#1 Gips...

79 7 2
                                    

- Emily, obiad! - zawołała moja
6-letnia siostra Kate. Bardzo lubi wcielać się w rolę królowej i wydawać innym rozkazy. Aż za bardzo. Ale i tak kocham tego małego gnoma.
- Już schodzę! - powoli zeszłam po drewnianych schodach do jadalni. Podałam każdemu szklankę soku jabłkowego.
*Dzyń, dzyń*
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć, ale - o dziwo - nikogo tam nie było.
Na wycieraczce leżała czerwona koperta.
"No tak, dzisiaj Walentynki... Ehh..." - pomyślałam.
Na kopercie widniał napis
Emily Charlotte
ul. Billget 45B
To do mnie?! Dziwne... Jednak wydawało mi się, że to jakiś kawał.
Nie myliłam się. W środku kartki był narysowany ogromny karny i podpis "Kochamy Cię ****** <3 Kl. 1b"
Jako, że już się przyzwyczaiłam, najzwyczajniej w świecie podarłam kartkę i wyrzuciłam do kosza. Gdy zjadłam obiad wróciłam na górę do swojego pokoju. Postanowiłam sprawdzić Face'a. Na mojej tablicy było pełno postów podobnych do tej chorej "Walentynki", typu "Wesołych Walentynek *****"
"Najlepszego **** :*"
Albo
"I jak? Znowu sama? <3"
Wyłączyłam Facebooka i położyłam się na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...

Obudziłam się o 18:45. Trochę sobie pospałam. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Założyłam moją ukochaną, szarą bluzę z Małą Mi, oraz czarne, przetarte jeansy i wyszłam na rolki. Po drodze przewróciłam się i zdarłam cały łokieć. Zaczęłam krwawić. Postanowiłam pojechać do mojego BFF - Josha.
On natychmiast mnie przygarnął i opatrzył ranę. Postanowiliśmy posiedzieć u niego. Graliśmy w CS'a. Przy okazji opowiedziałam mu o Walentynce.
- Gdybym chodził z tobą do klasy, udusiłbym tych gnojków... - powiedział.
Ja i Josh znamy się od 1. klasy podstawówki. Jest najbliższą mi osobą (poza mamą). Niestety nie chodzimy do tej samej klasy. Ja chodzę do 1b, a on do 1e. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Emi, wracaj do domu! - powiedziała mama przez słuchawkę.
Pożegnałam się z Joshem i pojechałam w stronę domu. Spojrzałam na zegarek - 20:50. Zaszalałam. Mama była w kuchni i robiła kompot. Wiśniowy, mniam! Zdjęłam kurtkę, a rolki odłożyłam do szafy. Gdy weszłam mama natychmiastowo zauważyła bandaż.
- Co się stało?! - spytała zdenerwowana.
- Nic takiego, drobny wypadek.
Gdy zdjęłam opatrunek ręka była cała sina.
Mama szybko zareagowała. Wrzuciła mnie do samochodu i pojechałyśmy na pogotowie. Lekarz nie mógł się mną zająć, więc zostałam przekierowana do kolejnego szpitala. Tam pielęgniarka prędko wzięła mnie na salę, lecz ja nie odczuwałam takiej potrzeby. Doktor zrobił prześwietlenie, a wyniki nie były najlepsze. Ręka złamana w trzech miejscach. Kiepsko. Wpakowali mi prawą rękę w gips - na 3 miesiące.
Jak dobrze, że jestem leworęczna! Po powrocie do domu natychmiast zadzwoniłam do Josha i opowiedzialam mu wszystko w szczegółach. On bardzo się tym przejął. Umówiliśmy się, że jutro o 16:00 pójdziemy do KFC i przejdziemy się po mieście.
Wreszcie poszłam spać.

Rano obudziłam się z ogromnym bólem. Okazało się, że całą noc leżałam na chorej ręce... Auć! Poszłam do łazienki, założyłam różowe legginsy i bluzę w różne wzory emotek. Włosy uczesałam w dwa warkocze i zeszłam na dół. 11:00. Za godzinę powinien wrócić mój starszy brat- Lenny - z obozu piłkarskiego. Wreszcie. Tak za nim tęsknię. Dawno go nie widziałam.

CandleWhere stories live. Discover now