[ Perspektywa Lilianny]
Kończyłam lekcje o godzinie 16:30. Od spotkania z Natanielem minęło jakieś pięć godzin, a ja wciąż nie mogę przestać myśleć o nim. W końcu nadszedł upragniony koniec lekcji matematyki, co cieszyło nie tylko mnie. Podniosłam się z krzesła i spakowałam w szybkim tempie książkę, piórnik oraz zeszyt. Założyłam torbę na ramie i łapiąc tylko w ręce kurtkę, wyszłam z klasy. Uczniowie jeszcze nie zaczęli wychodzi z sal lekcyjnych. Skierowałam się szybko w stronę pokoju gospodarzy, gdzie miałam spotkać się z blondynem. Chciałam już chwycić za klamkę, kiedy ktoś chciał mnie za nadgarstek. Odwróciłam głowę i zauważyłam Kastiela.
- Hej, wracamy razem? – zapytał mnie z lekkim uśmiechem.
- Wybacz, ale zostaję jeszcze w szkole – odparłam.
- Jak to? Przecież skończyliśmy już lekcje – popatrzył na mnie skołowany.
- Nataniel ma mi pomóc z zadaniem, które zadał nam pan Farazowski – opowiedziałam natychmiastowo.
- Nataniel? – powtórzył szeptem, a jego uśmiech zniknął.
- No tak, a co chciałeś? – zapytałam.
Nic już nie opowiedział. Puścił mój nadgarstek i odszedł, idąc przed siebie. Dziwnie się zachowywał. Mimo, że znam go nawet nie jeden dzień, to mam jakiś taki dziwny dar do odczytywania zachowania różnych ludzi. Może powinnam iść na psychologię?
- Hej, słyszysz mnie? Wszystko dobrze? – ktoś machał mi przed twarzą ręką.
Zamrugałam kilkakrotnie i zauważyłam Nataniela przed sobą. Miał zmartwioną twarz. No tak, nie codziennie widzi się stojącą jak słup soli dziewczynę, która patrzy się w jeden punkt i nawet nie mruga.
- Tak, tak – uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka – to co, robimy?
- Yhy, wchodź – otworzył mi drzwi i wpuścił jako pierwszą.
Pokój gospodarzy wyglądał dość...zwyczajnie? Szare ściany, półki z książkami, na środku długi stół, koło okna stało biurko z jakimś komputerem chyba z poprzedniej epoki. Jedyne co tu na nowe wyglądało to biała kanapa, która stała w kącie.
- Siadaj – wskazał na krzesło przy stole.
Posłusznie usiadłam we wskazanym miejscu. Wyciągnęłam mój notatnik A4 i wzięłam pióro do ręki. Tak na marginesie uwielbiam pisać piórem! Spojrzałam na Nataniela, który po chwili zajął miejsce obok mnie i otworzył sporawą książkę.
- Więc o czym masz napisać? – zapytał i pozostał na spisie treści.
- Monarchia absolutna we Francji – powiedziałam niemal szeptem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu jak patrzę na niego to odbiera mi mowę. Widać po nim, że nie jest typowym chłopakiem,
który leci na ładną buzię i duże piersi.
- Mój ulubiony temat w historii – zaśmiał się cicho. Po chwili otworzył odpowiednią stronę w tej kobyle – No więc... - zaczął mi wszystko krok po kroku tłumaczyć.
Mijała godzina za godziną. Nawet nie zauważyliśmy kiedy za oknem się ściemniło. Siedzieliśmy przy ciepłej herbacie i kończyliśmy już mój referat z historii. Mogę śmiało powiedzieć, że mogę więcej rozmawiać na lekcjach u pana Farazowskiego i dostawać kolejne dodatkowe zadania domowe. Jedyny warunek tego jest taki, że Nataniel mi pomoże. Przy nim nawet nie odczułam tego, że ów referat miałam za karę.
- No i koniec – uśmiechnęłam się do blondyna, który odwzajemnił gest – dziękuję.
- Nie ma za co – powiedział i zamknął książkę, z której czerpaliśmy wszystkie informacje.
- Już 19 – mruknęłam pod nosem, spoglądając na zegarek, który wisiał na ścianie.
- Odprowadzić cię? – zapytał.
- Nie, nie trzeba – uśmiechnęłam się delikatnie.
