4. "Najlepszy owoc z drzewa to ten, który wiele przetrwał."

128 15 4
                                    

Wyszłam z toalety z nową nadzieją i siłą do życia. Pocierałam dłonie o kolana bo już nie mogłam doczekać się wyjścia ze szpitala, uważałam, że jestem zdrowa.

Niestety, gdy tylko zapadła noc, moja wiara zachwiała się przez nękane obrazy. Do głowy przychodziły mi najgorsze scenariusze. Co chwila je odrzucałam i w głębi ducha bałam się, że to mogło popsuć mi moją wiarę i nie dostanę tego o co prosiłam. Czułam jak chciało mi się płakać, ponieważ czułam się słabym człowiekiem. To było moje pierwsze tak wielkie zwątpienie. Wpadałam w panikę. Pomyślałam, że tak wielki wyczyn nie jest możliwy przez nikogo. Z umierającym na pół sercem z powodu mniejszej nadziei, poprawiłam poduszkę, aby pójść spać i wtedy z nóg zsunęła mi się Biblia. Pomyślałam sobie, że Bóg jest nieskończenie wielki, tak jak jego moc i miłość. Ogarnia cały świat i wszystkie prośby ludzi modlących się do niego, więc musi mieć naprawdę moc taką ogromną, że mój umysł tego nie pojmuje. I wtedy mnie olśniło. Jeśli czegoś nie pojmuje to nie znaczy, że nie jest to możliwe, zwłaszcza dla Boga. Wątpliwości zniknęły, chodź nawracały się na kilka sekund, ale potrafiłam już je odganiać. Bóg chronił mój umysł już bez modlitwy. Pomagał mi wyrzucać negatywne myśli. Co nigdy w życiu mi się to nie udało, zawsze myślałam negatywnie. Zauważyłam, że im częściej się modliłam, tym szybciej umiałam pokonać dręczące mnie myśli nawet bez modlitwy.

Następnego dnia przed obchodem postanowiłam sobie, że wyjdę do domu. Poprosiłam o to Boga, nawet się nie pomodliłam, tylko wypowiedziałam swoją prośbę. I spełnił ją.

Wyszłam ze szpitala gdzie najczęściej leżą ludzie, którzy tracą nadzieję i są nieszczęśliwi, że muszą tam być. Ja wyszłam z wielką nadzieją na lepsze jutro. I jeszcze coś... Zaczął sypać śnieg gdy tylko wsiadłam do auta. Zima zawitała kilka dni przed wigilią. Ucieszyłam się z tego, brakowało mi widoku tych małych, ale jakże przepięknych płatków spadających na moje ciepłe policzki.

Zostałam wypuszczona do domu z czego bardzo się cieszyłam. I po raz kolejny zobaczyłam, że wiara w to co chcemy osiągnąć jest najważniejsza. Musiałam teraz czekać, aż w czasie miesiączki pozbędę się torbieli. Modliłam się o to pół poprzedniego dnia. Przyrzekłam wtedy Bogu, że będę się modlić przez następne siedem dni byleby mnie uzdrowił.

Pierwszego dnia po wypisie ze szpitala nie byłam przybita, wręcz przeciwnie. Gdy zaczynałam wątpić w uleczenie od razu słyszałam męski głos w głowie: Nie wątp we mnie.

Nie wiedziałam skąd pochodził i czy pochodził od Jezusa, ale tak szczerze dlaczego nie mam wierzyć w coś dobrego, co może mi się przydarzyć? Po co mam się obawiać? Po co mam mieć czarne myśli? Już i tak miałam sporo problemów na głowie to, po co miałam sobie sprawiać kolejny? Kolejne smutki w tym czasie nie były mi potrzebne. I za każdym razem gdy wątpiłam mówiłam w myślach: Boże mój, daj mi wiarę w Ciebie i w Twoją moc i Twoje dobro. Ciepło, które mnie wtedy ogarniało było tak przyjemne, że nie można go przyrównać do żadnego źródła ciepła na ziemi.

Ani najpiękniej rozpalone ognisko, ani największy kominek na świecie nie mógł się równać z tym co czułam. To, na pewno nie pochodziło od ludzi...

To ciepło sprawiło, że uwierzyłam jeszcze bardziej w to, że zostanę wyleczona.

Po powrocie do domu zauważyłam jedno: Rodzina zachowywała się tak, jakby nic się nie zmieniło. Jedliśmy obiad przy jednym stole, oni żartowali, śmiali się, robili plany na przyszły tydzień. A ja z każdym ich słowem podupadałam na duchu. Plany? Jak mogę w czymkolwiek z nimi uczestniczyć jeśli nie wiem czy niedługo nie będę miała operacji, która na miesiąc wypisze mnie z życia codziennego i umieści w szpitalu? Zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nic, nie mogę zaplanować. Ani jednego dnia. Nie mogę iść szukać pracy, no bo po co jeśli pójdę, przyjmą mnie, a czasami po kilku dniach wyląduje na 30 dniowym zwolnieniu.

Szpital Nadziei // True storyWhere stories live. Discover now