Prolog

215 12 2
                                    

Jego rodzina była biedna od czasu kiedy  ojciec chłopaka zdradził i porzucił jego matkę, gdy chłopak dorastał.  Kobiecie było ciężko znaleźć pracę i jedynym ratunkiem była praca w małym sklepie monopolowym za rogiem.  Codziennie bała się, że jej jedyny syn może trafić do domu dziecka razem z dzieckiem, które miało jeszcze nadejść. Jednak chłopak pomimo swojego młodego wieku chciał pomóc swojej rodzicielce jak tylko może i tak samo chciał ją też pocieszać. Więc od kiedy miał jedenaście lat  był zdany na własną rękę i od małego się uczył robienia porządków w domu, noszenia gazet, by pieniądze przeznaczyć na jedzenie dla jego małej rodziny, a kiedy na świat przyszła jego młodsza siostra Ally, zajmował się też nią, pod nieobecność mamy. Zostawał w domu, kiedy normalnie powinien być w szkole, żeby zajmować się dzieckiem. Chciał, żeby jego mała księżniczka miała wesołe, lepsze od swojego brata dzieciństwo, chodziła uśmiechnięta i nie widziała problemów, które panowały w domu, a dziewczynka widziała w swoim bracie jej księcia, który ratował ją zawsze z opresji i był przy niej, kiedy go potrzebowała. 

Chłopak kochał grać na gitarze. Po odejściu ojca, jego mama wyrzuciła wszystkie rzeczy związane z nim, ale jedna ocalała. Była to gitara akustyczna mężczyzny, którą chłopak odmalował i trochę odnowił, by nie przypominała więcej jego rodzicielce o tamtych czasach. Grał, gdy tylko miał wolną chwilę, żeby poprawić humor swojej matce, dawać koncerty Ally, przy których dziewczynka bardzo dobrze się bawiła, a kiedy skończył szkołę średnią, nie chciał iść na studia, by nie obciążyć rodzinnego budżetu. Miał osiemnaście lat, bez studiów ciężko było znaleźć pracę i cały czas czekał na odpowiedź od biura pracy, a w tym czasie pracował jako gitarzysta w sercu miasta obok jakieś kawiarenki, która czasami dała mu darmową kawę, za to, że gra przed ich budynkiem.


Przychodził codziennie o ósmej,  grał ludziom i dostawał czasami pięć dolarów od jakieś starszej pani, lub od dzieciaków, które wracały ze szkoły i miały jeszcze dolara w kieszeni. Cieszył się z każdego drobnego centa i dziękował każdemu z uśmiechem na ustach, kto wrzucił coś do jego futerału. Do domu wracał zawsze o siódmej wieczorem, by mieć jeszcze czas dla jego małej księżniczki i przeliczenie jego codziennego zarobku. Nigdy nie narzekał na swoje życie, bo do kiedy miał swoją kochającą małą rodzinę niczego innego nie potrzebował. Oczywiście często marzył o tym, że znalazł pracę , zarabia tyle pieniędzy, że starczy na utrzymanie, marzył, że  dom dziecka odczepił się od chęci zabrania mu jego siostry, że jego mama jest szczęśliwa, a on mógł pójść na studia. Niestety były to tylko marzenia.


Jego dzień wyglądał zawsze tak samo dopóki obok kawiarenki, gdzie grał nie pojawiła się piękna dziewczyna prawdopodobnie w  jego wieku, która wrzuciła pięć dolarów do futerału.
- Zagraj mi coś. 

Chłopak grał dla niej najlepsze piosenki, które udało mu się napisać, a dziewczyna wrzuciła mu potem kolejne pięć dolarów z uśmiechem na ustach. Od tamtego dnia przychodziła codziennie i dawała mu pieniądze, a chłopak zakochał się w niej i marzył, że kiedyś byliby razem, co niestety było także tylko marzeniem.


Był zwyczajnym, biednym gitarzystą z ulicy, bez studiów i pieniędzy,  który grał obok kawiarenki w sercu miasta mając nadzieję, że zarobi wystarczająco pieniędzy, by pomóc swojej małej trzygłowej rodzinie. Jego dzień wyglądał zawsze tak samo, do czasu, aż przyszła pewna piękna nastolatka, która chętnie słuchała jego muzyki i przychodziła codziennie, by jej posłuchać.  Chłopak na nią czekał, by coraz bardziej się w niej zakochiwać i podczas grania móc marzyć o tym, że kiedyś trzyma tą piękną dziewczynę za rękę.



A więc oto zapowiedź nowego opowiadania u mnie, które mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu ^^ Jeśli tak, to proszę zagłosujcie i zostawcie po sobie miły komentarz, żebym wiedziała, że chcecie ciąg dalszy :3 

A za błędy bardzo przepraszam :c 

Gitarzysta z UlicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz