Rozdział 5

37 1 1
                                    

&Matt&

Wstałem rano z uśmiechem na twarzy. Znowu zobaczę Samantę. Wstałem wziąłem prysznic ubrałem się i zeszłem na dół. Zrobiłem sobie śniadanie wypiłem kawę , spakowałem książki. Kiedy jechałem autem , cały czas myślałem o Samancie. Kiedy dojechałem z wielkim entuzjazmem szukałem Sam. Nie mogłem jej znaleźć. Domysliłem się , że nie przyszła bo chciała odpocząć. Ruszyłem do szkoły kiedy wszedłem wzrok wszystkich skumulował się na mnie. Kiedy wszyscy wrócili do swoich zajść podszedł do mnie Lucas.

-Siema stary-padalismy sobie ręce. -Jak tam twoja nowa zabawka , zaliczona? - wyszczerzył się do mnie

- Nie waż się tak o niej mówić- Syknąłem do niego. Lucas to był taki szkolny idiota. Próbował być wyluzowany i fajny , a jedyna laska jaką zaliczył była zdesperowana i dałaby się zaliczyć każdemu.

-Spokojnie nie wiedziałem , że będziesz się przejmował jakąś dziwką-Teraz to mnie wkurwiĺ. Zaciągnąłem go za ścianę.

-Ostatni raz cię kurwa ostrzegam. Jeszcze raz tak powiedz a obiecuję , że powpycham ci te literki gdzie słońce nie dochodzi-Lucas przestraszony pokiwał tylko głową. Nie dziwiłem mu się. Jestem od niego dwa razy większy. Ja chodzę na siłownię a on na plażę z rodzicami. Niejedna dziewczyna powaliłaby go. -Spadaj z tąd-Lucas złapał swoją torbę i poszedł.

Po chwili podbiegli do mnie Brad z Molly.

-Stary co ty robisz? Hoffman leciał przestraszony korytarzem mówiąc , że ci odbiło-Byłem dumny z siebie. Więcej nie powie tak o Sam.

- Porozmawiałem z nim. Nie bedzie...

-Chłopaki ja muszę lecieć do Sam.-to zdarło mi usmiech z twarzy.

-Co z nia?-Popatrzyłem na Molly która popatrzyła się w telefon.

-Bo wczoraj rozmawiałyśmy i ona pisała , że chce iść do pracy. Ja jej napisałam , że nie powinna. A ona ,że musi. Napisała , że potrzebuje pieniędzy i , że znalazła juz ciekawą ofertę i , że jest ma na dzisiaj spotkanie.-Molly zabrakło tchu i dalej nabrała powietrza- powiedziała , że nie idzie do szkoły i....

-Molly co z nią?-przerwałem jej bo nigdy nie przeszeszła by do sedna sprawy.

-No bo kazałam jej pisać jak coś się będzie działo...

-Dobrze zrobiłaś , ale teraz powiedz co z nią.

-Bo ja boli ten bok jeszcze gorzej niż wczoraj. Napisała , że nie da rady wstać z łóżka-Nie czekając na nich ruszyłem po kurtkę

-Gdzie idziesz?-za sobą usłyszałem głos Brada

-Do Sam-rzuciłem

-Czekaj na nas- Molly krzyknęła a za chwilę byli z Bradem koło mojego auta. Ruszyliśmy i za chwilę bylismy pod budynkiem. Wjechalismy widną na czwarte piętro. Zapukałem usłyszałem ciche prosze. Zobaczyłem szatynkę , która usiłowała usiąść. Miała zeszklone oczy. Widziałem , że sprawia jej to wielki ból. Podbiegłem do niej i pomogłem jej usiąść usłyszałem ciche dziękuje. Molly siadła obok niej skierowałem się do kuchni żeby zrobić Sam śniadanie. Kiedy otworzyłem jej lodówkę ujrzałem tylko kilka rzeczy. Nie wiedziałem , że jej kłopoty są aż tak poważne. Zastanawiało mnie tylko jedno a mianowicie gdzie są jej rodzice. Czego musiała pracować i utrzymywać siebie w tak młodym wieku do tego jeszcze się uczyć. Chciałem zrobić jej przysługę wiem poszedłem na zakupy. Kiedy wróciłem , uśmiechnąłem sie sam do siebie. Lodowka Samanty była pełna. Zabrałem się za sniadanie. Zrobilem jej jajecznice i tosty. Zrobiłem herbatę i zaniosłem do pokoju. Sam siedziała ze spuszczoną głową.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 19, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dwie Strony ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz