Rozdział 12

8.1K 402 206
                                    

- Ja na prawdę nie wiem, co my mamy do tego - narzekał Zabini.

Wszyscy jak na komendę przewrócili oczami.

- Zamknij się, Blaise - warknęła Ginny, która jako pierwsza odważyła się zwrócić chłopakowi uwagę.

Wszyscy, włączając w to marudnego Ślizgona, jego jasnowłosego kolegę, Pottera oraz dwójkę Weasleyów, przemykało ulicami mugolskiej dzielnicy. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi co nieuchronnie przybliżało do nocy, a co za tym idzie, zamknięciem bram zamku. Musieli się śpieszyć.

- Ja tylko się pytam czemu musimy iść z wami.

Blaise nadal dąsał się niemiłosiernie ale nie mógł przeciwstawić się Malfoyowi, który (z nieznanych przyczyn) postanowił pomóc w akcji ratunkowej.

- Przysięgam, że jeszcze kilka słów i nie wytrzymam - mrukną Ron do przyjaciela.

Nie dało się ukryć, że grupka uczniów nie przepadała za sobą na wzajem. Ale cóż poradzić? Podopieczni domu węża, przyłapani na podsłuchiwaniu, musieli ponieść konsekwencje. Dyrektorka wlepiła im szlaban na pół semestru, odjęła punkty Slytherinowi i kazała zostać w szkole. Ale jak to młodzi z burzą hormonów, nie usłuchali. A raczej Gryfoni nie mieli takiego zamiaru, tylko czemu wciągnęli w to dwójkę Bogu ducha winnych Ślizgonów? Biedacy myśleli tylko o bezpiecznym i ciepłym Pokoju Wspólnym. No, jeden z nich, bo wbrew swojej aroganckiej postawie, Draco Malfoy troszkę przejmował się Granger. Z tą dziewczyną było coś nie tak, zamiast chłopców, latały za nią kłopoty.

- No dobra, przymknąć mordy, gdzieś tu, zaraz jest dom Hermiony - warkną Harry.

Rzeczywiście, po chwili ich oczom ukazał się dom, już na pierwszy rzut oka dość zaniedbany.

- Ona tu mieszkała? - spytał wielce zdziwiony Draco - nie pozwoliłbym tu mieszkać nawet swoim skrzatom domowym! - Zawołał.

- Dom Hermiony był bardzo ładny i zadbany - broniła przyjaciółki, ruda - po prostu jesteś egoistycznym dupkiem i na tobie robią wrażenie tylko ponure i surowe budowle.

- Możecie nie gadać? Nawet jeśli już nie ma tam Śmierciorzerców, to mogą się tam krzątać aurorzy - ponownie zwrócił im uwagę, Harry.

Wszyscy zamilkli, aczkolwiek z krzywymi minami. Akurat, gdy ostatnie promienie światła dziennego znikały za eleganckimi budynkami, grupka młodych czarodziei postanowiła wejść do środka ponurego domu.

~***~

- Lestrange?! - Pisnęła Hermiona bardziej z szoku, niż strachu. Ten przyszedł dopiero po chwili, gwałtowną falą, zalewając każdy centymetr jej ciała, zwłaszcza lewe przedramię, szczypiąc i piekąc.

- Ja również cieszę się na nasze spotkanie, Gran ... Hermiono. Poprzednie było ... w dość niefortunnych warunkach, nie uważasz?

Gryfonkę niezmiernie zdziwił spokojny głos kobiety, sens jej słów, jak i fakt, że Bellatrix powolnym krokiem, podeszła do klęczącej Hermiony, uprzednio zamknąwszy drzwi. Wyglądała tak, jak panna Granger ją zapamiętała, jeśli nie gorzej. Ciemne, splątane włosy tworzyły teraz nieokreślonego kształtu gniazdo z wyraźną siwizną. Ciężkie powieki nawet nie były pomalowane, a oczy iskrzyły szaleństwem. Pełne usta układała w parodii miłego uśmiechu.

Hermiona szybko zerwała się z ziemi, nie chcąc być na straconej pozycji.

- Co ty robisz w domu moich rodziców, Lestrange? - Warknęła.

- Cóż, nie tak ostro, młoda damo. Czy na prawdę myślałaś, że ot tak wymkniesz się z zamku, bez żadnych konsekwencji? Żałosne, za bardzo zawierzasz ludzkiej opinii o sobie. Kochanie, znalazłaś się tu, ponieważ Czarny Pan tak chciał.

Dramione |Potrzebuję Zmian|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz