- Nikt nie może zabić Jedi, bój się mojej potęgi, mojej siły. - Anakin wyciągnął ze swojej kieszeni drewniany miecz świetlny, przyjął pozycję i ze skupionym wyrazem twarzy czekał na mój ruch. Bacznie obserwował moje ruchy, kiedy usiłowałam po mału wyciągnąć swoją broń, ale kiedy chciałam to zrobić niespodziewanie do mnie podbiegł i jednym, sprawnym ruchem wyrzucił mi z dłoni zabawkę. Nie chciałam zostać tą słabszą, więc chwyciłam kijek znajdujący się obok, który pewnie zostawiła moja mama po praniu i zasłoniłam twarz, kiedy chciał mi ją przeciąć. Głośno się roześmiałam i wykorzystując jego stan wstałam i przygotowałam się do bitwy. Jako pierwszy zaatakował usiłując uderzyć mnie po boku, na co zablokowałam go. Wykonał kolejny ruch, ale tym razem mniej spodziewany - przeskoczył za mnie i 'zabił' wkładając miecz w plecy. Upadłam na ziemię i jak w to naszym zwyczaju zaczęłam udawać nieżyjącą. - Teraz widzisz mroczny Sith ' ie, z nami się nie zadziera. Nasze opanowanie i myślenie pozwala przezwyciężyć nad waszą ciemną stroną mocy. Obyś nigdy nie zaznał spokoju. Giń. - wydałam z siebie dźwięk rozpaczy oraz bólu i zaczęłam się rzucać po ziemi.
- Bardzo dobra walka, ale Jedi nie kierują się nienawiścią, a zrownowazeniem mocy - usłyszeliśmy niską, ale przyjemną barwę głosu. Nikt nigdy nie przychodzi na nasze wspólne podwórko, ponieważ nasze rodziny, a tak właściwie nasze mamy trzymają się razem. Jesteśmy niewolnikami, którzy z doświadczenia wolą trzymać się z zaufanymi osobami, ale nasi goście to wyjątek. Annie podał mi rękę, abym wstała i przy jego pomocy wstałam poczym otrzepałam piasek znajdujący się na moich ubraniach.
- Ale jeśli zaczęli by używać złości walczyło by im się lepiej, przecież kiedy nam ktoś coś złego zrobi najłatwiej jest mu oddać wyrządzoną krzywdę z podwójną siłą. - wtrącił i założył ręce za ręce.
- Już wkrótce zobaczysz, na czym polega używanie mocy w pojedynkach, cierpliwości młody padawanie. - rozczochral przyjaciela i szeroko się uśmiechnął. Czuć od niego było szczęście i opanowanie, ale jak, skoro tyle jest teraz niebezpieczeństw i problemów dookoła? - jesteś już gotowy? Za kilka minut odjeżdżamy.
- Tak, ale co będzie z Grace i mamą? Przecież musi się ktoś nimi zajmować
- Myślę, że świetnie sobie poradzą i z niecierpliwością będą czekały na twój powrót. Spokojnie, droidy im pomogą, a teraz pożegnaj się i przyjdź do Obi Wan'a, będzie na Ciebie czekać przed wejściem. - Anakin odwrócił się do mnie i widziałam w jego oczach smutek, a może rozczarowanie? Rzucił się na mnie i mocno zamknął w uścisku. Pomimo jego wzrostu czułam się w jego ramionach bezpieczna.
- Będę za tobą bardzo tęsknić. Szkoda, że nie mogę Cię zabrać ze sobą, ale może wciśniesz się do torby i potajemnie pojedziesz? - odsunęłam się od niego i udałam, że się nad tym zastanawiam. Ten pomysł jest bardzo dobry, ale i tak za jakiś czas ktoś by się dowiedział i mielibyśmy przechlapane. Wyciągnęłam z kieszonki dwa naszyjniki, które robiłam przez całe trzy sezony wieczorem po pracy. Odpięłam zawieszkę i założyłam jeden na jego szyi, a drugi na mojej.
- Wiem, że jeszcze kiedyś tu wrócisz i znowu stoczymy bitwę i bedziemy się bawić na podwórku. Ten upominek będzie Ci o mnie przypominać, o naszym domu, o naszym dzieciństwie. Ty masz jeden kawałek kwadratu, a ja drugi. Kiedy się razem połączą z jednej story masz znaczek Tatooine, a z drugiej nasze imiona. Mam nadzieje, ze Ci się spodoba. - popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się. Chwycił w palce prezent, przypatrzył się i jeszcze raz mnie przytulił, ale tym razem z ulgą. Po chwili poszedł do swojej mamy, u której widziałam łzy w oczach i mojej, która dokładnie jak druga płakała. Podbiegłam do nich i zapałam za ręce patrząc, jak Anakin odjeżdża z Qui-Gon Jin'em, aż w końcu ich straciłam z widzenia. Poczułam wtedy dziwną pustkę, ale w końcu przyrzekliśmy sobie, że jeszcze tu wróci i się spotkamy, musi wrócić.
CZYTASZ
The Pulse Of A Light
Fanfiction*opowiadanie albo zostanie usunięte albo całkowicie zedytowane, bo jego poziom i styl pisania mnie przeraża, a wciąż dostaje głosy* On poczuł. Poczuł to, czego nie czuł od dawna. Tak silny, że upadł na kolana i nie mógł wziąć oddechu. Tak silny, że...