Najgorszy moment w moim najgorszym życiu.

870 70 20
                                    

Rano jak zwykle Kai paradował nago po domu. Nic nowego. Mam ochotę na parówki! Nie, nie chodzi mi o parówkę Chana, choć w sumie też..
-Jongin, są parówki? -Krzyknąłem z góry.
-Tylko moja Baekkie. -Odpowiedział 'zmysłowo'. No tak, mogłem się tego spodziewać. Nie wiem czy wiecie, ale ja naprawdę lubię parówki, takie długie i mięciutkie. BERLINKI. O TAK.
Stwierdziłem, że mój dzień nie będzie kompletny bez pysznego śniadanka, więc z uśmiechem na ustach ruszyłem do najbliższego sklepu spożywczego.
Przechodząc przez regały pełne słodyczy, czułem motylki w brzuchu, które rzucały się jak popierdolone. Wezmę tylko jedną czekoladę! Oczywiście jak to ja, skończyło się na całym wózku słodyczy. Typowy Baek.
Jeszcze tylko moje paróweczki kochaneczki.
Właśnie zdejmowałem je z półeczki, gdy ktoś oberwał nimi w głowę.
Jedyne co usłyszałem, to "znowu Ty".
Stałem przez chwilę bez ruchu czekając na mojego pana z wysokości, który wybierze opcję "spierdalaj jak najdalej", ale niestety nic takiego się nie stało. Z rezygnacją odwróciłem się do największego przystojniaka na świecie przybierając najsłodszą minkę i dukając przeprosiny.
-Zastanawiam się, czy istnieje większy przegryw życiowy od Ciebie. -Zaśmiał się gardłowo. No tak, więc nawet moja miłość życia tak sądzi.
Spuściłem głowę zażenowany, ale po chwili poczułem jego dłoń na moim podbródku.
Patrzyłem mu prosto w oczy. Tak piękne.
Mógłbym spędzić tak całe życie..
Chan zbliżył się do mnie i owiał swoim oddechem moją szyję, powodując u mnie palpitacje serca. 999 HALO UMIERAM.
Jak na zawołanie musnął moje ucho i cholernie seksownym głosem powiedział.
-Mógłbyś zdjąć parówki z mojej głowy?
NO NIE. To chyba jakiś żart Panie!
Wyobraźcie sobie moją minę, gdy już chciałem ruchać się z nim na sklepowej półce, a jemu chodzi tylko o te przeklęte parówki.
-Ja-asne. -Mruknąłem niezadowolony i spełniłem jego prośbę.
Stanęliśmy przy kasie. Już miałem płacić, gdy przypomniałem sobie, że nie mam portfela.
Ja pierdolę, czy może być jeszcze gorzej?
Teraz wyjdę na biedaka...Byun biedaka.
Chanyeol jakby czytał mi w myślach, wyjął hajs i rzucił nim nonszalancko.
No proszę, jebany burżuj się znalazł.
-Znowu ratuję Ci tyłek, jak mi się odpłacisz? -Zapytał przygyryzając wargę.
-Noo, jak chcesz, to mogę zrobić Ci super parówki. -Jęknałem przez jego wyczyn, który sprawił, że mi stanął.
-Twarde, sztywne parówki, brzmi zachęcająco. -Uśmiechnął się spoglądając na moje krocze i wyszedł pierwszy ze sklepu.
Ja nie dojdę do tego domu, znaczy dojdę, ale z NIM W ŚRODKU.
Uspokój się, będzie dobrze.
W drodze powrotnej nie odezwałem się słowem. Czułem się jak debil, no i w sumie miałem rację.
Weszliśmy do domu i od razu zdjęliśmy wierzchnie ubrania.
Bałem się wchodzić do salonu, naprawdę bałem.
Pożałowałem tego w tej samej sekundzie, gdy przekroczyłem próg pokoju.
JONGIN I RUCHAN.
Na stole.
Z obiadem.
Jongin jadł obiad z dupy Luhana.
Dlaczego, powiedzcie mi dlaczego.
Przecież teraz pora na śniadanie..
Chanyeol po prostu wszedł do środka i przywitał się z nimi, a ja stałem patrząc na nich wielkimi oczyma.
CZY TO JEST NORMALNE.
W końcu nie pozostało mi nic innego jak uczynić to samo.
Zawędrowałem do kuchni, ja jako master szef lepszy niż Magda Gessler ugotuję najzajebistsze parówy na świecie! Czujecie to?! Założyłem jeszcze mój śliczny fartuszek w podobizny Jongina zlizującego bitą śmietanę z kutasa i zabrałem się do roboty.
Moje dłonie ruszały się jak szalone, wykrawając mistyczne wzory. Czułem się jak jakiś Harry Potter trzymąc nóż w ręku.
-WINGARDJUM LEVJOSA.-Krzyknąłem na całą kuchnię, wyrzucając parówkę w potwierze, która odbijając się od mojego nosa trafiła prosto do garnka. IDEOLO.
IDEOLO CZANJOLO. Dobre! Tak, to będzie moje motto życiowe. Skończywszy przygotowywanie posiłku zawołałem wielkoluda do salonu.
Stwierdziłem, że niepotrzebne są talerze, więc szybko ułożyłem parówki na tyłeczku Ruchana i polałem białym sosem, który stał na stole. Wszyscy jedliśmy posiłek, a Channiemu trzęsły się uszy jak w tej reklamie z psem. Słodziak.
-To było takie dobre! -Krzyknął olbrzym.
-TAK, a te soczki z Luhana dodały ciekawego smaczku. -Rzucił Jongin.
Wiecie co? W tym właśnie momencie, gdy Chanyeol poszedł rzygać, ja uświadomiłem sobie, że potnę się dildosem, który aktualnie znajdował się na stole obok kubka. Rzuciłem przyjacielowi wściekłe spojrzenie i poszedłem szukać mego Romeo.
Znalazłem go w klopie, Boże jaki to smutny widok.
Podszedłem do niego i pogłaskałem po plecach, a ten zrzygał się jeszcze bardziej.
Romantiko, nie powiem.
Postanowiłem się nim zająć jako cudowna Pani domu Baekhyunka. Położyłem go w moim super miękkim łóżku i pogładziłem po policzku na co on tylko się uśmiechnął.
-Teraz Ty połóż się obok. -Mruknął chłopak.
WYCZUWAM ALUZJĘ.
Leżeliśmy na plecach gapiąc się w sufit i słuchając jęków Luhana.
W pewnym momencie Chan odwrócił się moją stronę.
-Jesteś piękny, wiesz o tym?-Zapytał cicho.
-Wiem, ale nie tak bardzo jak Ty.
Wielkolud zaśmiał się tylko i przybliżył do mnie bardziej. MOJE SERCE STANĘŁO, NO NIE TYLKO TO MI STAŁO HEHE.
Przymknąłem powieki czekając na cudowny moment, gdy poczuję jego wargi.
Już. Teraz. TAK.
To było cudowne! Oplótł mnie dłońmi i delikatnie jeździł nimi po moim brzuchu, ale coś mi nie pasowało.
Odsunąłem się od niego zdegustowany.
-Chanyeol.- Zacząłem poważnie.
-NIE UMYŁEŚ ZĘBÓW I SMAKUJESZ JAK RZYGI JANUSZA.
*CHANYEOL*
Czułem się oczarowany jego obecnością, tak na mnie działał. Miałam wrażenie, że znamy się tak długo. Naprawdę mi się podobał. Nie mógłbym nie wykorzystać okazji w której leżał obok mnie.
Dam radę! Pocałuję go i zostanę jego księciem z bajki na różowym kucyku pony.
Jego usta smakowały tak dobrze. Boże święty.
Niestety cały czar prysł, gdy ten zaczął gadać o rzygach. Z MOICH UST. No tak. To moje typowe życie seksualne.
*BAEKHYUN*
Leżeliśmy w ciszy, a ja zastanawiałem się komu zawiniłem. Dlaczego zawsze najpiękniejsze momenty w moim życiu muszą się kończyć klapą?
Przynajmniej teraz wiem, że Chan na mnie leci. W sumie nic dziwnego, każdy na mnie leci. NAWET MÓJ TATA, ale zostawmy to za drzwiami mojego pokoju z dzieciństwa.
Po paru godzinach Chanyeol i Luhan zwinęli się do domu. Ja tylko czekałem na to, aby zejść i wbić mojemu przyjacielowi wałek do ciasta w dupę.
-Jongin, wytłumacz mi dlaczego nie potrafisz zachować się jak człowiek? -Zagadnąłem go.
-Baek, bo ja mam plan! -Niemal zachłysnął się sokiem, który pił.
Jak zwykle miał w dupie to co mówię, spoko.
-Już się boję. -Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Jedziemy na wycieczkę! Pod namioty!-Krzyknął uradowany.
-Sami?
-No co Ty! Ja, Ty, Kyungsoo i Chanyeol.
W sumie, to nie był taki zły pomysł. Może uda mi się zbliżyć do Uszatka bez aury wymiocin. Mamy wyjechać jutro o 5 rano. Ja nie wiem jak przeżyję.

Zostało mi kilka godzin snu, ale najwyraźniej mój tępy mózg tego nie pojmuje i wciąż będzie odtwarzał mi sceny z moim ukochanym. KTÓRY NIM NIE JEST, ALE CIII.
JESZCZE NIE.
Rano, czyt. 4:00 zaczęliśmy się pakować.
Ja zapakowałem najpotrzebniejsze rzeczy do jednej walizeczki, bo w końcu jedziemy tam tylko na 4 dni.
Jongin dla odmiany przyniósł 3 wielkie walizki.
-Co Ty tam masz debilu?
W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się i wyjął z jednej seksowny strój motylka.
Dobra, nie pytam o więcej. Współczuje tylko Kyu.
Punkt godzina 5 wyruszyliśmy w drogę.
Prowadzisz Chanyeol. Ahh, jaki on seksowny, gdy jest skupiony.
Czułem się troche niekomfortowo, gdy dwójka z tyłu urządzała sobie tańce godowe.
Brzmiało to trochę jak orgazm smerfa.
Ja i Chanyeol nie odzywaliśmy się do siebie, choć czułem jego ukradkowe spojrzenia na moją osobę.
Tak zleciała nam 2 godzinna podróż.
First class, nie ma co.
Po wyjściu z auta zaczęliśmy rozstawiać namioty. Trzy namioty.
Jeden dla mnie, drugi dla Chana i trzeci dla parki kopulujących słoni.
Pięknie, mogłem się tego spodziewać.

Seksmaszyna |Baekyeol|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz