmato?- zapytałem i podciąłem mu gardło.

Więzień śmierci : próby kosogłosaWhere stories live. Discover now