Jechaliśmy w krępującej ciszy , a ja tylko co chwila wycierałam moje spocone dłonie o bordową sukienkę zakupioną jakieś 3 miesiące temu . Ukradkiem spoglądałam na ... właściwie jak on się nazywa ? Przedstawiał mi się ? Raczej nie ... Bynajmniej siedziałam teraz i rzucałam ukradkowe spojrzenia w jego stronę . Prowadził w skupieniu samochód , jedną ręką podpierał głowę . Wyglądał tak niewinnie i uroczo , że zapatrzyłam się w niego dłużej niż miałam zamiar. Musiał wyczuć moje spojrzenie na sobie, ponieważ odkręcił głowę w moją stronę i rzucił mi łobuzerski uśmiech .
-Nie obawiasz się , że mogę ci coś zrobić ? – spytał nadal mając na twarzy ten uśmiech .
-Mówiąc prosto z mostu , czy mam się bać , że mnie zgwałcisz , a następnie pogrzebiesz gdzieś w lesie? Nie , raczej nie wyglądasz na takiego , a poza tym tu nie ma lasu- odpowiedziałam dumnie i posłałam mu jeden z moich uśmiechów , on cicho zachichotał pod nosem po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon , wybrał numer i przyłożył do ucha.
-Dzień dobry , Roger niedaleko ulicy Wall Street znajduję się czarny Chevrolet , zajmij się nim . – powiedział do kogoś po drugiej stronie telefonu po czym dodał :
-Tak ... na tej ulicy co zawsze ... tak , dziękuję . – rozłączył się i spojrzał na mnie .
-Twoim samochodem zajmie się Roger . Odstawi go do warsztatu , za kilka dni będzie naprawiony.
-Dziękuję , ale nie trzeba było się fatygować , dałabym sobie radę.
-Ale ja chciałem. – rzucił i skierował spojrzenie z powrotem na drogę.
***
-Skąd ... Skąd wiedziałeś gdzie mnie podwieźć ? – spytałam obrzucając go podejrzliwym spojrzeniem.
-Mam swoje źródła , Ambrell . -
odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.-Ty ... znasz moje imię i wiesz gdzie mieszkam . Kim ty jesteś ? Miałam szczęście .
-Nie rozumiem.
-Pomyliłam się co do ciebie , może stwarzasz pozory człowieka opanowanego emocjonalnie , ale chyba jednak nim nie jesteś.- rzuciłam zirytowana , na co on podniósł jedną brew do góry .
-Coś jeszcze ?
-Dziękuję , że jednak nie pogrzebałeś mnie w tym lesie i dziękujęza podwózkę. Żegnaj. – odpowiedziałam i sięgnęłam ręka by otworzyć drzwisamochodowe , kiedy silna , męska dłoń złapała mnie za nadgarstek.
-Do zobaczenia , Ambrell – odpowiedział niskim głosem patrząc mi prosto w oczy . Zaskoczona jego zachowaniem odkręciłam się jak najprędzej i wyszłam z samochodu kierując się w stronę drzwi wejściowych do domu moje starszego brata . Szybkim krokiem pokonałam odległość od samochodu do drzwi czując na sobie spojrzenie mężczyzny. Kiedy nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi , usłyszałam pisk opon oznaczający , że ten człowiek odjechał.
Weszłam spokojnym krokiem do domu , zsunęłam buty i ruszyłam w głąb domu . W salonie stał mu starszy brat ze zdenerwowaną miną.
-Czy ty do cholery jasnej zwariowałaś ? Mam paść na zawał , Ambrell ?Czemu nie odbierałaś komórki –obrzucił mnie od razu masą pytań jak matka , która siedziała w domu i czekała na ciebie całą noc , bo nie wróciłaś z imprezy o ustalonej godzinie i w dodatku stoisz przed nią pijana .
-Padła mi komórka , samochód mi się zepsuł na jakiejś ulicy , gdzie nikt nie jeździ , co miałam zrobić?-powiedziałam ze skruchą w głosie .
-No dobrze , rozumiem . Chodź tutaj , przywitaj się z kochanym braciszkiem – odpowiedział Aaron , po czym rozłożył ręce w geście zachęcającym by go przytulić . Podeszłam czym prędzej i wtuliłam się w niego .
-Wiesz kim jest ten facet co cię podwiózł ?-mruknął Aaron w moje blond włosy .
-Nie , ale jest jakiś ... dziwny . Wiedział jak mam na imię i gdzie mieszkam , chociaż mu o tym nie mówiłam , a widze go pierwszy raz.-szepnęłam tak , by usłyszał .
-Ale ja wiem ... - odpowiedział i ucałował mnie w czoło.

YOU ARE READING
I love every MOMENT With you
RomansaAmbrell Hope - dziewczyna , która nie potrafi kochać . Zrażona miłością , zniszczona przez nią . Po stracie bliskiej osoby , boi się kochać , boi się utraty drugiego człowieka. Co zrobi kiedy spotka na swojej drodze mężczyznę ? Mężczyznę , który tr...