Ubrałam swoją kurtkę, szalik i czapkę. Założyłam na ramie torebkę i ruszyłam do wyjścia. Zahaczyłam jeszcze o swoją szafkę na korytarzu. Wystawała z niej mała różowa karteczka. Wyciągnęłam ja i rozłożyłam. W środku było namalowane duże serduszko i napis „Będziesz moją Walentynką?" z podpisem „???". Zdziwiłam się. Kto mógł to napisać? Spojrzałam na drzwiczki szafki. Była tu jeszcze gumka do włosów, na której były splątane czerwony kołtun włosów. Jedyny kto mi przychodził w tej chwili to głowy to był Kastiel, ale czy on by mi zostawił kartkę walentynkową? Nie wiem. Wzięłam z szafki książki, po które przyszłam i zamknęłam ją. Wyszłam z budynku. Po chwili znalazłam się za bramą placówki.
Spacerowałam tak w stronę domu. Postanowiłam sobie, że skrócę sobie drogę przez park. Skręciłam po chwili do największego parku w mieście. Włożyłam do uszu słuchawki i szłam ze spuszczoną głową, kopiąc przy okazji jakiś kamyk. Nagle coś mnie mocno popchnęło, co spowodowało, że upadłam na żwirową ścieżkę.
- Demon, cholera jasna! – usłyszałam znajomy głos – nic ci nie jest?
Spojrzałam w górę i ujrzałam Kasteiela.
- Nic mi nie jest – powiedziałam. Widać, że mu ulżyło.
- To dobrze. Naprawdę przepraszam za Demona, ale zerwał mi się ze smyczy i zaczął biegać jak opętany. Cieszę się, że nic ci się nie stało – uśmiechnął się szeroko.
Po chwili pomógł mi się podnieść z ziemi.
- Może na przeprosiny odprowadzę ciebie do domu? O tej porze dużo się wymoczków kręci po okolicy, a nie będę ciebie ratować z opresji - zaproponował z tym swoim uśmieszkiem. Ach, jednak Kastiela nie porwali żadni kosmici.
- No okey – zaśmiałam się cicho i zaczęliśmy spacer przez park.
- Wiesz, w swojej szafce znalazłam taką kartkę walentynkową, ale nie wiem od kogo ona jest. Jeszcze w szafce była twoja gumka do włosów. Wiesz może kto mi podrzucił taką kartkę? – spojrzałam na niego. Nawet w panującej ciemności wieczoru dostrzegłam jego ostre rumieńce na policzkach.
- Nie wiem – skwitował – na pewno nie ode mnie.
Eh, faceci jednak są łatwi do rozpracowania. Wiadomo było już od początku, że się nie przyzna.
- Poza tym skąd wiesz, że rzekoma gumka, którą znalazłaś jest moja?
- Hmm, z tego co zauważyłam to tylko ty masz czerwone włosy – powiedziałam z lekkim uśmiechem, widząc że nie umiał już nie miał wymówki na to.
Przez resztę spaceru już nie rozmawialiśmy. Szliśmy w ciszy, która ciążyła nam obojgu. W końcu dotarliśmy pod mój dom, w którym mieszkam.
- To tu – powiedziałam stając – dziękuję za miły spacer i kartkę na walentynki.
- Nie ma za co – uśmiechnął się i złapała mój podbródek. Zdziwiłam się, ale nie zdążyłam wykonać żadnego ruchu. Przyciągnął mnie do siebie za niego i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Po chwili mnie puścił.
- Gdybyś widziała teraz swoją minę – zaśmiał się – tylko nie wyobrażaj sobie za dużo.
Dodał i odszedł wraz ze swoim psem, a ja zostałam pod posesją skołowana. Palcami dotknęłam swoich warg i wzrokiem podążałam za rudzielcem. Gdy tylko zniknął mi z pola widzenia weszłam do domu, idąc na piętro przy tym znikając w swoim pokoju. Zignorowałam zdenerwowanych rodziców. Wzięłam długi prysznic. Moje myśli cały czas krążyły wokół tej kartki i pocałunku pod domem. Przebrałam się w piżamę i położyłam w łóżku. Ciągłe przewracanie wcale nie ułatwiło mi zaśnięcia. Wręcz przeciwnie, nie spałam całą noc.
======
W końcu zebrałam się i przy okazji święta zakochanych napisałam dłuższy rozdział, który zawiera w sobie mały special na tą właśnie okazję ^^
YOU ARE READING
Zmiana 360 stopni
FanficLilianna zostaje wysłana do kolejnej szkoły. Nie jest to dla niej nowość. Jej charakter pozostawia wiele do życzenia. Już pierwszego dnia spotka ona Kastiela. Czy to on będzie zapalnikiem zmiany naszej bohaterki?