15 lutego

11 2 2
                                    

Dziś walentynki w szkole. Nic podniecającego, cieszymy się z możliwości bezkarnego opuszczenia lekcji fizyki. Pierwsza lekcja-angielski. Strach przed kartkówką. Cudownie. Lekcja dłużyła się niemiłosiernie, zdążyłam kilka razy zmarznąć i się spocić. Takie połączenie, siedzenie przy oknie ktore Olek siedzący za mną zawsze otwiera. I mam jeszcze koło siebie grzejnik. No naprawdeee...
Teraz lekcja wychowawcza. Pani weszła do klasy, usiadła, otworzyła zeszyt uwag i pochwaliła nas za ich brak (drugie półrocze zaczęło się chyba 2 tyg. temu..). Teraz pani popatrzyła na nas, rozrabiających, rozmawiających i śmiejących się. Była ,,wolna" lekcja!
Pani westchnęła i zaczęła:
-Czy pamiętacie czwartkowy apel?
-taaaaak- powiedzieliśmy chórem.
-No, ale proszę pani, dlaczego pani dyrektor mówiąc to patrzyła na nas?- spytała Anka.
Pani roześmiała się i powiedziała:
-Chłopcy, czy pamiętacie o czym był owy apel?
-Eee.. Hehehehe.. Noooo o tym, żebyy nie śmierdziało.- Odpowiedział klasowy ,,łobuz" Sylwek.
-Żeby zacząć się myć i przebierać, żeby myć włosy, zmieniać podkoszulki i gacie. -Dopowiedziałam i poczułam się jak w podstawówce.
-I o stroju na WF. -Rzucił Olek.
-Zgadza się. Rozmawialiśmy z panem od WF-u i powiedział, że w ogóle nie przynosicie strojów! Jak jeszcze dziewczyny mają, to chłopaki ćwiczą w tym, co przyjdą do szkoły i to kilka dni z rzędu! Wiecie co, ja myślałam, że jesteście już na tyle dorośli, żeby nie trzeba było wam mówić takich rzeczy!
Olek, Anka, ja, Zośka i Krzysiu byliśmy cali czerwoni ze śmiechu. My czuliśmy się niewinni, posłaliśmy znaczące spojrzenia Zośce siedzącej na drugim krańcu klasy, ja i Anka odwróciłyśmy się do Krzyśka i Olka.
-No, jak Sylwester w szóstej klasie chodził w tych samych skarpetkach aż mu zapleśniały..-zaczął Olek.
-Olek, te sameeeeee.. -przypomniałam mu krztusząc się ze śmiechu. Mamy w klasie takiego Sebastiana, któremu zawsze gacie wystają ponad spodnie. I gdy na lekcji siedzi to bardzo często to widać. W skrócie; chłopak nie zmienił gaci od początku roku szkolnego. Naprawdę. Tyle razy już wymyślaliśmy wytłumaczenia, a że ma 100 par takich samych majtek, a to, że codziennie pierze, a to, że to gumka od spodni... Ale kto ma taką samą gumkę przy wszystkich swoich spodniach i jeszcze dżinsach! Spojrzeliśmy na Sebę i zobaczyliśmy to, co zawsze. Zielone, dresowe spodnie, bluza do kompletu i odsłonięte plecy, bo chłopak siedział bardzo zgięty. I te same gacie co zawsze... Skończmy temat..
Pani przypomniała o stroju, porozmawialiśmy jeszcze o ocenach z zachowania i wyszliśmy z klasy, na przerwę.
Teraz polski. Anki jeszcze nie ma, została dłużej coś tam zrobić na sali. Lekcja spokojnie sobie płynęła, pani tłumaczyła temat, my patrzyliśmy w książki. Polski jest nawet fajny. Jak nie ma dużo nauki. Nawiasem mówiąc, w podstawówce uwielbiałam język polski. Teraz pani zaczęła nam czytać pieśń o Rolandzie. I nagle ktoś zapukał do drzwi..

Czy Naprawdę?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz